Gimnazjalistka z indeksem

bs

publikacja 27.05.2016 14:20

O św. Janie Pawle II, bł. ks. Jerzym Popiełuszce i bracie, który jako dziecko odprawiał msze siostrom, mówi Ania Mazur z Łużnej.

Gimnazjalistka z indeksem   Anna Mazur jest uczennicą gimnazjum w Łużnej, ubiegłoroczną laureatką konkursu biblijnego "Z mądrością proroków przez życie". W tym roku z kolei zajęła drugie miejsce w Polsce w Olimpiadzie Teologii Katolickiej i pierwsze w ogólnopolskim konkursie o bł. ks. Jerzym Popiełuszce Beata Malec-Suwara /Foto Gość Beata Malec-Suwara: Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że gimnazjalistka wzięła udział w Olimpiadzie Teologii Katolickiej. Mało tego, wygrałaś ją, zajęłaś 2. miejsce w Polsce. Gratuluję.

Ania Mazur: To był chyba pierwszy rok, kiedy organizatorzy na to zezwolili. Uczyłam się, choć na początku nie było pewne, że będę mogła wziąć w niej udział. Na szczęście się udało. Miałam przy tym ogromne wsparcie rodziców, rodzeństwa, księży - katechety i proboszcza, pani dyrektor, koleżanek i kolegów ze szkoły. Nie jest to więc tylko mój sukces, pomoc tych wszystkich osób była dla mnie bardzo ważna.

Nie czułam się wyróżniona w jakikolwiek sposób, że jestem młodsza od innych. Na etapie ogólnopolskim wiedzieliśmy, że i tak wszyscy osiągnęliśmy już dużo. Nikogo nie spotkałam z gimnazjum, wszyscy raczej byli z liceum. Bardzo byli zdziwieni tym, że jestem młodsza, budziło to ich szacunek. Olimpiada zarówno na etapie diecezjalnym, jak i ogólnopolskim nie była łatwa, ale nic nie jest niemożliwe dla człowieka, zwłaszcza kiedy się chce i do tego dojdzie pomoc Boża.

Dlaczego wzięłaś udział w olimpiadzie? Co Ci to dało? Z indeksu przecież długo jeszcze nie skorzystasz.

Biorę udział w konkursach nie ze względu na to, że nagroda jest atrakcyjna, ale ze względu na moje zainteresowania. Kwestia wygranej schodzi na drugi plan. Przygotowując się do olimpiady, odkryłam coś bardzo ważnego. Bardzo mnie poruszyły przemówienia Jana Pawła II do młodzieży. Było w nich widać ogromną miłość, rzeczywiście. O tym się słyszy, że Jan Paweł II bardzo chciał być blisko z młodymi, ale inaczej jest przeczytać, jak on sam się do młodych zwracał. Było to dla mnie osobiste spotkanie z Janem Pawłem II. Mogłam go lepiej poznać. Myślę, że dzięki tej olimpiadzie zyskałam Jana Pawła II jako przyjaciela, stał się mi bliski. Wcześniej znałam go, wiedziałam, że jest dla nas ważny, ale tutaj mogłam go spotkać. On jest w tych tekstach, warto do nich sięgać.

Twój katecheta mówił, że sama dodatkowo wyszukałaś sobie konkurs o bł. ks. Jerzym Popiełuszce. I znowu sukces. Tym razem 1. miejsce w Polsce.

Mój udział w konkursie to wierzchołek góry lodowej w tym wszystkim. Cała moja przygoda z ks. Jerzym zaczęła się dużo wcześniej. Oczywiście nie miałam możliwości go spotkać, bo urodziłam się 16 lat po tym, jak on zginął śmiercią męczeńską. Nawet teraz nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego on stał się taki ważny dla mnie. Konkursem zaczęłam się interesować pod koniec września, natomiast wcześniej wpadłam na pomysł założenia róży tutaj dla młodzieży z mojej szkoły. Szukałam patrona. Kiedy ksiądz mnie zapytał, kogo wybrałam, nie miałam żadnego pomysłu i spontanicznie przyszyło mi do głowy, że może ks. Jerzy. Nie wiem dlaczego. Chyba z nieba mi spadł. Opatrzność tak zrządziła. Zaczęłam się nim interesować. Skoro już był naszym patronem, chciałam coś o nim wiedzieć. Później, po obejrzeniu kilku filmów, reportaży, przeczytaniu rozmów z osobami, które go spotkały, on także stał się moim przyjacielem. Teraz widzę, jak bardzo mi pomaga, zresztą nie tylko mnie. Cały czas czuję jego wstawiennictwo w różnych sprawach, tych osobistych, ale i tych szkolnych. W tym konkursie także mi pomógł, bo prosiłam go o to.

Gimnazjalistka z indeksem   Ania Mazur z dyplomami Beata Malec-Suwara /Foto Gość Kiedy się umawiałyśmy, mówiłaś, że możesz się spotkać po południu, bo wcześniej piszesz jakiś konkurs. Masz czas jeszcze dla siebie? Co lubisz robić?

Bardzo lubię czytać, i dużo czytam. Wszyscy w domu czytają. Lubię też pograć w piłkę, jeździć na rowerze, słuchać muzyki, choć za komputerem czy telewizorem nie bardzo przepadam. Interesuję się też sylwetkami osób, które reprezentowały rzeczywiście coś sobą, miały ideały. Niekoniecznie osobami świętymi, ale i tymi, którzy przyczynili się dla dobra Polski, tak jak Pilecki czy Inka. Oni stanowią dla mnie wzór, w ogóle dla młodych.

A jak w domu? Zaznaczyłaś duże wsparcie rodziców i rodzeństwa.

Mam pięć sióstr i jednego brata, który jest księdzem michalitą. Jak był mały, to podobno bawił się w kościół, był księdzem, odprawiał Msze siostrom. Moje rodzeństwo w większości już pozakładało swoje rodziny, ale nadal jest bardzo wesoło, zwłaszcza wtedy, kiedy wszyscy zjeżdżają się do domu rodzinnego do Łużnej. Najlepszy kontakt mam chyba z młodszą siostrą, która też chodzi tutaj do szkoły do piątej klasy. Ona jest cztery lata ode mnie młodsza. Starsza studiuje prawo, inna jest pielęgniarką, kolejna pracuje w aptece, następna opiekuje się dziećmi.

Co Ty będziesz robić? Masz już jakieś plany? Skorzystasz z indeksu?

Nie wiem, mam jeszcze trzy lata na decyzję. Owszem, mam plany, ale za wcześnie, by o nich mówić, jeszcze wiele może się zmienić. Wiem na pewno, że będę robiła to, co lubię. Nie będę kierowała się tym, że jakiś zawód jest bardziej opłacalny czy deficytowy. Bardzo chciałabym pracować z ludźmi, ale co to będzie, nie wiem. Myślę o tym.

O Ani Mazur z Łużnej piszemy także w dodatku tarnowskim najnowszego numeru Gościa Niedzielnego.