Dar wiary dla Republiki Konga

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 29.09.2016 10:40

28 września w Łęgu Tarnowskim bp Andrzej Jeż posłał na misje ks. Pawła Turka. Stąd pochodzi wielu kapłanów i prawie wszyscy pracują poza diecezją.

Dar wiary dla Republiki Konga Uroczystość posłania (nie - pożegnania) ks. Pawła Turka odbyła się 28 wrzesnia w jego kościele parafialnym w Łęgu Tarnowskim. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

- Dziś Wasz rodak, ks. Paweł, zostanie darem wiary (fidei donum) dla Kościoła w Republice Konga. Jest 30 księdzem tarnowskim, który zostaje przez kolejnego już czwartego biskupa tarnowskiego posłany właśnie tam - mówił do wiernych przed Mszą św. posłania ks. Krzysztof Czermak, wikariusz biskupi ds. misji.

Księża tarnowscy są posyłani tej części Afryki od 1973 roku. Był taki czas, że pracowało w Kongo 19 księży tarnowskich. - Zaznaczyliśmy naszą obecność tam w bardzo mocny sposób, kilkanaście lat temu bowiem krew męczeńską przelał na tej ziemi ks. Jan Czuba - przypomniał ks. Czermak. Dziś w Kongo pracuje trzech tarnowskich księży, ks. Paweł będzie czwartym. Będzie pracował na południu tego kraju w diecezji Dolisie. Jego proboszczem zostanie ks. Marian Pazdan, także tarnowski kapłan, który na misji pracuje już ponad 26 lat.

Jak zauważył biskup tarnowski Andrzej Jeż, posłanie ks. Pawła następuje w nadzwyczajnym Roku Miłosierdzia, kiedy dzielimy się przede wszystkim sobą, i w 1050. rocznicę Chrztu Polski, kiedy to obdarowani przez innych darem Ewangelii teraz dajemy siebie całemu Kościołowi powszechnemu.

Afryka może wiele Europie dać

- Minęło już ponad 40 lat od regularnych wyjazdów na misje tarnowskich kapłanów. Można zatem powiedzieć, że jako diecezja mamy już spore doświadczenie misyjne, istnieją odpowiednie struktury, a także wypracowane przez lata sposoby dzieła ewangelizacji - mówił pasterz Kościoła tarnowskiego.

Zauważył jednak przy tym, że Afryka ma w Europie, a także w krajach innych kontynentów, niezasłużenie złą sławę. - Jest przedstawiana jako kontynent konfliktów, wojen, chorób, braku wody, stabilizacji, dlatego przywykliśmy mówić o Afryce jako trzecim świecie i myśleć o Afryce jako kontynencie wobec którego biały człowiek ma poważne zobowiązania cywilizacyjne i misyjne - mówił biskup Jeż. - Trzeba jednak przypomnieć, że wiele problemów, z jakimi boryka się dziś Afryka, zostało tam importowanych właśnie przez białego człowieka, który dziś bezwzględnie eksploatuje jej naturalne bogactwa już w kontekście postkolonialnym - dodał.

Wskazał, iż to Europa mogłaby się wiele od Afryki nauczyć. Przyzwyczailiśmy się, że to my tylko ratujemy Afrykę, ale ten przekaz wcale nie musi być jednostronny.

- Afrykanie mają głęboki zmysł religijny, poczucie sacrum, świadomość istnienia Boga-Stwórcy i świata duchowego, ludy Afryki są też głęboko świadome rzeczywistości grzechu. Odczuwają także potrzebę aktów oczyszczenia i zadośćuczynienia - przekonywał biskup, widząc przy tym także i grzechy tej ziemi, jak prawo do zemsty czy zjawisko czarów i zabobonów.

A Europejczycy? Jak wyglądają w tym świetle? - Wielu utraciło zmysł religijny, poczucie sacrum, żyją tak, jak gdyby Bóg nie istniał, pogrążają się w materializmie, poddając się panowaniu rzeczy. Europa wydaje się tracić pamięć o swych chrześcijańskich korzeniach, lekceważąc je, publicznie odrzucając - mówił biskup, zauważając, że jednym z głównych znaków zeświecczenia naszego kontynentu jest utrata poczucia grzechu, wszystko jest dozwolone, każdy ma swoje normy postępowania.

Kolejną kwestią, na którą zwrócił uwagę biskup, jest sprawa szacunku dla życia. Ludy Afryki cieszą się nim, nie dopuszczają myśli, by je unicestwić. To stawia europejską kulturę w złym świetle, świetle antykoncepcji, aborcji, eksperymentów na ludzkich embrionach, eutanazji, w świetle negacji małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, w świetle rozmycia płci.

Na tym nie koniec, biskup zwrócił uwagę także na wyostrzony zmysł solidarności i życia wspólnotowego ludów afrykańskich. W Europie zaś największą wagę przywiązuje się do indywidualizmu, urzeczywistnienia i spełnienia siebie bardziej, bliżej nam do panowania niż do służby.

Duch misyjny się unosi

Pasterz Kościoła tarnowskiego zauważył także, że wielu biskupów prosi o kapłanów z naszej diecezji. - Mają świadomość, że ci księża pochodzą z dobrych domów, pobożnych, gorliwych, że wywodzą się z środowisk nasączonych patriotyzmem, że zostali dobrze ukształtowani w seminarium i duszpastersko w diecezji, która jest otwarta na cały świat - dodał.

Trudno przy tym nie zauważyć, że z Łęgu Tarnowskiego, parafii ks. Pawła Turka, pochodzi wielu księży i prawie wszyscy pracują poza diecezją. Ks. Andrzej Bakalarz, miejscowy proboszcz, także myślał o tym, by na misje wyjechać. Mama ks. Pawła Turka też o tym marzyła. Była jeszcze wtedy w liceum, kiedy jako młoda dziewczyna razem z koleżanką żegnały ks. Stanisława Pawłowskiego, wyjeżdżającego na misje. Szlak wyjazdu świeckich na misje nie był jeszcze tak przetarty. Zresztą jakikolwiek wyjazd w latach komunistycznych był utrudniony albo wręcz niemożliwy.

Dziś rodzice ks. Pawła nie kryją wzruszenia. - Kiedy był chrzczony, a mocno płakał podczas chrztu, ksiądz powiedział: "Płacz, płacz, bo mocny głos jest bardzo potrzebny w Kościele". Później, gdy była jego I Komunia, to Panu Bogu dziękowałam, że dał mi córkę i syna, że mogłam się cieszyć, ale jeśli będzie chciał go zabrać do swojej posługi, to się zgadzam z wolą Bożą. Nigdy już więcej na ten temat nie rozmawialiśmy. I nadeszła ta chwila - wspomina Stanisława Turek, mama posłanego misjonarza.

I rodzina, i parafia nie kryją wzruszenia, ale też radości. - Ubywa jakiejś cząstki naszej parafii, ale cieszę się z tego, że tam jedziesz. To nie jest pożegnanie, bo będziemy z Tobą dalej. Obiecujemy modlitwę za ciebie i za tych, których spotkasz na swojej misyjnej drodze - zapewniał proboszcz z Łęgu. - Pamiętaj, że w każdy pierwszy piątek miesiąca jest nabożeństwo misyjne i modlimy się szczególnie za naszych księży misjonarzy z naszej parafii i diecezji - dodał.

Kierunku nie wybrał sam

A ks. Paweł? Jak się zrodziło jego misyjne powołanie? - Właściwie powołanie kapłańskie i misyjne szły razem. Nie da się tego rozdzielić - wyznaje. - Kiedy w seminarium rozeznawałem, czy nie przenieść się z seminarium diecezjalnego do zgromadzenia zakonnego misyjnego, pojawiła się możliwość wyjazdu na staż klerycki do Afryki. To pokazało mi, że ta droga, na której jestem, jest właściwa - dodaje.

Zresztą wiele w jego życiu splotu różnych przypadków, jak nazwaliby je jedni, a on jednym wyraźnym znakiem i Bożym wskazaniem. Afryki nie wybrał sam. - Zostawiłem tutaj dowolność i biskupowi, i Kościołowi, gdzie mnie pośle, tam pojadę. Nawet idąc do seminarium z myślą o misjach, zacząłem się uczyć hiszpańskiego, a to język Ameryki Łacińskiej, Południowej - opowiada.

Mocno w sercu brzmią mu słowa Jezusa: "Idźcie i głoście Ewangelię". - Gdzie byśmy się nie obejrzeli w Polsce, w dowolnym mieście czy miejscowości, zobaczymy kościół. Każdy z nas przez kilkanaście lat ma dostęp do katechezy, do tego dochodzi cały kontekst rodzinny, społeczny. Jeżeli ktoś w Polsce powie, że nie zna Chrystusa, to jest to tylko i wyłącznie przez jego zaniedbanie, natomiast w krajach misyjnych mało jest tych, którzy głoszą Ewangelię - zauważa ks. Paweł Turek, który wylatując 5 października o świcie, dołączy do grona tarnowskich księży fideidonistów.