Święty z Piekła?

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 27.10.2016 11:02

W kościele pw. Ducha Świętego w Nowym Sączu odsłonięto tablicę pamięci o. Józefa Andrasza SJ, kierownika duchowego św. s. Faustyny.

Poświęcenie tablicy o. Józefa Andrasza SJ   Poświęcenie tablicy o. Józefa Andrasza SJ
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
16 października minęła 125 rocznica urodzin o. Józefa Andrasza, jezuity, który wywodzi się z podsądeckiego Wielopola. – To dziś parafia Wielogłowy, ale prywatny kult o. Józefa Andrasza rozkwita w sąsiednim Zabełczu. Mamy w kościele na sztalugach umieszczony obraz o. Andrasza, modlimy się przez jego wstawiennictwo o świętość kapłanów. Do tej modlitwy zachęcam moich parafian zwłaszcza o 21.00, kiedy dzwony biją na Apel Jasnogórski. Mamy nadzieję, że postać o. Andrasza zostanie przywrócona nie tylko pamięci, ale i wpisana głębiej w życie Kościoła, da Bóg przez beatyfikację – mówi ks. proboszcz z Zabełcza Eugeniusz Mrożek.

Z okazji 97. rocznicy odprawienia przez niego Mszy św. prymicyjnej w kościele pw. Ducha Świętego w Nowym Sączu oraz 68. rocznicy poświęcenia Polski Sercu Pana Jezusa, w czym o. Andrasz miał znaczący udział została odprawiona Msza św., a po niej odsłonięto tablicę przypominającego postać kierownika duchowego św. s. Faustyny, promotora kultu Bożego Miłosierdzia i Najświętszego Serca Pana Jezusa w Polsce.

Uroczystość wpisała się również w trwający XXX Tydzień Kultury Chrześcijańskiej w Nowym Sączu. Po modlitwie odbyło się w bursie jezuickiej spotkanie, podczas którego miał miejsce panel z udział o. Józef Polak SJ oraz Czesław Bogdański.

Ponad 50 razy s. Faustyna pisze w "Dzienniczku" o o. Andraszu - mówi o. Józef Polak SJ   Ponad 50 razy s. Faustyna pisze w "Dzienniczku" o o. Andraszu - mówi o. Józef Polak SJ
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
– Jako młody jezuita wiedziałem, że był o. Józef Andrasz, że spowiadał s. Faustynę, ale do głowy mi nie przyszło, żeby przez jego wstawiennictwo modlić się do Boga… Aż tu kilka lat temu pojawia się u mnie pan Czesław Bogdański, który zadaje trudne pytanie, dlaczego o. Józef Andrasz nie jest beatyfikowany jak bł. ks. Sopoćko? Pierwsza odpowiedź – bo nie ma kultu. Ale to spotkanie było jak kamyczek, który spowodował lawinę. Po pierwsze jezuici wznowili wydania książek o. Andrasza. A był on popularyzatorem kultu Serca Bożego, Bożego Miłosierdzia, postaci s. Faustyny i jej „Dzienniczka”. To on po raz pierwszy publicznie zaczął odprawiać nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia w kaplicy w Łagiewnikach, on stoi za namalowaniem obrazu, który zna cały świat. On znacząco przyczynił się do poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa – mówi o. Polak.

Czesław Bogdański mówi o poznawaniu postaci o. Andrasza   Czesław Bogdański mówi o poznawaniu postaci o. Andrasza
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Postacią o. Andrasza zainteresował się Czesław Bogdański. – To prawda, że kilka lat temu nie było kultu, ale coś zaczęło się dziać. Została ułożona modlitwa o świętość kapłanów i chwałę Bożego Miłosierdzia przez wstawiennictwo o. Andrasza, która zyskała imprimatur tarnowskiej kurii diecezjalnej. Powstało wiele margaretek, czyli grup modlących się za kapłanów przez wstawiennictwo świątobliwego jezuity. Na górze w Mystkowie pojawiła się tablica pamiątkowa, ułożona została litania, do której została skomponowana muzyka. Tu, gdzie o. Andrasz celebrował prymicję, pojawiła się tablica pamiątkowa. Powstały też dwa filmy o o. Andraszu… Wiele, wiele inicjatyw, które są wyrazem naszego pragnienia, by ten wielki sądeczanin został kiedyś wyniesiony na ołtarze. A jego związki z Sączem i regionem są bardzo mocne. Urodził się w Wielopolu, w kościele parafialnym w Wielogłowach został ochrzczony. Przeniósł się potem z rodzicami do Nowego Sącza i zamieszkał w dzielnicy zwanej Piekłem. Przed cudownym obrazem Matki Bożej Pocieszenia w kościele jezuitów otrzymał powołanie do kapłaństwa. W Nowym Sączu się kształcił. Jego posługa w Krakowie nie sprowadzała się tylko do kierownictwa duchowego s. Faustyny, o. Andrasz był też spowiednikiem bł. Anieli Salawy i wielu świątobliwych osób żyjących w jego czasach w Krakowie. Nie możemy zostawić jego postaci w zapomnieniu – przekonuje Czesław Bogdański.