Męska sprawa

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 07.01.2017 21:10

Po raz 35 w Lipnicy Murowanej prezentują się grupy kolędnicze.

Szczodracy idą po kolędzie Szczodracy idą po kolędzie
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Od 7 do 8 stycznia potrwa w Lipnicy Murowanej 35 Małopolski Przegląd Grup Kolędniczych „O Lipnicką Gwiazdę”.

Do konkursu stanęły grupy dziecięce, młodzieżowe i dorosłych. – Kolędowanie po domach zaczęło zanikać w latach 50, 60 i 70 XX wieku. Odrodzenie tej tradycji, która jakoś przetrwała w Małopolsce, zaczęło się po 1989 roku. Dziś przeżywamy renesans takiego kolędowania – mówi etnograf Benedykt Kafel z Małopolskiego Centrum Kultury w Nowym Sączu, przewodniczący jury.

Jego zdaniem tradycyjne kolędowanie nie ma charakteru muzealnego. – Cieszymy się, że to odżywa. Znakiem tego są przeglądy grup kolędniczych, ale i chodzenie kolędników po domach. W Małopolsce mamy dwa ogólnopolskie przeglądy, dorosłych w Bukowinie Tatrzańskiej, a dzieci w Podegrodziu. Oprócz nich mamy około 17 przeglądów gminnych, powiatowych czy z dawnych województw, jak ten lipnicki, na którym prezentują się grupy kolędnicze z terenu dawnego województwa tarnowskiego. Widać, że grupy są coraz lepiej przygotowane, że wydobywają z niepamięci teksty i pieśni, których nie usłyszymy na przykład w kościele, jeśli chodzi o pastorałki – dodaje przewodniczący jury.

Kolędowanie ma wielką wartość społeczną. – Kolędowanie rodzi więzi międzyludzkie, sprzyja rozwojowi kultury. Mam nadzieję, że ten ruch kolędniczy w naszym kraju, w Małopolsce, będzie coraz żywszy – podkreśla Benedykt Kafel.

Grupę ze szkoły podstawowej w Lipnicy Murowanej, która przedstawiła scenę z Herodem, przygotowały Edyta Bazarnik i Agnieszka Pałka. – Nasza grupa to Mali Lipniczanie. Kolędujemy w szkole, w domu kultury, ale i w domach, gdzie chłopcy byli bardzo wyczekiwani – mówią instruktorki.

Przygotowanie występu wymaga solidnego przygotowania. – Kolędnikami mogą być tylko chłopcy. Program musi mieć określony czas. Stroje muszą być wykonane z naturalnych materiałów, więc zero plastiku. Także instrumenty są ściśle określone, których można używać – dodają panie.

Herodem po raz drugi jest Eryk Zięć. – Nie było trudno zagrać tę rolę, choć trzeba dużo wkładać emocji, żeby Herod był przekonujący. W tym roku nasza grupa chodziła po domach. Ludzie bardzo cieszyli się z naszych odwiedzin. Można powiedzieć, że byliśmy wyczekiwani – mówi chłopak.