Cud w Wielką Noc

Beata Malec-Suwara

|

Gość Tarnowski 09/2017

publikacja 02.03.2017 00:00

Czasem chodzi o to, żeby ktoś uwierzył. Andrzej doświadczył najpierw nawrócenia, a potem Bóg uleczył jego ciało... w Wigilię Paschalną.

Szczęśliwa rodzina Moniki i Andrzeja. Szczęśliwa rodzina Moniki i Andrzeja.
Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Cuda dzieją się nadal. – Sześć lat temu dowiedziałem się, że w lewym udzie w okolicach pachwiny mam guza sięgającego pod miednicę. W styczniu 2011 roku byłem operowany i wycinek wzięto do badania. W lutym okazało się, że to rak złośliwy. Roztaczano przede mną perspektywę ponownej operacji, radioterapii i chemioterapii – opowiada historię swojej choroby Andrzej z Zakliczyna. Jej początek zbiega się z jego drogą nawrócenia, choć, jak mówi, uważał, że jest dobrym chrześcijaninem, chodził przecież do kościoła.

Płakałem jak dziecko

O zdrowie modlili się on i cała jego rodzina. Z żoną pojechał do Krakowa na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie, prosił też o. Józefa Witko OFM o modlitwę w tej intencji. – Wysyłaliśmy e-maile i esemesy do sióstr bernardynek z Kończysk, więc i one szturmowały niebo. Powstał wielki łańcuch modlitwy – dodaje Monika, żona Andrzeja. Byli także w Dębowcu u Matki Bożej Saletyńskiej, pod której opiekę ofiarowali całą swoją rodzinę, siebie i wtedy trójkę dzieci – Mikołaja, Weronikę i Emanuela.

– To tam spośród tysiąca innych książek kupiłem „Rachunek sumienia”. Taki konkretny, jakiego w życiu nie miałem. Kiedy to przeczytałem, na drugi dzień już o 6.00 rano byłem w kościele i poprosiłem kapłana o spowiedź generalną. Wcześniej nawet nie wiedziałem, że coś takiego jest – wyznaje. – Ta spowiedź to był zwrot, przemiana i duchowe uzdrowienie. Pierwszy raz płakałem jak dziecko, żałując za grzechy. Bałem się śmierci, ale po tym uzdrowieniu przyszła radość, że choćby nie wiem co się stało, Pan Bóg na mnie czeka.

Chcę ten krzyż

W Wielkim Tygodniu pojechali do Centrum Onkologii w Warszawie. Tam zdecydowano o odłożeniu operacji i wykonano prześwietlenie klatki piersiowej. W Wielką Środę Andrzej dowiedział się, że ma przerzuty na płuca. – Trudno było się łudzić. Zacząłem płakać, dziękować Bogu za życie, które mi dał, i przepraszać, że je zmarnowałem. Nie byłem dobrym mężem i ojcem. Wszystko mogło być inaczej – wspomina. – Tego dnia podczas Drogi Krzyżowej u sióstr w Kończyskach mówiłem: „Panie Jezu, chcę przyjąć ten krzyż, chcę Ci pomóc”, choć bardzo się bałem – przyznaje.

W Wielki Piątek uczestnictwo w kolejnej Drodze Krzyżowej, tym razem w Kalwarii. – Tam tato ofiarował za mnie abstynencję, ja zrobiłem to dwa tygodnie wcześniej. Wtedy prosiłem Pana Jezusa, żeby wziął ode mnie gonitwę za pieniędzmi, chęć wzbogacania się – dodaje.

Cud w Wielką Noc

W Wielką Sobotę na wieczornej Mszy rezurekcyjnej wystawiono Najświętszy Sakrament. Kapłan powiedział: „Teraz Pan Jezus jest pośród was”. – Poczułem wielki żar z lewej strony, tak silny, że o mało nie zemdlałem. Przyszła myśl, że zostałem uzdrowiony. Wiedziałem, że to się może stać, tylko dlaczego z jednej strony, skoro przerzuty miałem na oba płuca. Zacząłem odmawiać „Ojcze nasz” i wszystko zaczęło ustępować. Dziś wiem, że wtedy Jezus uzdrowił moje serce – wspomina Andrzej.

Żona w czasie adoracji modliła się, prosząc o zanurzenie jego chorych miejsc w Najświętszej Krwi Chrystusa i o uzdrowienie. Zaraz po świętach wykonano tomografię komputerową płuc Andrzeja. Badanie nie wykazało zmian nowotworowych. Płuca były czyste, zalecono jedynie konsultacje profilaktyczne. – W Wielką Noc Zmartwychwstania Pańskiego 23 kwietnia 2011 r. Jezus, uzdrawiając mnie ze śmiertelnej choroby ciała, a przede wszystkim duszy, dał mi nowe życie – zauważa Andrzej.

Full wypas

– Nauczyliśmy się „tracić” czas na adorację i to owocuje. „Nie chcę w innym miejscu być niż w miłości Twej, miłości Twej” – podśpiewuje Monika. – To Pan Jezus daje schronienie i zapewnia full wypas. Wystarczy oddać Mu się, a On daje więcej niż to, o co prosimy – przekonuje. Zaznaczają, że gdy spotka się Pana Boga, zaraża się tym innych. Po tej historii nastąpił wysyp abstynentów w ich rodzinie. W pierwszą rocznicę uzdrowienia urodziło się im czwarte dziecko – syn Gabriel. Razem będą świętować rocznicę – syn urodzin, a tata ponownego narodzenia. Trzy lata temu urodził się jeszcze Michałek. Monika dostała pracę, z którą daje się pogodzić wszystkie obowiązki.

Po dwóch latach jeżdżenia do Rzeszowa na koncert „Jednego Serca, Jednego Ducha” postanowili zrobić podobny u siebie, w Zakliczynie. W najbliższą uroczystość Bożego Ciała odbędzie się on po raz trzeci, ale ten rok będzie szczególny. Nie dość, że koncert będzie miał charakter diecezjalny, to zostanie połączony z dziękczynieniem za papieski akt nadania patronatu św. Jana Pawła II miastu Zakliczyn.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.