Albinko, jemy polski chleb, będziemy Polakami

Beata Malec-Suwara

|

Gość Tarnowski 44/2017

publikacja 02.11.2017 00:00

To historia rodu o niemieckich korzeniach, który na wskroś polskim się stał. Za przywiązanie do polskości Goetzowie-Okocimscy zapłacili bardzo wysoką cenę.

Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył ks. infułat Adam Kokoszka. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył ks. infułat Adam Kokoszka.
Beata Malec-Suwara /Foto Gość

W Okocimiu 21 października odbył się pochówek barona Antoniego Jana Goetza-Okocimskiego, ostatniego męskiego potomka z rodu, który osiadł tu w 1845 r. i sprawił, że zapomniana galicyjska wieś stała się sławna na całe Austro-Węgry, a później wolną Polskę i ówczesną Europę. I to za sprawą nie tylko produkowanego tu na ogromną skalę piwa, które rzekomo płynęło tu rzeką. Rodzina fundowała kościoły, szkoły, wspomagała polską armię i budowę polskiej państwowości po 1918 roku. W obronie Polski również walczyła. Ich rodzinna zasada: „Będziemy szczęśliwi, jeśli ludzie wokół nas będą szczęśliwi” przyświecała budowie ich potęgi.

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.