Ciała rozstrzelanych leżały wiele dni przy nasypie

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 02.02.2018 14:50

Historia tego wydarzenia w czasów wojny do dziś wzbudza duże emocje.

Ciała rozstrzelanych leżały wiele dni przy nasypie Uroczystość przy pomniku upamiętniającym wydarzenia z 2 lutego 1944 roku Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Mszą świętą w kościele pw. Ducha Świętego w Dębicy 2 lutego rozpoczęły się obchody 74. rocznicy rozstrzelania przez okupanta niemieckiego 54 zakładników przy cegielni w Dębicy.

- Wydarzenia sprzed 74 lat, mimo upływu czasu, nadal wywołują duże emocje i chęć uczestniczenia w uroczystościach upamiętniających ofiary zbrodni jest naszym obowiązkiem - mówił zastępca burmistrza Dębicy Wojciech Iwasieczko podczas drugiej części uroczystości, która odbyła się przy pomniku obok dębickiej cegielni.

To właśnie tam Niemcy w odwecie za akcję przeprowadzoną przez grupę dywersyjną dębickiego obwodu Armii Krajowej zastrzelili 54 zakładników. Byli to mieszkańcy Rzeszowa, Sędziszowa, Ropczyc, Tarnowa czy Krakowa. Związano ich drutem kolczastym i brutalnie rozstrzelano. Zabroniono pochować ich ciał, które przez wiele dni leżały przy nasypie kolejowym, mając być ostrzeżeniem dla ruchu oporu.

Wydarzenia te poprzedza akcja akowców, którzy w nocy z 31 stycznia na 1 lutego 1944 roku w Czarnej Tarnowskiej ostrzelali pociąg, którym jechali niemieccy żołnierze wracający z frontu wschodniego na urlopy. Ich celem był generalny gubernator okupowanych ziem polskich, zbrodniarz wojenny Hans Frank.

W zamachu brało udział ok. 30 partyzantów z rejonu Dębicy, m.in. Jerzy Woś („Farys”) czy Władysław Strumski („Brutus”). Akcję nadzorowali ppłk Łukasz Ciepliński i ppłk Adam Lazarowicz, dowodził kpt. Józef Lutak.

Partyzanci zainstalowali na torach miny odpalane samoczynnie, pod naciskiem ciężaru pociągu. Jak się potem okazało miny te były zbyt słabe, wybuch uszkodził szynę, ale wyrwa była za mała aby zatrzymać pociąg. Część składu pociągu wykoleiła się. Doszło do wymiany ognia. Wagony obrzucono granatami i butelkami z benzyną. Pociąg się zatrzymał, ale po chwili ruszył, przeciągając wagony przez wyrwę w torach. Podczas akcji zginęło kilkunastu niemieckich żołnierzy. Jak się później okazało, w pociągu nie było gubernatora Hansa Franka.

W odwecie 2 lutego 1944 roku hitlerowcy z Krakowa, Tarnowa i Rzeszowa do Dębicy przywieźli 54 związanych drutem kolczastym zakładników i rozstrzelali ich niedaleko toru kolejowego. Po egzekucji Niemcy nie pozwolili na pochówek ofiar, a ich ciała oglądali podróżujący pociągami na tej trasie ludzie. Nie znamy wszystkich nazwisk ofiar. Zidentyfikowano 30 osób. Ich ciała spoczywają na miejscowym cmentarzu.

Od wielu lat w rocznicę mordu na Polakach w miejscu kaźni odbywają się uroczystości upamiętniające to wydarzenie. W hołdzie ofiarom mordu kwiaty na pomniku przy cegielni złożyli przedstawiciele władz samorządowych, związków kombatanckich, organizacji pozarządowych oraz dębickich szkół.

W uroczystości wzięła udział asysta honorowa 33 Batalionu Lekkiej Piechoty 3 Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej z dowódcą ppłk Rolandem Waszkowiakiem.

Uroczystość zorganizowali: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej – Koło Terenowe w Dębicy, Burmistrz Miasta Dębica, Hufiec ZHP Dębica im. Dębickich Szarych Szeregów, Miejski Ośrodek Kultury w Dębicy oraz parafia pw. Matki Bożej Anielskiej w Dębicy.