Narodziny Polaków

ks. Zbigniew Wielgosz

|

Gość Tarnowski 27/2018

publikacja 05.07.2018 00:00

Powstanie krakowskie zdusiła rabacja. Z poruseństwem chochołowskim zaborcy poradzili sobie własnymi rękami. Marzenia o niezawisłości przetrwały mimo to, choć zyskały całkiem nieoczekiwany wymiar.

Nabożeństwo przy krzyżu na Buczniku w Piwnicznej jako żywo przypomina czas misyjnego budzenia sumień i poczucia narodowej tożsamości. Nabożeństwo przy krzyżu na Buczniku w Piwnicznej jako żywo przypomina czas misyjnego budzenia sumień i poczucia narodowej tożsamości.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Represje wobec duchowieństwa tarnowskiego zrodziły nieufność Kościoła wobec tronu. – Rząd potępił powstanie, pochwalił natomiast chłopów, a zbrodnie dokonane w czasie rabacji zyskały de facto aprobatę państwa. Kościół oficjalnie nie odniósł się do zrywów niepodległościowych, nie mógł natomiast milczeć wobec przelanej krwi. Rząd oczekiwał, że Kościół uspokoi wzburzonych chłopów i pomoże w zaprowadzeniu dawnej karności. Węzeł gordyjski, jaki powstał w wyniku tych wszystkich okoliczności, został rozwiązany jednak na innej drodze, niż oczekiwał Wiedeń – mówi ks. Krzysztof Kamieński, dyrektor diecezjalnego archiwum.

Spowiedź

Duszpasterze uderzyli w strunę moralną, postanawiając walczyć o niepodległość chłopskich serc dotkniętych złem grzechów. W parafiach zaczęto organizować misje. Między lud ruszyli zakonnicy, przede wszystkim jezuici. W maju 1846 roku misje rozpoczęły się w dekanacie nowotarskim, kolejne w dekanacie sądeckim. Na tych terenach wielką rolę odegrał jezuita Karol Bołoz Antoniewicz. – Początkowo ludzie niechętnie słuchali misjonarzy. Rekolekcje trwały nawet tydzień, misjonarze głosili słowo także poza świątyniami, docierając do jak największej liczby wiernych. Włączali się duchowni z parafii, służąc przede wszystkim spowiedzią – mówi ks. Kamieński. Dzień misyjny rozpoczynał się o 6.00 Mszą św., potem była nauka, a po niej spowiedź aż do 11.00. Następnie głoszono kolejną naukę, która kończyła się suplikacjami i spowiedzią. Swoją katechezę miały także dzieci. Dzień kończył się kolejną nauką i spowiedzią „pokąd można było” – opisuje dyrektor diecezjalnego archiwum.

Dostępne jest 35% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.