Czy nie potrzeba dziś wielkiej czujności, abyśmy zachowali świętość liturgii?

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 12.07.2018 20:30

Bp Stanisław Salaterski przewodniczył Mszy św. podczas oazowego dnia wspólnoty w Czermnej.

Czy nie potrzeba dziś wielkiej czujności, abyśmy zachowali świętość liturgii? Podczas dnia wspólny oazowej bp Salaterski zwrócił uwagę m.in. na to, co było zawsze znakiem rozpoznawczym Ruchu Światło-Życie - dbałość o piękno liturgii Beata Malec-Suwara /Foto Gość

W dniu wspólnoty Ruchu Światło-Życie dla pierwszego turnusu oaz wzięły udział 4 oazy z diecezji tarnowskiej - z Ryglic, Florynki, Maciejowej i Czermnej - oraz jedna z archidiecezji warszawskiej - Oaza Rodzin z Gosławic.

Dzień wspólnoty, nazywany dniem zesłania Ducha Świętego, odbył się 12 lipca w sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Czermnej. Mszy św., na której zgromadziło się ok. 300 oazowiczów, księża moderatorzy i animatorzy, przewodniczył bp Salaterski.

W czasie homilii mówił o darze młodości, wiary i powołania, odpowiedzialności, pomocy z wysoka, wierze i dzieleniu się nią, rozeznaniu swojej drogi i pójście nią bez strachu, misyjności Kościoła (nie tylko na misjach) i o tym, że świat na nas czeka.

Zwrócił uwagę na to, co było zawsze znakiem rozpoznawczym Ruchu Światło-Życie - piękna liturgia, pełna troski o śpiew, postawy, o uszanowanie sacrum, świętości Pana Boga obecnego pośród nas.

- Czy nie potrzeba dziś wielkiej czujności, abyśmy tę świętość liturgii zachowali? - pytał bp Stanisław. - Mówi się czasem, że nasza otwartość na rozmaite sposoby wyrażania się przed Panem Bogiem, przejmowana nieraz spoza Kościoła katolickiego, staje się wręcz niebezpieczeństwem utraty własnej tożsamości - dodał, zauważając, że wierność Ruchu Światło-Życie ideałom, wierność temu, czego uczył ks. Blachnicki, i co akceptował, uczestnicząc w tych spotkaniach, św. Jan Paweł II, jest wkładem w przekaz wiary w Kościele rzymskokatolickim, w którym zostaliśmy ochrzczeni.

- To było w charyzmacie Ruchu od początku. O tym pamiętać trzeba. Podobnie jak szukania osobistego spotkania z Bogiem przez Namiot Spotkania, pochylenie się nad Bożym słowem i czas na adorację - milczenie, zadumanie, otwarcie serca na Pana Boga i umiejętność słuchania drugiego człowieka, bo i przez jego doświadczenie i zwierzenie Bóg do mnie może przychodzić - tłumaczył, podkreślając, że kontynuacja tego może być wkładem w to, by wiara była nadal pewną, czytelną i szlachetną drogą dla następnych pokoleń.

Czy nie potrzeba dziś wielkiej czujności, abyśmy zachowali świętość liturgii?   Każda z pięciu oaz miała też okazję się zaprezentować Beata Malec-Suwara /Foto Gość Jak wyjaśnia ks. Paweł Płatek, diecezjalny moderator Ruchu Światło-Życie, ruch ten obejmuje właściwie cały Kościół. W oazach wakacyjnych uczestniczą dzieci, młodzież, rodziny, kapłani moderatorzy, osoby konsekrowane i animatorzy.

Zainteresowanie oazami nie jest małe, mimo że nie jest to tylko wypoczynek, ale czas wypełnia przede wszystkim formacja.

- Nazywamy je wakacyjnymi rekolekcjami oazowymi. Tak to widział ks. Blachnicki. On, tworząc oazy na początku dla ministrantów, nadał im rytm harcersko-duchowy. Najważniejsze, do czego dążył, to to, by te rekolekcje były prowadzone metodą przeżyciową. Nie tyle przekaz treści jest ważny, ale to, że ta treść przekłada się na życie. Wiara to nie jest coś teoretycznego, ale nią da się żyć - tłumaczy diecezjalny moderator Ruchu.

- Oaza jest czasem szczególnego wzrostu życia duchowego i rodzice chcą takiego czasu dla swoich dzieci, być może dlatego, że jest to duża pomoc w wychowaniu. Szukają dla nich czegoś więcej niż tylko tego, co da opaleniznę, zabawę i zdjęcia znad morza - zauważa ks. Płatek.

Tu dzieci umacniają zasady życia, w których wzrastają w rodzinach, a rodzice doceniają nawet i to, że w czasie oazy jest ograniczony dostęp do telefonów komórkowych.

W oazach organizowanych przez Ruch Światło-Życie diecezji tarnowskiej uczestniczą także dzieci na co dzień mieszkające za granicą - w Anglii, Austrii, Szwecji, Holandii, Belgii czy Niemczech. - Nie jest, oczywiście, tych dzieci wiele, a w jednej trzeciej są to dzieci rodziców, którzy sami kiedyś jeździli na oazy - dodaje diecezjalny moderator Ruchu.