Trwaliśmy, choć miało nas nie być

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 27.09.2018 15:03

Żołnierze niezłomni zostali patronami Szkoły Podstawowej w Bączej-Kuninie. To pierwsza taka szkoła na Sądecczyźnie.

Ks. prał. Stanisław Dutka błogosławi sztandar szkoły Ks. prał. Stanisław Dutka błogosławi sztandar szkoły
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Od 27 września SP w Bączej-Kuninie będzie nosić imię Żołnierzy Niezłomnych. Uroczyste ogłoszenie uchwały Rady Gminy Nawojowa, poprzedzone jednomyślną decyzją uczniów, nauczycieli i rodziców oraz wielomiesięcznymi przygotowaniami, odbyło się na placu przed budynkiem szkoły.

Uczniowie prezentują program artystyczny   Uczniowie prezentują program artystyczny
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Dzieci i młodzież w krótkim programie artystycznym przypomniały historię żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, a zwłaszcza tych, którzy działali na terenie gminy Nawojowa. Występ zakończył Apel Pamięci, przeprowadzony przez przedstawiciela Karpackiego Okręgu Straży Granicznej z Nowego Sącza.

Po nim licznie zebrani goście i mieszkańcy wsi uczestniczyli w Eucharystii pod przewodnictwem ks. prał. Stanisława Dutki, proboszcza parafii bł. Karoliny w Tarnowie, wywodzącego się z Bączej-Kuniny. W homilii ks. Dutka przypomniał nie tylko historię żołnierzy wyklętych, ale i osoby, które pomagały im przetrwać trudny czas. - To m.in. Antoni Cabak, Józef Horowski, Józef Luksa, Józef Lichoń, Filomena Pawla, Władysław Rogóż i inni cierpieli później za to, że podali partyzantom kubek mleka, dali schronienie czy pokazali najlepszą drogę do lasu. Wskazani przez konfidentów trafili do więzienia na wiele lat. Niektórzy wrócili ze zniszczonym zdrowiem, szybko, przedwcześnie odchodząc z tego świata. Straszna była okupacja niemiecka, straszna sowiecka, ale byli to wrogowie zewnętrzni. Nasi rodacy cierpieli najbardziej z rąk swoich, Polaków. Dziś oddajemy hołd żołnierzom niezłomnym, ludziom, którzy im pomagali, i patrzymy w przyszłość z nadzieją, że ofiara ich życia nie zostanie zmarnowana, a miłość do ojczyzny znajdzie swoje miejsce w sercach nowych pokoleń - mówił w homilii kapłan.

Ks. Dutka pobłogosławił podczas Eucharystii sztandar szkoły, przedstawiający m.in. ryngraf z Matką Bożą Częstochowską, który często towarzyszył żołnierzom antykomunistycznego podziemia. Na sztandarze wyhaftowano także motto: „Trwaliśmy, choć miało nas nie być”. Drzewiec sztandaru wieńczy wojskowy orzeł w koronie, przypominający czasy powstania listopadowego i styczniowego.

Dyrektor szkoły Krystyna Łękawska przekazuje sztandar uczniom   Dyrektor szkoły Krystyna Łękawska przekazuje sztandar uczniom
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Sztandar został uroczyście przekazany przez rodziców dyrektor szkoły, a ta przekazała go uczniom. - Wśród żołnierzy niezłomnych byli tacy, którzy żyli wśród nas. W 1947 roku leśniczy z Nawojowej Stanisław Pióro „Emir” utworzył organizację niepodległościową i antykomunistyczną pod nazwą Polska Podziemna Armia Niepodległościowa - mówi dyrektor szkoły Krystyna Łękawska.

Z organizacji, początkowo nastawionej na krzewienie idei niepodległościowych, wyłoniła się grupa zbrojna Żandarmeria, która nosiła nazwę Pierwszy Podhalański Oddział Partyzantów pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Kapelanem grupy był ks. Władysław Gurgacz „Sem”.

Władza komunistyczna od początku chciała zlikwidować PPAN. Udało jej się to m.in. dzięki konfidentom, którzy donosili UB o miejscach pobytu partyzantów.

W maju 1949 roku Stanisław Pióro „Emir” zdecydował o podziale oddziału na trzy grupy. Pierwsza została rozbita w Krakowie, a jej członkowie trafili do więzienia. Kilku z nich, w tym ks. Gurgacza, po pokazowym procesie zamordowano. Drugą grupę UB rozbiło w Kunowie po donosie jednego z gospodarzy. Kilku członków oddziału zginęło od kul. Trzecia grupa, z „Emirem” na czele, chciała dostać się przez Słowację na zachód Europy. Na skutek działań UB partyzanci wpadli w pułapkę. Trzech zginęło od kul, pozostali trafili do więzień, wśród nich m.in. Jan Majocha.

Ks. Jan Majocha   Ks. Jan Majocha
W tle po lewej fotografia jego ojca, żołnierza niezłomnego Jana Majochy
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

- Tato był wtedy kawalerem, miał niewiele ponad 20 lat. W czasie zasadzki został ranny. Trafił do więzienia na 7 lat, choć dostał w zawieszeniu wyrok śmierci. Dopiero w latach 80. XX wieku krakowski sąd ten wyrok uchylił. Miał trudne życie, bo nigdzie nie mógł znaleźć dobrej pracy, ale mimo to zaszczepił we mnie i moich braciach miłość do ojczyzny, silną wiarę w Boga. Nie mówił wiele o więzieniu i tym, co tam przeżywał. Ale musiał to być dla niego bardzo bolesny czas. Więcej dowiedziałem się o nim po śmierci ojca, kiedy otrzymaliśmy dokumenty z IPN - wspomina ks. Jan Majocha, syn żołnierza niezłomnego.

O tym, co spotkało uwięzionych żołnierzy PPAN, przypomniała dyrektor szkoły. - Pozostałych przy życiu czekało śledztwo w Nowym Sączu, połączone z elektrowstrząsami, biciem, przypalaniem nóg w piecu, wieszaniem za nogi na drzwiach, wyrywaniem paznokci i innymi torturami - mówiła.

Szkoła wpisała edukację patriotyczną i historyczną dotyczącą żołnierzy wyklętych-niezłomnych do programu wychowawczego. - Prócz święta szkoły będziemy organizować konkursy, wycieczki, lekcje wychowawcze. Położymy nacisk na poznawanie historii żołnierzy, a szczególnie tych, którzy walczyli na terenie naszej miejscowości. Nawiązaliśmy kontakt ze szkołą w Maciejowej, gdzie istnieje izba pamięci. Zbiorowy patron naszej szkoły będzie nauczycielem wartości, dla których warto nawet oddać życie. Chcę podkreślić, że to przywiązanie do wartości, do ziemi, ojczyzny, wiary jest bardzo silne w mieszkańcach Bączej-Kuniny, dlatego mogło wydać takie owoce w życiu żołnierzy niezłomnych - podkreśla K. Łękawska.

Bohaterów będą codziennie przypominać uczniom specjalna tablica informacyjna, a także pamiątkowy ryngraf w budynku szkoły, który pobłogosławił ks. Majocha.