Jeszcze Polska nie zginęła, dopóki kochamy

ks. Zbigniew Wielgosz

|

Gość Tarnowski 42/2018

publikacja 18.10.2018 00:00

– Miłość jest potęgą ożywczą – dzięki niej żyjemy, dzięki niej żyje naród polski – mówiła w Kopenhadze w marcu 1916 roku Urszula Ledóchowska.

Feretron ze św. Urszulą niesiony podczas procesji w Lipnicy Murowanej. Feretron ze św. Urszulą niesiony podczas procesji w Lipnicy Murowanej.
Archiwum ss. urszulanek

Zniewolona przez zaborców ojczyzna miała żołnierzy, którzy oddawali dla niej życie na bitewnych polach całej Europy. Miała twórców kultury, społeczników. Miała też świętych, którzy miłość do Boga łączyli z miłością do ojczyzny. – Do tych ostatnich należy Urszula Ledóchowska, która nosiła w sobie coś z żołnierza, twórcy i społecznika. Zalążki tych postaw zostały w niej zasiane już w domu rodzinnym. Ojciec Polak, matka Austriaczka. Dziewczyna mogła wyrosnąć na kobietę światową, kosmopolityczkę niezwiązaną z żadną ojczyzną. Mimo to stała się Polką. Był to jej świadomy wybór, który uzasadniała całym swoim dojrzałym życiem – mówi ks. Krzysztof Kamieński, historyk Kościoła i dyrektor diecezjalnego archiwum w Tarnowie.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.