Dlaczego szopa, a nie pałac?

Małgorzata Miczulska /Rodzice Dzieciom

publikacja 27.12.2018 21:00

Tu ojcowie i matki trwają wiernie przy wielu parafialnych inicjatywach w ciągu całego roku. Dla dzieci. Teraz nie mogło być inaczej.

Dlaczego szopa, a nie pałac? Żywa szopka w Muszynie arch. Rodzice Dzieciom

Jest już tradycją, że w noc Bożego Narodzenia, po pasterskiej Mszy św., mieszkańcy i goście parafii bł. Marii Teresy Ledóchowskiej w Muszynie mogą uczestniczyć w inscenizowanym spotkaniu ze Świętą Rodziną, odwiedzając żywą szopkę.

Przytulona do kościoła, gościła małego Jezusa przy dźwięku kolęd, w akompaniamencie nadpopradzkiego wiatru. Chwile płynęły dobrem i wyciszeniem. Nie brakło przemyśleń związanych z tajemnicą Świętej Nocy. Bo dlaczego szopa, a nie pałac, wszak to Król? Dobro się uniża i jest dla wszystkich, jak Miłość, która, chociaż dopiero zrodzona, rozpromienia cały świat, daje nadzieję i wybaczenie, błogosławi.

Gwar prostego życia towarzyszył rozmodlonej grudniowej nocy. Chwile przerywane życzeniami, wymienianymi z przyjaciółmi, sąsiadami, znajomymi, łączyły serca, tworząc więź wspólnego trwania przy Dziecinie. I ofiara modlitwy i pracy. Piękny dar zaangażowania i poświęcenia wiernej grupy mieszkańców, tworzących corocznie to wydarzenie, zostały docenione obecnością wiernych i ciepłym słowem.

- Dbajmy o tradycję, tę wizerunkową również, to momenty niezwykłe i potrzebne wspólnotowo nam wszystkim - mówił proboszcz ks. Franciszek Niemiec. - Pamiętajmy też, by w radości przeżywania tajemnicy Świętego Czasu, nie zapomnieć o zaproszeniu tego najważniejszego Gościa. Niech żłóbek nie pozostanie pusty i niechaj w nim, tak jak w naszych sercach prawdziwie narodzi się Chrystus - dodał.

Drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia, trwając jeszcze przy żłóbku, myślami i dobrocią serca dotykaliśmy odległych chrześcijańskich misji. W parafii pw. bł. Marii Teresy Ledóchowskiej w Muszynie tradycja pomocy biednym krajom postrzegana jest jako powinność.

Dlaczego szopa, a nie pałac?   Jedna z grup kolędników misyjnych z proboszczem ks. Franciszkiem Niemcem arch. Rodzice Dzieciom Rozesłanie kolędniczych grup miało miejsce po przedpołudniowej Mszy św. Z troską i błogosławieństwem wyprawił grupy dziewcząt i chłopców proboszcz parafii ks. Franciszek Niemiec.

- Uczcie się szlachetności, szczerości i poświęcenia, dotkniecie tym samym myśli Boga, tych, które kieruje do najwierniejszych i pokornych - zachęcał.

Ruszyli: Maryje z Józefami, anioły, dzieci różnych narodowości. Wędrowali jednak inaczej, z nadzieją, odwagą, prośbą. Bo przecież nie dla siebie, a dla rówieśników z Rwandy i Burundi.

Serca parafian otwarte dla potrzebujących i tym razem okazały się miłosierne. By chronić życie, poprawić stan edukacji, by wesprzeć tworzenie chrześcijańskich formacji wspierających potrzebujące dzieci.

Dobroć serca ma wielką moc, a połączona z ofiarą czasu i trudem niełatwej rozmokniętej grudniowym śniegiem drogi, tworzy najpiękniejszą dziecięcą modlitwę. To muzyka czystej duszy, to szept rodzącej się ofiarności dla innych, już teraz, gdy ma się zaledwie kilka lat. Siła rodziny wsparła piękne dzieło młodych. Ojcowie i matki trwają wiernie przy wielu parafialnych inicjatywach, rodzących się w ciągu całego liturgicznego roku.