Media służą nam, a nie my im

Anna, Krzysztof, Franciszek i Jan Więckowscy

publikacja 05.03.2019 10:04

Nie mają telewizora, ale korzystają z internetu. Dzieci nie mają smartfonów, a smartwatche służą im podczas wakacji, żeby nie zgubili się na plaży. Jak sobie radzą z mediami rodzice i chłopcy?

Rodzina Więckowskich Rodzina Więckowskich
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Anna: Telewizor wydaje się passe. Dziś korzysta się przede wszystkim z internetu. Jeśli włączamy chłopcom jakieś gry, filmy czy programy, to wiemy, co oni oglądają. Mam z synami dobry kontakt i wiem, że nawet gdyby coś zobaczyli złego w sieci, to przyjdą i mi o tym powiedzą. Codziennie czytam dzieciom, dzięki czemu rozwijają swoją wyobraźnię. Nawet mężowi czasem zdarza się podsłuchiwać i widać, że jest zainteresowany lekturami chłopców, zwłaszcza opowieścią Marka Kamińskiego o jego mierzeniu się z różnymi trudnymi wyzwaniami. Edukacja medialna naszych dzieci i nas samych jakoś dzieje się naturalnie, zauważamy zagrożenia, jakie niesie ich nadużywanie, ale z drugiej strony nie demonizujemy tego świata, ponieważ od nas zależy, jak będziemy w nim żyć.

Krzysztof: Chłopcy mają wyznaczone granice czasu, jeśli chodzi o gry komputerowe. Nastawiamy im zegarek kuchenny, który sygnalizuje dźwiękiem koniec zabawy. Zajmują się m.in. tworzeniem swoich wirtualnych światów. Lubimy wspólnie oglądać filmy przez pośrednictwo internetu. Mamy rzutnik multimedialny, jakieś głośniki z subuferem. Organizujemy sobie więc małe rodzinne kino, z dobrym jedzonkiem. A przy okazji rozmawiamy o tym, co oglądaliśmy, szczególnie wtedy, kiedy pojawiają się jakieś smutne, trudne obrazy. Nie jesteśmy amiszami, którzy rezygnują ze współczesnych technologii i środków komunikacji. Staramy się po prostu w miarę mądrze, rozsądnie z nich korzystać.  

Franciszek: Kilka razy w tygodniu gram na komputerze ok. pół godziny. Jak mi się zdarzy dłużej siedzieć w grze, zaczynają mnie boleć oczy. Widać zbyt długie siedzenie przed monitorem mi nie służy. Nie mam smartfona, choć czasem by się przydał, zwłaszcza z dostępem do internetu. Ostatnio na harcerskim trepcoku drużynowy kazał nam wejść na odpowiednią stronę, by rozwiązać jakiś quiz, na szczęście kolega miał smartfona i mogłem razem z nim rozwiązać zadania. Uczę się breakdance i przydałby się smartfon, by puścić sobie muzykę do tańczenia. Na razie tak zwana komórka mi wystarcza, służy przede wszystkim do dzwonienia. Póki co, mam codziennie wiele innych rzeczy do zrobienia. Jestem harcerzem, ćwiczę wspinaczkę, grę na gitarze, lubię jeździć na rowerze, snowbordzie. 

Janek: Dobrze, że nie mamy telewizora. Zauważyłem, że jak jestem u babci i tam oglądam telewizję, to się robię strasznie leniwy, tylko bym leżał, patrzył i najchętniej jadł coś dobrego. Od tego później zaczęłyby mnie boleć oczy, plecy i urósłby mi wielki brzuch. Ponadto straciłbym wiele czasu, a mogę go przeznaczyć na książki, sport, grę na keyboardzie czy… gry planszowe.