Dziergają i szyją, by otulić dzieci, które zmarły za wcześnie

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 09.03.2019 08:40

W Tarnowie w Dzień Kobiet odbyło się spotkanie małopolskiej grupy Tęczowego Kocyka.

Dziergają i szyją, by otulić dzieci, które zmarły za wcześnie Spotkanie stało się okazją do wymiany doświadczeń w dzierganiu, ale także podzielenia się włóczkami, nićmi, materiałami, które podarowali ludzie dobrej woli. Same poświęcają nie tylko czas, ale mocno angażują się w sprawę Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Tęczowy Kocyk to ogólnopolska inicjatywa, która powstała prawie 3 lata temu z myślą o dzieciach, które zmarły za wcześnie. Jak wcześnie - można to ocenić po wielkości powstałych kocyków, czapeczek, bucików, szatek. Są dziergane na drutach, szydełku, szyte na maszynie, ręcznie wykańczane. Wszystko śliczne, za darmo i z serca. Takich rzeczy kupić się nie da. Maleństwa są ubierane w nie na pożegnanie, by miały godny pochówek.

Jedne panie szydełkowanie mają we krwi, wyniosły tę umiejętność z domu, inne uczyły się z YouTubem. Jedno jest pewne - kiedy się zacznie, trudno przestać. Robią na drutach czy szydełku w domu, słuchając telewizji, w autobusie, pociągu, a nawet podczas urlopu... w Grecji.

- Można to porównać do narkotycznego stanu. Muszę robić te kocyki po prostu. Kiedy powstaje jeden, już przychodzi myśl o tym, jak zrobić kolejny, który będzie jeszcze ładniejszy. Podchodzimy do tego z ogromnym uczuciem i zaangażowaniem. Wcale to nie jest łatwe, kiedy towarzyszy temu tyle emocji, wiele rzeczy się przypomina, ale to też rodzaj terapii - mówi pani Iwona, opowiadając o stracie swojego dziecka, ale i innych, które opuściły kogoś z bliskich.

- Nigdy nie zobaczyłam swojego drugiego dziecka. Miałam łzy w oczach, kiedy o nim myślałam, a dopiero teraz, kiedy mogłoby mieć 36 lat, potrafię o tym mówić spokojnie - dodaje pani Krystyna, która działa w grupie od jesieni.

Dziergają i szyją, by otulić dzieci, które zmarły za wcześnie   W spotkaniu wzięło udział kilkanaście pań, głównie z Tarnowa Beata Malec-Suwara /Foto Gość

- Moja córka mówi, że to jest najbardziej dołujące hobby, jakie mogłam sobie znaleźć, a ja to widzę zupełnie odwrotnie - jako coś bardzo serdecznego i ciepłego. To pocieszenie dla mamy, wyraz dobroci i wyciągnięcia dłoni do kogoś, kto boryka się ze stratą. Ciężko to ubrać w słowa, ale cieszę się, że wkroczyłam do akcji i znalazło się zastosowanie dla mojego hobby - mówi z kolei pani Maria, z szydełkiem obznajomiona od lat.

Każda z pań specjalizuje się w czymś innym - jedne szyją, drugie szydełkują, robią na drutach. Powstają szatki, rożki, kocyki, czapeczki, buciki, zabawki, obowiązkowo do każdego zestawu dziergane motylki i niezapominajki.

Dziergają i szyją, by otulić dzieci, które zmarły za wcześnie   Każda z powstających rzeczy jest wyjątkowa, bo to jedyna, jaką maluszek otrzyma Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Kiedy właścicielka pasmanterii słyszy, dla kogo jest włóczka czy kordonek, obniża cenę. Też chce mieć w dobrym swój udział. Panie otrzymały także kilka sukien ślubnych, które przerobiły na anielskie szatki. Drogich sukien i takich z kryształkami Swarovskiego.

Do akcji zbiórki włóczek włączają się szkoły i młodzież z grup parafialnych. - Dzięki inicjatywie młodzieży z Czchowa i ks. Wojciecha Karpiela otrzymałyśmy już kilka takich dostaw. Ksiądz Wojciech zresztą sam ma kilka zestawów rożków w pełnej rozmiarówce w swojej kancelarii i kiedy spotyka rodziców po stracie dziecka, pyta ich o to, czy mają w co otulić dzieciątko. Jeśli nie, wręcza im zestaw - mówi Joanna Sadowska, małopolska koordynatorka "Tęczowego Kocyka".

Dziergają i szyją, by otulić dzieci, które zmarły za wcześnie   Joanna Sadowska - małopolska koordynator "Tęczowego Kocyka" Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Jak wyjaśnia, na terenie Małopolski są tylko dwa szpitale, które nie dołączyły do inicjatywy, choć to pewnie tylko kwestia czasu, dlatego tak ważne jest, by mówić głośno o prawach rodziców po poronieniu dziecka, by wiedzieli, że mogą swoje maleństwo pochować i przeżyć żałobę po nim.

Trudno powiedzieć, ile osób w sumie zaangażowanych jest w akcję. Na ogólnopolskim Facebooku "Tęczowego Kocyka" jest 11 tys. pań, w Małopolsce - 370, z czego prężnie działa ok. 40 wolontariuszek. - Rozmach jest coraz większy. Jeszcze do niedawna wspierałyśmy województwo świętokrzyskie, teraz już sobie sami radzą. Będziemy więc pomagać "Tęczowemu Kocykowi" na Podlasiu i to cieszy, bo jesteśmy w stanie to zrobić. Nie robimy tych rzeczy po to, by leżały w szafie - mówi Joanna Sadowska, małopolska koordynator "Tęczowego Kocyka".

Rożki są opatentowane, nie można ich wykonywać według własnego pomysłu. Poza tym ogromną wagę przykłada się tutaj do ich jakości. - Jest to jedyna rzecz, jaką to dziecko dostanie, musi być więc wyjątkowa - dodaje małopolska koordynator.