Dziś św. Kingi, patronki diecezji

Archiwum Gościa Tarnowskiego

publikacja 24.07.2019 10:43

Wszyscy kojarzą ją ze Starym Sączem, tymczasem najdłużej mieszkała w Nowym Korczynie.

Ks. Grzegorz Kowalik, kustosz sanktuarium św. Kingi, zaprasza do Nowego Korczyna. Ks. Grzegorz Kowalik, kustosz sanktuarium św. Kingi, zaprasza do Nowego Korczyna.

Świętą Kingę wszyscy zwykli kojarzyć z górnikami z kopalni soli i ze Starym Sączem. Jako Pani Ziemi Sądeckiej wrosła w to miejsce, tu się o niej pamięta i od wieków czci. Choć od zawsze patronowała miastu, dopiero w tym roku została jego oficjalną patronką, zatwierdzoną pieczęcią Stolicy Apostolskiej. Stary Sącz ma ją też w miejskim herbie. Tu Kinga spędziła 13 lat. Wcześniej przez 40 lat mieszkała w Korczynie, gdzie jej kult swego czasu zamarł zupełnie. – Nawet obraz Kingi w ekstazie, jak ją malowano w XVII w., znajdujący się w przedsionku klasztoru w Nowym Korczynie, przerobiono na Matkę Bożą Bolesną – zauważa ks. Ryszard Banach, historyk. Dziś jest inaczej, ale... 


Kinga i kilka wagonów srebra


Stary Korczyn. To tu w 1226 roku przychodzi na świat książę Bolesław, długo wyczekiwany syn Leszka Białego. – Tak się nim cieszy, że na jego cześć zakłada miasto Bolesław po drugiej stronie Wisły – przypomina ks. Banach. 
Bolesław jest dzieckiem, gdy umiera jego ojciec. Grzymisława, wdowa po Leszku Białym, chce, aby przejął tron, tyle że Konrad Mazowiecki jako brat uważa, że to on ma do niego większe prawo. Chcąc umocnić pozycję Bolesława, Salomea, jego starsza siostra, szuka dla niego poparcia na dworze węgierskim. Bywa tam z racji swego małżeństwa z Kolomanem, bratem Beli IV – ojca Kingi. 
Ani Beli, ani matce Kingi małżeństwo z Bolesławem się nie podoba. Bela pisze nawet do papieża, że musi córki wydawać za byle kogo ze względu na najazdy tatarskie. Chcąc swojej córce wynagrodzić to, że wychodzi za mąż tak marnie, daje jej duży posag. Bardzo duży – 40 tys. grzywien. – Mówiono, że to było kilka wagonów srebra. Za te pieniądze Bolesław wybuduje Kraków i założy wiele miast – dodaje ks. Banach.


Książęca rezydencja i konflikty


Według życiorysu Salomea włożyła Kingę do skrzyneczki i wywiozła do Polski. W Wojniczu dochodzi do tzw. pokładzin Bolesława i Kingi. On ma 13, a ona 5 lat. Kładą ich obok siebie na łóżku i wedle tradycji dochodzi do zaślubin, pro futuro – oczywiście. 
Najprawdopodobniej w 1258, już jako książę krakowsko-sandomierski, Bolesław wybiera Korczyn na swoją siedzibę, wznosząc tu zamek, który staje się podstawą Nowego Miasta Korczyna. Mieszka w nim Kinga. Mężowi mówi, że chce zachować czystość. Wzburzony Bolesław zostawia ją i jedzie do Krakowa. Kinga myśli nawet o powrocie do taty na Węgry. Bolesław, nie chcąc do tego dopuścić, wraca i zgadza się na jej warunki. 
W 1256 roku, trzy lata po kanonizacji Stanisława Biskupa, Kinga funduje w Nowym Korczynie klasztor mu poświęcony, do którego sprowadza franciszkanów. Zresztą i w ten proces kanonizacyjny bardzo się angażuje. Nowy Korczyn jest wówczas niezwykle znaczącym miejscem. Nawet kiedy Kraków jest już oficjalną stolicą Polski, to w Korczynie zapada wiele ważnych decyzji. Tu wystawiono m.in. dokument fundacyjny Starego Sącza w 1257 roku. 
Kiedy po śmierci Bolesława Leszek Czarny przejmuje Kraków i Sandomierz, chce też Kindze odebrać Ziemię Sądecką, którą ona dostała od Bolesława w posagu. – Spór ten oparł się nawet o papieża. Godzą się dopiero na zamku w Czchowie w 1283 roku, gdzie oficjalnie Leszek Czarny podpisuje, że Kinga jest właścicielką Ziemi Sądeckiej i że może w Starym Sączu założyć klasztor – przypomina ks. Banach.
Po śmierci Leszka wracają konflikty, spory i walki. Tym razem pomiędzy Wacławem czeskim, Władysławem Łokietkiem i Lwem, synem Konstancji ze Lwowa, który uważał, że także ma prawo do tych ziem. To wtedy Kinga musi uciekać w Pieniny. 


Święte kłamstwo


– Bolesław był bardziej księciem sandomierskim niż krakowskim – zauważa ks. Banach. – Ziemia Krakowska i Kraków były mu dane, Ziemia Sandomierska była mu dziedziczna. Tu najlepiej mu się mieszkało, a w końcu stąd też było niedaleko do Krakowa – motywuje historyk.
Kinga jeździła do Krakowa, Słopnic, Pacanowa, po drodze leczyła trędowatych, ale do Korczyna wracała. Bardzo angażowała się w opiekę nad biednymi, a szczególnie sierotami. Przypomina o tym figura św. Kingi z sercem w dłoni, znajdująca się w kościele św. Stanisława. Z tego czasu pochodzi wiele legend. Jedna jest o tym, jak początkowo niechętny tej działalności Bolesław przyłapał Kingę, jak szła przez Nidę, niosąc chleby dla biednych. „Co tam niesiesz?” – pyta. Wystraszyła się i powiedziała, że kwiaty do kościoła. Jakież było Bolesława – i Kingi też – zdziwienie, gdy okazało się, iż w koszu faktycznie znajdują się świeżo rozkwitłe pąki róż. – Pan Bóg zrobił dla Kingi wszystko, nawet żeby jej kłamstwo było święte – komentuje ks. Banach. 


Źródełko cudownie zarośnięte


Święta Kinga słynęła ze stawiania sobie nader wysokich wymagań, jeśli chodzi o posty i umartwienia. Wedle podań, zwykła też wykradać się z zamku do kościółka św. Mikołaja – w którym, jak chce legenda, drzwi same przed nią się otwierały – i spędzać tam całe noce na modlitwie. Dziś nie ma już śladu po wiekowym kościółku, stoi tu jednak studzienka z kamienną figurą św. Kingi. Napis na postumencie głosi: „Którzy w tym mieysczu łaski doznawają niechay tyż pokłon św. Patronce oddawają. Jan y Marianna R.P. 1820”. – Ponoć studzienkę tę kazała wykopać św. Kinga. Do dziś mówi się, że woda w niej ma właściwości uzdrawiające, leczy wzrok, ale nie tak łatwo do tego zdroju łask trafić – mówi ks. Banach. – Kiedy przychodziłem tu jako dziecko, trzeba było przechodzić przez grządki, a po wodzie skakały żaby – wspomina ks. Ryszard, pochodzący z parafii Gręboszów, leżącej po drugiej stronie Wisły.

W latach 90. figurę zadaszono, a studzienkę przykryto. Niewiele więcej da się zrobić, ponieważ teren jest prywatny, a właściciel nie chce go sprzedać. 
Potrzeba wyobraźni 
Najlepiej więc do Nowego Korczyna przyjechać w czasie lipcowego odpustu. 16 grudnia 2015 roku bp Jan Piotrowski erygował w kościele św. Stanisława diecezjalne sanktuarium św. Kingi. – Ksiądz biskup szczególnie związany jest z tymi stronami, pochodzi niedaleko stąd i bywał tutaj często. Bardzo mocno zachęcał do tego, żeby kult św. Kingi tu się rozwijał – wyjaśnia ks. Grzegorz Kowalik, kustosz sanktuarium w Nowym Korczynie. Z jego inicjatywy od tamtego roku odbywa się więc tutaj diecezjalna pielgrzymka w sobotę najbliższą dacie 24 lipca. W niedzielę z kolei mają miejsce organizowane przez gminę od kilkunastu lat Kingonalia. Ponadto w każdy pierwszy wtorek miesiąca odbywa się tu od roku trzygodzinne nabożeństwo ku czci św. Kingi. 
– Sobotnia pielgrzymka rozpoczyna się zwiedzaniem Korczyna. Członkowie Towarzystwa Ziemi Korczyńskiej oprowadzają pielgrzymów po mieście, opowiadając o jego historii – mówi ks. Kowalik. Przy zwiedzaniu potrzeba wyobraźni, ponieważ wiele z tych zabytkowych miejsc niszczeje albo nie istnieje. Przewodnicy mówią o domu Jana Długosza, w którym są podobno przepiękne piwnice, ale częściowo zalane wodą i nie da się ich zwiedzać. – Tu, w Korczynie, była tzw. Akademiola, a jezuici mieli tu jedną z najsłynniejszych drukarni, o czym mało kto pamięta – przypomina ks. Ryszard Banach. To tu powstał najstarszy polski przekład Biblii, tzw. Biblia królowej Zofii. 
Po zamku nic się nie zachowało. No, może kamień, który użyto do budowy synagogi, którą ostatnio częściowo zrewitalizowano. Zwiedzić trzeba koniecznie kościół parafialny pw. Trójcy Przenajświętszej należący swego czasu do jezuitów. I oni przez wiele lat dbali tu o kult św. Kingi. Można zobaczyć dom, tzw. starą pocztę, w której stacjonował Piłsudski. Zwiedzanie kończy się przy źródełku św. Kingi, skąd procesyjnie przechodzi się do nowo ustanowionego sanktuarium św. Kingi w kościele św. Stanisława.