Parafianie ratują kościół

Beata Malec-Suwara

|

Gość Tarnowski 36/2019

publikacja 05.09.2019 00:00

Znana jedynie z legend historia o zapadającej się świątyni mogła wydarzyć się naprawdę w Nowym Wiśniczu.

Parafianie ratują kościół Proboszcz miejsca ks. Krzysztof Wąchała opowiada o pracach, jakie zostały już wykonane przy zabytkowym kościele. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Piękny wczesnobarokowy zespół kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Nowym Wiśniczu, w którego skład wchodzą świątynia, plebania, cmentarz kościelny, dzwonnica oraz ogrodzenie z dwiema kruchtami, powstał w latach 1618–1621 z inicjatywy i fundacji Stanisława Lubomirskiego, założyciela miasta. Kompleks ten już w 1933 roku został wpisany do rejestru zabytków. Perełka Nowego Wiśnicza – piękna, odrestaurowana świątynia – boryka się z ogromnym, niewidocznym gołym okiem, problemem.

Mocno zniszczone fundamenty i sklepienie zagroziły katastrofą budowlaną. Jak tłumaczy proboszcz miejsca ks. Krzysztof Wąchała, problem zdradzały liczne pęknięcia widoczne na sklepieniu oraz na zewnętrznej i wewnętrznej linii ścian. Powagę przedawaryjnego stanu budowli wykazała ekspertyza konstrukcyjna kościoła wykonana w 2014 roku. Ujawniła, że pęknięcia są na całej grubości ścian kościoła, najbardziej osłabionych na linii okien, a także poważne i budzące niepokój rozszczelnienia w sklepieniu, nie tylko wzdłuż nawy głównej i prezbiterium, ale też boczne przy zakończeniach łuku tęczowego. Niewiele lepiej było z fundamentami kościoła.

– Problem dostrzeżono już w 1958 i 1959 roku. W wydanych w tych latach orzeczeniach, opracowanych m.in. przez inż. Mariana Fuksę, które znalazłem, porządkując papiery w archiwum parafialnym, mowa jest o zagrożeniu, jakie stwarza nierównomierne osiadanie fundamentów kościoła. Już wtedy zastanawiano się nad problemem pęknięć i nad tym, co zrobić, żeby świątynię wzmocnić, zwłaszcza sklepienie nad nawą główną i prezbiterium. Na etapie planów jednak sprawa się zakończyła, uznano, że nie jest jeszcze tak źle – mówi ks. Krzysztof Wąchała.

Plebania w Nowym Wiśniczu.   Plebania w Nowym Wiśniczu.
Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Ustalono co najmniej kilka powodów niszczenia konstrukcji kościoła. Jednym jest grunt, na którym on stoi. To plastyczna i podatna na wilgoć glina pylasta. Budowniczowie kościoła zdawali sobie z tego sprawę i zastosowali wiele rozwiązań stabilizujących świątynię. Niestety, niektóre z nich uległy zniszczeniu w czasie wielkiego pożaru Nowego Wiśnicza w lipcu 1863 roku. Spalił się wtedy dach kościoła, który udało się odbudować dopiero po 15 latach.

– Nie ma się co dziwić, wtedy cały Wiśnicz zgorzał. Nic, co drewniane, nie zostało. Na pewno dach czymś przykryto, ale te materiały nie były z pewnością zbyt trwałe, nie dawały pełnej izolacji przed deszczem, śniegiem czy mrozem. Następowało więc niszczenie sklepienia, pierwotnej polichromii, odpadanie tynku – analizuje wiśnicki proboszcz.

Równowagę sklepienia naruszyły także zmiany geometrii dachu i konstrukcji więźby dachowej podczas jej odbudowy po pożarze. Miały one wpływ także na osłabienie fundamentów. Czas robił swoje. Dziś liczne defekty więźby dachowej, zwłaszcza nad prezbiterium kościoła, lokalne rozluźnienia fundamentów i sklepienia wymagają natychmiastowej interwencji. Nie kosmetycznej, polegającej na zatynkowaniu pęknięć, ale prac konstrukcyjnych wzmacniających i ratujących budowlę. Parafia prowadzi je od 2015 roku przy niemal systematycznym wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, ogromnym – Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie oraz innych instytucji. Wiele kosztów parafia musi pokryć sama poprzez wkład własny.

Najpierw zabezpieczono uszkodzoną konstrukcję sklepienia. Spinają je zamontowane co 1 metr stalowe płaskowniki. Położono nową izolację. Wzmocniona została więźba dachowa. – Nad prezbiterium nadal trwają prace, tam więźba jest w fatalnym stanie. W dużym stopniu uległa destrukcji, niektóre jej elementy leżą na sklepieniu – mówi miejscowy proboszcz. Od 2018 roku trwają także prace przy fundamentach kościoła. Polegają na kotwieniu w nich 12-metrowych niskociśnieniowych pali iniekcyjnych. Rok temu udało się ich wprowadzić 12, w tym roku około 40. Docelowo ma ich być 91.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.