Marcinkowice. 25 lat KSM

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 07.12.2019 21:56

Duszpasterze oraz byli i obecni członkowie parafialnego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży świętowali srebrny jubileusz.

Uczestnicy jubileuszowego spotkania. Uczestnicy jubileuszowego spotkania.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Mszą św. w kościele parafialnym w Marcinkowicach rozpoczęto 7 grudnia świętowanie 25. rocznicy powstania oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Eucharystii przewodniczył obecny asystent oddziału ks. Krzysztof Mirek, a homilię wygłosił ks. Marcin Baran, diecezjalny asystent KSM i dyrektor wydziału duszpasterstwa młodzieży tarnowskiej kurii. Na jubileusz przyjechali także księża asystenci oddziału, a także przyjaciele, współpracownicy i przedstawiciele zarządu KSM Diecezji Tarnowskiej.

Inicjatorem założenia w Marcinkowicach oddziału KSM był wieloletni proboszcz ks. Józef Babicz. - Przed wojną moja mama należała do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej. Była szefową oddziału w Jasieniu. Wiele o nim opowiadała i kiedy biskup zaproponował, żeby reaktywować KSM, chętnie podjąłem się realizacji tego pomysłu w Marcinkowicach - opowiada ks. Babicz, który podkreśla, że zobaczył w KSM wielką wartość. - Najbardziej zafascynowały mnie dwa filary stowarzyszenia: Bóg i ojczyzna. W KSM jest więc formacja religijna, duchowa, ale i patriotyczna. Dla mnie KSM to takie harcerstwo w Kościele - tłumaczy kapłan.

Po pierwszym spotkaniu niektórzy stwierdzili, że to nie dla nich, ale została grupa około 20 osób, która rozpoczęła 25 lat temu działalność stowarzyszenia. Pierwszym prezesem oddziału był Adam Brdej. - Od dziecka byłem zaangażowany w różne grupy działające w parafii. Należałem do Liturgicznej Służby Ołtarza, formowałem się w Ruchu Światło- Życie, byłem animatorem. Trafiłem w końcu swoim życiu na moment, w którym powstał oddział KSM w mojej parafii, wyłoniła się grupa chętnych do działania osób, do której i ja dołączyłem. Nie mieliśmy wówczas takich możliwości technicznych i mobilnych jak dzisiaj, ale nie brakowało nam zapału, chęci, dobrej woli, by wiele pomysłów zrealizować, tworząc przy tym wspaniałą wspólnotę - mówi pan Adam.

Drugi prezes parafialnego oddziału KSM w Marcinkowicach Piotr Sowa miał podobną drogę do stowarzyszenia co Adam Brdej. Był jak on ministrantem i lektorem, bardzo blisko związanym z kościołem parafialnym. - To były świetne czasy. Były rekolekcje, rajdy, wyjazdy integracyjne. Byłem kawalerem i miałem więcej czasu niż teraz, choć swoją robotę w warsztacie stolarskim ojca trzeba było wykonać. Ojciec kończył pracę o 17.00 i szedł często na ryby, a ja na spotkania KSM i do domu parafialnego - opowiada pan Piotr.

Ówczesny i pierwszy asystent oddziału ks. Marcin Mikulski wspomina, że młodzież była bardzo chętna do działania w stowarzyszeniu. - Niezapomniane były wyjazdy, rajdy, wycieczki. Łączyły nas wspólne wartości, czyli Bóg, honor i ojczyzna. Ponadto kładliśmy nacisk na naukę cnoty i pracę dla parafii. pięknym gestem KSM, kiedy odchodziłem do pracy w parafii św. Jakuba w Tuchowie, było nadanie mi tytułu Honorowego Członka KSM w Marcinkowicach, co sobie do dzisiaj bardzo cenię. Nasza znajomość nie zakończyła się wraz ze zmianą parafii. W Tuchowie powstał oddział KSM i często przyjeżdżałem z młodzieżą do Marciknowic na rekolekcje, ferie i wakacje - opowiada ks. Marcin. Dzięki tym przyjazdom Piotr Sowa poznał swoją przyszłą żonę, która należała do KSM w Tuchowie. W sumie w ciągu 25 lat istnienia oddziału wyszło z niego pięć małżeństw.

Obecnie w oddziale jest 13 osób. Prezesem jest Monika Zwolińska, która zaangażowała się na poważnie w życie parafii w I klasie gimnazjum. - Podeszłam raz w szkole do księdza proboszcza i powiedziałam, że mu pomogę w duszpasterstwie młodych. Nie było łatwo ich w nie włączyć - mówi z uśmiechem dziewczyna. Najpierw zaczęło się od noszenia figury Matki Bożej Fatimskiej, później powstała róża różańcowa młodych, a w końcu włączyłam się w KSM, w którym jestem do dzisiaj. Dzięki temu miałam i mam okazje być bliżej Pana Boga podczas Eucharystii, rekolekcji, czuwań. Wspaniałym doświadczeniem było poznawanie innych kaesemowiczów, popatrywanie ich działań. Stowarzyszenie wiele mi pomogło w kształtowaniu mojej osobowości i duchowości - podkreśla Monika.