Ks. Dziewiecki: Po co ten kocyk?

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 14.02.2020 19:40

W sanktuarium bł. Karoliny w Zabawie odbywa się dzień skupienia członków wspólnoty osób uzależnionych i współuzależnionych "Pomocna dłoń" z Tarnowa.

Ks. Dziewiecki: Po co ten kocyk? Ks. Marek Dziewiecki w kościele w Zabawie. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Spotkanie odbywa się pod hasłem: "Patologia czy trudna miłość?". Gościem specjalnym jest znany w całej Polsce psycholog ks. dr Marek Dziewiecki. Najpierw wygłosił konferencję w hotelu Zabawa, potem kazanie w czasie Mszy św. w sanktuarium, a po niej znów spotkał się z uczestnikami, odpowiadał na pytania.

Osoby żyjące z uzależnionymi albo zacinają się w sobie, nie bronią się, niczego nie robią, bo myślą, że ślub brały "na dobre i złe", więc teraz jest złe i to trzeba zdusić w sobie, a religia zabrania bronienia się. Inni idą za pierwszym odruchem - od razu się rozwodzą, rozstają na całe życie.

- Myślenie, że nie wolno się bronić tym, którzy mieszkają z uzależnionym, żonie czy mężowi, jest błędna. Bronienie się przed krzywdzicielem jest wyrażeniem miłości do krzywdziciela, bo wtedy on ma mniej ofiar na sumieniu. Oczywiście, bronimy się, ale nie przestajemy mądrze kochać, nie mszcząc się. Im bardziej się bronimy, tym bardziej kochamy - mówił ks. Dziewiecki.

Jak pomóc uzależnionemu mężowi, ojcu, synowi, matce, córce itd.? Ksiądz Dziewiecki odpowiada: okazywać twardą miłość. - Wielu uzależnionych opowiadało mi, że do pionu stawia ich to, kiedy muszą ponieść wszelkie konsekwencje swoich czynów, swojego uzależnienia - mówił.

Pani Barbara, uczestnicząca w spotkaniu członkini wspólnoty "Pomocna dłoń", przyznaje, że przychodzi chwila, kiedy rodzina przestaje kryć, przestaje pudrować postępowanie męża, ojca, a zaczyna stawiać twarde warunki. - Pijący, uzależniony ma swoje dno. Każdy inne. Dla jednego będzie to wtedy, kiedy zapomni przez wódkę odebrać dzieci z przedszkola, dla innego dopiero utrata rodziny, majątku jest impulsem do trzeźwienia. Wiele zależy jednak od tego, co robi rodzina - przyznaje.

Ksiądz Dziewiecki opowiadał, że kiedyś na kazaniu wiele lat temu zachęcał, by kiedy np. mąż przychodzi pijany i pada w przedpokoju, zamknąć drzwi na klucz, żeby złodziej nie wszedł, i zostawić go tam, gdzie upadł, choć leży wymięty i zwymiotował. "Kiedy wstaje i próbuje bić, wzywamy policję. Jak nie zadziała, kieruje się sprawę do sądu, który orzeka zakaz zbliżania się, przymusową terapię. Gdy wraca i podnosi rękę znowu, trzeba zacząć całą procedurę od nowa" - tłumaczył wtedy. Kiedy jednak zasugerował, żeby temu mężowi, który wszedł i upadł, na zimną posadzkę podłożyć koc (ale stary), ktoś po Mszy św. skontrował go. - Przyszedł trzeźwiejący alkoholik i powiedział: "Proszę księdza, wszystko to prawda, co ksiądz mówił, tylko po co ten kocyk podkładać?". Wyszedłem jeszcze do ludzi i wycofałem się z kocyka. Miał rację. Uzależniony musi w 110 proc. ponosić wszystkie, ale to wszystkie konsekwencje uzależnienia. Musi. Kocyk to symbol. To jest namiastka komfortu. A należy właśnie uzależnionemu całkowicie zburzyć komfort picia. Bezwzględnie - mówił ks. Dziewiecki.

Zdaniem ks. Marka, okazywanie twardej miłości wcale nie sprawia, że uzależniony uwierzy, iż jest kochany. - Nie uwierzy i nic na to nie poradzicie. Co więcej, im mądrzej kochacie, tym bardziej będzie krzyczał, że nie kochacie. Człowiek w czynnej fazie uzależnienia - alkoholik, erotoman, hazardzista, narkoman, który jeszcze lata po tym swoim niebie i jeszcze się nie nacierpiał na tyle, żeby się odkłamać i zacząć nad sobą pracować - nie chce być kochany - tłumaczył.

Ks. Dziewiecki: Po co ten kocyk?   Mszy św. przewodniczył ks. Dariusz Mikowski, opiekun wspólnoty "Pomocna dłoń". Grzegorz Brożek /Foto Gość

Wspólnota "Pomocna dłoń", która gromadzi się w parafii w Tarnowie-Klikowej, jak mówi jej opiekun ks. Dariusz Mikowski, działa od 7 lat i skupia kilkadziesiąt osób. - Brakuje takich wspólnot. Myślę, że przydałoby się więcej takich grup. My skupiamy uzależnionych i współuzależnionych. Bardzo wiele zależy od rodzin, jak potoczy się historia uzależnienia ich bliskich - mówi ks. Dariusz. Tymczasem wiele z nich nie wie, jak postępować, wstydzi się szukać pomocy. - Przychodzą do nas członkowie rodzin uzależnionych sponiewierani, żyjący bez nadziei. Zmieniają u nas spojrzenie, optykę. Odzyskują radość, pokój, uczą się żyć w nowej sytuacji - dodaje ks. Darek.