Czermna. Perła w lesie

Joanna Sadowska

publikacja 26.05.2020 21:41

W czasie pandemii szukamy ratunku w Maryi, która poprzez cudowne obrazy rozsiane po całej diecezji wciąż przypomina, że jest z nami w dobrej i złej doli.

Pielgrzymi zmierzający na koronację obrazu w 2011 roku. Pielgrzymi zmierzający na koronację obrazu w 2011 roku.
Grzegorz Brożek /Foto Gość

Matka Boża chroni miejscową ludność od stuleci. To dzięki jej wstawiennictwo Niemcy podczas II wojny światowej nie tylko nie rozstrzelali 50 pojmanych mężczyzn, ale i wypuścili ich do domu.

Czermna to wyjątkowa perła na mapie naszej diecezji. Ukryta wśród lasów i pagórków stanowi maryjne centrum pielgrzymowania. - Oprócz naszych diecezjan wiele osób przyjeżdża z sąsiedniej diecezji rzeszowskiej. Miejsce odwiedzają dzieci pierwszokomunijne, bierzmowani i pielgrzymi z całej Polski - mówi ks. Stanisław Madeja, kustosz w Czermnej.

Koronatorem obrazu był bp Wiktor Skworc.   Koronatorem obrazu był bp Wiktor Skworc.
Grzegorz Brożek /Foto Gość

Według tradycji obraz liczy 330 lat i pochodzi z Niemiec lub Czech. Przedstawia on Matkę Bożą trzymająca na lewej ręce Dzieciątko Jezus, w prawej zaś berło i określane jest mianem Apokaliptycznej (Wniebowziętej). Obraz, namalowany na trzech deskach lipowych, jest dziełem anonimowego malarza zwanego Mistrzem z Wójtowa. Prawdopodobnie przed laty stanowił środkową część tryptyku. Przez stulecia obraz znajdował się w drewnianym kościele pw. św. Marcina, do nowego, murowanego przeniesiony został w 2000 r. W 1931 r. ks. Stefan Pawłowski, ówczesny proboszcz rozpoczął starania o koronację wizerunku. W ciągu kolejnych lat opracowano historię obrazu i zbierano stosowną dokumentację. Zmiana proboszcza i wybuch wojny na wiele lat wstrzymały proces koronacyjny. Długo trzeba było czekać. Dopiero dwa lata temu ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc nałożył na skronie Maryi i Jezusa złote korony. - Było to spełnienie marzeń wielu pokoleń parafian - zauważa proboszcz.

Cudowny obraz Matki Bożej Czermneńskiej.   Cudowny obraz Matki Bożej Czermneńskiej.
Grzegorz Brożek /Foto Gość

Pani Czermneńska od stuleci jest dla ludności źródłem nadziei i pocieszenia. Już w rękopisach Pauli Żegoty znajdujących się w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, pod rokiem 1654, obraz wymieniany jest, jako słynący łaskami. - Charakterystyczną cechą sanktuarium jest to, że gdy ktoś zachoruje, to ludzie proszą organistę o odśpiewanie po Mszy św. Litanii do Matki Bożej Czermneńskiej. Lud stwierdza, że prośby zostają wysłuchane - pisał ks. Wojciech Lipka w Tarnowskich Studiach Teologicznych, tom IX. Szczególną opiekę odczuli miejscowi parafianie podczas II wojny światowej.

- Podczas jednej z obław, już pod koniec wojny, Niemcy schwytali 50 mężczyzn. Poprowadzono ich do lasu, zapewne na rozstrzelanie. Co się stało, że ich nie rozstrzelano, a nawet większość wypuszczono do domów, tego nikt nie wie. Ocaleni przypisują to Matce Bożej Pocieszenia. Na tę pamiątkę ufundowali wotum - sztandar, w którym umieszczono obraz Matki Bożej - czytamy w archiwaliach.

W ciągu stuleci były wzloty i upadki kultu. - Ale zawsze w głębi duszy Matka Boża, tu w Czermnej odgrywała dużą rolę. Teraz z roku na rok kult wzrasta, co widać po ilości przybywających pielgrzymów i zapisywanych kart księgi łask. Splendor miejsca wzrósł po 2007 roku, kiedy to świątynia otrzymała tytuł sanktuarium. W ostatnim czasie jest bardzo dużo łask nawrócenia. Tutaj też odbywają się niezwykle wzruszające spowiedzi. W tym zlaicyzowanym świecie Matka Boża wciąż przyciąga i otacza opieką - zauważa kustosz miejsca.

Tekst ukazał się w "Gościu Tarnowskim" w 2013 roku.