Łąkta. Zmiany widać gołym okiem. Budujące

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 15.10.2020 11:25

Proboszcz ubolewał, że nie było w tym roku rekolekcji, a parafianom wystarczyła postawa księży. Nie potrzebowali już wielkich kazań.

Łąkta. Zmiany widać gołym okiem. Budujące Oryginalnie prezentuje się nowa elewacja kościoła z niebieskimi maryjnymi pasami umieszczonymi na froncie kościoła i między oknami, nawiązując do wezwania parafii. arch. parafii w Łąkcie

W Łąkcie 13 października podczas nabożeństwa fatimskiego zostały poświęcone dwa pomniki - św. Jana Pawła II i bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Stanęły na placu przy plebani, przy której powstała także nowa kostka, a na niej ułożono Znak Polski Walczącej i rybę - symbol chrześcijaństwa - z napisem Totus Tuus i datą 1920-2020, nawiązującą do rocznicy cudu nad Wisłą i urodzin papieża Polaka. Na plac wjeżdża się przez bramę, na której także widnieje ryba, lub wchodzi się bramką z dużym M - symbolem Maryi.

Łąkta. Zmiany widać gołym okiem. Budujące   Pomnik św. Jana Pawła II ufundowali rodzice dzieci pierwszokomunijnych, rezygnując w tym roku z filmu dokumentującego uroczystość. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Prac przy łąkcieckim kościele w tym roku wykonano wiele. Został zmieniony dach, rynny, powstała nowa elewacja. Oryginalnie prezentuje się z niebieskimi maryjnymi pasami umieszczonymi na froncie kościoła i między oknami, nawiązując do wezwania parafii. Niebawem pojawią się też nowe drzwi wejściowe, za których fundacją kryje się wzruszająca historia.

Łąkta. Zmiany widać gołym okiem. Budujące   Nowa kostka przy plebani, z której ułożono Znak Polski Walczącej i rybę - symbol chrześcijaństwa - z napisem Totus Tuus i datą 1920-2020, nawiązującą do rocznicy cudu nad Wisłą i urodzin papieża Polaka. arch. parafii w Łąkcie

Zakup nowych drzwi do kościoła sfinansował bowiem pan Kazimierz ze Śląska, który w czasie obostrzeń spowodowanych pandemią i zamkniętych tam kościołów, co niedzielę regularnie przyjeżdżał ze swoją rodziną na Msze św. do Łąkty.

- Od siedmiu lat codziennie uczestniczę we Mszy św. Doznałem od Boga wielkiej miłości i miłosierdzia. Jezus uzdrowił mnie z guza mózgu, innych chorób ciała i duszy. Ja już nie muszę wierzyć, że Bóg istnieje, ja to wiem, odczuwam Jego miłość i kocham Go bezwzględnie. Oddałem Mu całe moje życie, moją rodzinę, która pod wpływem mojego uzdrowienia także zmieniła swoje życie, moją firmę i każdą moją decyzję. Dzień bez Eucharystii jest dla mnie dniem straconym. Martwiłem się więc tym, kiedy kościoły zostały pozamykane. Zadzwoniłem wtedy do swojego brata z Łąkty i on powiedział mi, że ich kościół jest otwarty, żebym przyjechał - opowiada pan Kazimierz Dziedzic, który w dobie największych obostrzeń pokonywał przez kilka kolejnych niedziel trasę 140 kilometrów, by móc we Mszy św. uczestniczyć.

- Kiedy niedawno byłem w Łąkcie i mój brat powiedział mi, że ksiądz proboszcz szuka sponsora na drzwi wejściowe do kościoła, uśmiechnąłem się tylko w duchu, mając już przygotowane pieniądze, które w ramach dziesięciny miały pójść na inny cel. W tej sytuacji nie miałem żadnych wątpliwości, na co powinny być wydane. Wszystkie drzwi kościołów na Śląsku były pozamykane, a te otwarte i oni akurat szukają sponsora na nowe. Poczułem, że to mój obowiązek, a przy tym ogromna radość, że tak to Pan Bóg zaplanował - mówi pan Kazimierz.

O swoim uzdrowieniu i przemianie życia pan Kazimierz opowiadał podczas rekolekcji w Wiśle. Jego świadectwa można posłuchać tutaj:

Świadectwo Kazimierza Dziedzica
ks. Bartłomiej Bober

Podkreśla także, jak bardzo był zbudowany żywą wiarą kapłanów posługujących w parafii i autentyczną pobożnością parafian, którzy Komunię św. przez cały okres pandemii przyjmowali w postawie klęczącej i pełni skupienia.

- Słyszymy, że podobno koronawirus spowodował, że wiernych ubyło w kościołach, a u nas stało się zupełnie odwrotnie. Ludzi w kościele na pewno nie jest mniej, a też widać, że wzrosła nasza pobożność. Nie przyjmowaliśmy wcześniej Komunii św. na klęcząco. To teraz wyszło spontanicznie od ludzi podczas ograniczeń spowodowanych pandemią. Każdy chciał celebrować fakt, iż może przyjąć Komunię św. Ludzie sami podchodzili więc do ołtarza, przyklękali i ksiądz proboszcz to zaakceptował, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni - mówi parafianin pan Tadeusz.

Żeby umożliwić wszystkim wiernym w dobie największych obostrzeń uczestnictwo w Eucharystii, w łąkcieckim kościele zamiast 4 Mszy św., było 7. Przez cały ten czas także w dni powszednie od porannej do wieczornej Mszy św. kościół był otwarty i odbywała się w nim całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Księża czuwali w konfesjonałach, umożliwiając wiernym także spowiedź. Jej zorganizowanie tak, aby nie łamać wówczas obowiązujących przepisów i ograniczeń, stało się możliwe także dzięki temu, że parafia podzielona jest już od ponad roku na 45 rejonów tzw. dekanatów, w ramach których ludzie łatwo mogą się porozumieć i dogadać. Ułatwiony kontakt z wiernymi ma także proboszcz dzięki "dziekanom".

Pisaliśmy o tym tutaj:

- Nasz ksiądz ubolewał nad tym, że nie mieliśmy w tym roku rekolekcji wielkopostnych, a ten czas był dla nas najlepszymi rekolekcjami, jakie mieliśmy. W tym momencie nie potrzebowaliśmy wielkich kazań, wystarczyła postawa naszych księży - ich odwaga i silna wiara - mówi pani Sylwia z Łąkty.

Zauważa, że ten trudny czas w Kościele był również wymagający dla rodziców. - Nie mogliśmy pozwolić, by nasze dzieci przyzwyczaiły się do przeżywania swojej wiary tylko za pośrednictwem mediów, co niejednemu z nich na pewno mogłoby się spodobać. Dlatego korzystając z tego, iż dzieci nie chodziły do przedszkola i szkoły, rodzice przyprowadzali je do kościoła o dowolnych porach dnia, choćby na krótką modlitwę. Pamiętam jak po którejś z takich wizyt mój 4-letni syn zapytał mnie, po co idziemy do kościoła, skoro nie ma Mszy św. Powiedziałam mu, że Pan Jezus jest w kościele cały czas i że jest mu smutno, że nie odwiedzamy Go w taki sposób, jak to było do tej pory, więc nie możemy Go zostawić samego. Dlatego tu przychodzimy. Powiem szczerze, że od tego czasu zawsze, gdy jesteśmy w pobliżu kościoła, zawsze wstępujemy choćby na chwilę modlitwy i już z inicjatywy moich dzieci - opowiada pnia Sylwia.

Łąkta. Zmiany widać gołym okiem. Budujące   Październikowe nabożeństwo fatimskie z licznym udziałem dzieci w Łąkcie. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Pamiętnym dniem była także Niedziela Zmartwychwstania. - Popołudniem, ubrani odświętnie poszliśmy z mężem i dziećmi do kościoła, który był zamknięty, ale otworzył go dla nas ksiądz proboszcz, abyśmy mogli razem z dziećmi pomodlić się w tym szczególnym dniu w kościele. Dzieci modliły się przy pustym grobie, w pustym kościele. To też było niezwykłe duchowe przeżycie - uważa pani Sylwia.

- Nasze dzieci, choć zapewne nie do końca są jeszcze tego świadome, otrzymały w tym czasie niezwykłą lekcję wiary. Staraliśmy się im pokazać, że nie możemy przeżywać swojej religijności w domu, że nasza obecność w kościele, sakramenty, są po prostu niezbędne. Ponadto nam wszystkim ten czas pomógł w końcu docenić to, co najważniejsze, co do tej pory wydawało nam się takie oczywiste, powszednie. Bo czym innym jest nie pójść do kościoła i mieć świadomość, że w każdej chwili przy odrobinie dobrej woli można to nadrobić, a czym innym jest nie pójść, ponieważ ktoś ci tego zabronił. Dopiero ten bark i pustka pozwoliły nam zrozumieć, jak wiele posiadamy - dodaje pani Sylwia.

Łąkta. Zmiany widać gołym okiem. Budujące   W Łąkcie wierni w większości przyjmują Komunię św. na klęcząco. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Wzrost pobożności wśród swoich parafian zauważa także miejscowy proboszcz ks. Janusz Czajka. - Bardzo wiele osób przystępuje regularnie do spowiedzi świętej. Podczas niedzielnych Mszy św. Komunię św. przyjmuje na pewno 75 proc. wiernych. Postawa parafian jest dla mnie budująca. Czas ograniczeń umocnił mnie w wierze, takiej osobistej, kapłańskiej, której towarzyszy głębokie przekonanie, by żyć w zgodzie z własnym sumieniem i bliskości z Panem Bogiem - mówi kapłan.

Mówi, że dla niego był to czas intensywnej posługi, niemal ciągłego czekania na wiernych w kościele, na każdego, kto chciałby się wyspowiadać, przyjąć Komunię św. Dziś owoce tego widzi gołym okiem, podczas Mszy św. i nabożeństw. W październiku codziennie na Różaniec do kościoła przychodzi 300 osób z liczącej 1900 wiernych parafii.