Dębica, Pilzno. Naśladowcy Maryi

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 18.10.2020 16:00

Zostanie wojownikiem Maryi jest jak spalenie przez Hernana Corteza statków. W pewnym sensie odcina się sobie wolną drogę do grzechu i słabości.

Dębica, Pilzno. Naśladowcy Maryi Aleksander Panek i Artur Orkisz animują dębicki region Wojowników Maryi, który gromadzi się przy sanktuarium w Pilźnie. Zdjęcie pochodzi z sierpniowego Męskiego Różańca w Dębicy. Grzegorz Brożek /Foto Gość

W piątek zainaugurowane zostały regionalne spotkania Wojowników Maryi regionu Dębica. Spotkanie odbyło się w Pilźnie. Wojownicy Maryi to maryjna wspólnota męska, która zawiązała się podczas odbywających się cyklicznie otwartych spotkań formacyjnych dla mężczyzn. Opiekunem duchowym tej wspólnoty jest ks. Dominik Chmielewski SDB.

- Zdecydowaliśmy się spotykać tu, w sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, u karmelitów, bo to jest piękne i szczególne miejsce. Artur i ja zostaliśmy w pewien sposób zaproszeni, by tu zakorzeniać tę wspólnotę. Nie wiem czy Pan wie, ale tu przechowywane są relikwie Krzyża Świętego? A korony, które Maryja ma na skroniach w obrazie pilzneńskim są zaprojektowane przez Jana Mateję? - pyta Aleksander Panek, zaprzysiężony wojownik Maryi z Dębicy. Animatorem i liderem regionu jest Artur Orkisz. Obaj zostali pasowani trzy miesiące temu.

Dębica obok Nowego Sącza jest jednym z dwóch w diecezji rejonów Wojowników Maryi, miejsc, w których odbywają się spotkania rejonowe. To ważne, bo chcąc zostać wojownikiem, oprócz wypełnienia zobowiązań, odpowiedniej postawy, poddania się weryfikacji, trzeba wziąć udział w kilkunastu spotkaniach rejonowych i mniej więcej podobnej liczbie spotkań ogólnopolskich. - Dziś w Pilźnie mamy pierwsze spotkanie rejonowe - przypomina Artur Orkisz, wojownik Maryi.

Spotkanie rozpoczęło się Mszą św. w sanktuarium. Po niej odbyła się adoracja Najświętszego Sakramentu i Różaniec, po którym kilkunastu uczestniczących w nich mężczyzn udało się na spotkanie formacyjne, którego bohaterem był biblijny Jakub.

Na drodze wojowników jest m.in. Krzysztof Marć. - Chodzi o to, że jesteśmy na tym świecie nie tylko po to, żeby jeść, czy dla przyjemności. Wiele zła rodzi się z hołdowania słabościom i przyjemnościom. Jest jednak coś głębszego. Na moim etapie nawrócenia stwierdzam, że doświadczyłem tego, że można się „jarać dobrem” z robienia dobrych rzeczy - mówi. Zdaniem Marka Szatkowskiego, który wchodzi na drogę wojowników, a na razie związany jest z Męskim Różańcem w Dębicy, świadome życie to niezwykły skarb. - Pojechałem raz na ogólnopolskie spotkanie formacyjne do Warszawy. Konferencje miał ks. Chmielewski. Otwarły mi te jego konferencje oczy. Dziś Bóg daje mi siłę, nie wstydzę się Różańca i Maryi. Nie przejmuję się komentarzami ludzi nieprzychylnych - mówi.

Na profilu Aleksandra Panka w mediach społecznościowych znajduję myśl: „Odwaga jest wtedy, kiedy wiesz, że będziesz miał przerąbane, a jednak nie rezygnujesz”. Odważni bez wątpienia są mężczyźni, którzy w Dębicy czy Krynicy Zdroju wychodzą szpalerem z różańcem w dłoni, by modlić się publicznie. To jest wyjście ze strefy komfortu. Odważni są też wojownicy Maryi, bo ich koszulki z Maryją, mieczami, widoczne i duże różańce, od razu podpowiadają kim są, czy chcieliby być i dokąd zmierzają. Zdarza się, że spotykają się z szyderstwem, kpiną. Przyjmują to w pokorze.

- A jako wojownicy z kim walczycie? - Pytam Aleksandra, bo nazwa i część symboli takie pytanie sugeruje. - Ze sobą samym, ze swymi wadami, grzechami, słabościami. To jest ostatecznie walka o swoje zbawienie, ale i zbawienie najbliższych. Nadal mężczyzna, jak się uważa często, nadaje ton życiu rodzinnemu. Kiedy nawraca się mężczyzna, pociąga za sobą całą rodzinę - mówi. Maryja jest wzorem pokory, posłuszeństwa i służby. - Bo noszenie tego różańca z kulek nie jest na ozdobę, tylko aby przypominać o modlitwie. Każdy wojownik odmawia codziennie co najmniej jedną część Różańca. Noszenie emblematów, koszulek, to nie jest dla popisu, dla szpanu, ale to znak przynależności i wezwanie dla nas, by iść drogą Maryi - tłumaczy Aleksander.