"Casemiro, tu się nie da nic zrobić"

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 24.10.2020 09:37

28 października, minie dokładnie 25 lat, od kiedy ks. Kazimierz Skórski opuścił Polskę i rozpoczął pracę misyjną w Brazylii.

"Casemiro, tu się nie da nic zrobić" Ks. Skórski od 25 lat pracuje w Brazylii. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Ksiądz Skórski pochodzi z parafii Padew Narodowa (dziś diecezja sandomierska) i - jak sam mówił - swoje "powołanie w powołaniu" zawdzięcza świetnemu klimatowi w parafii, księżom, którzy dużo i chętnie o misjach mówili. Wstąpił do tarnowskiego seminarium, po którego ukończeniu w 1991 r. otrzymał święcenia kapłańskie. 4 lata później wyjechał do Brazylii. Dziś ma 55 lat, z czego 25 lat pracuje na kontynencie południowoamerykańskim. "Czuję się tu u siebie" - mówił 2 lata temu w wywiadzie dla "Gościa Tarnowskiego".

Pracę w Brazylii zaczynał w ponadmilionowym mieście Salwador. - Do pierwszych dni grudnia mieszkał w tzw. Seminarium Propedeutycznym archidiecezji, nabywając wprawy w języku portugalskim. Był w nim równocześnie formatorem młodych ludzi myślących o kapłaństwie. Uczestniczył codziennie w modlitwach, odprawiał Mszę św., w ciągu tygodnia biorąc udział w całym życiu seminaryjnym. 8 grudnia 1995 r. zaczął pracę duszpasterską jako wikariusz, a 23 września 1996 r. został mianowany proboszczem w parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Salwadorze. Zadaniem nowego proboszcza, oprócz wyzwań duszpasterskich, było dokończenie rozpoczętej budowy domu parafialnego, który został poświęcony w roku 1998 - opowiada ks. Krzysztof Czermak, wikariusz biskupi ds. misji.

W 2003 r. ks. Skórski przeniósł się do Amazonii - do Bagre w prałaturze Marajo. "Mój poprzednik wyjechał stąd w roku 2003. Kiedy odchodził, mówił: »Casemiro, tu się nie da nic zrobić«. Cały tydzień odprawiał Msze św. wieczorem i pies z kulawą nogą nie przyszedł. Ja też zacząłem i, rzeczywiście, przez tydzień nikogo. Potem przyszła jedna osoba, druga... Jakoś się rozwinęło. Trzeba wytrwałości i cierpliwości. Mam charakter, który pomaga mi tutaj w pracy. Dziś mamy nowy kościół, dom dla wspólnoty, budujemy ośrodek zdrowia. Dzięki diecezji tarnowskiej mam też barkę, którą pływam do wspólnot po Amazonce. Dużo radości jest z tej pracy, bo ludzie są bardzo otwarci, szukają świętości" - mówił ks. Skórski we wspomnianym wywiadzie.

"Casemiro, tu się nie da nic zrobić"   Barka, którą ks. Skórski pływa po Amazonce. Archiwum Wydziału Misyjnego

Z tą barką, która umożliwia mu dopływanie do licznych wiosek, jest związana ciekawa historia, bo służy mu ona za mieszkanie, za kaplicę. "Kiedy po paru godzinach pływania barką po Amazonce schodzę na ląd, wchodzę do kaplicy, staję przy ołtarzu, to mam czasem wrażenie, że wszystko się kołysze: ołtarz, ławki. Po godzinie czy dwóch wrażenie to znika, ale to zależy od tego, gdzie się pływa. Mam w parafii dwie zatoki, na których fala jest czasem wysoka, nawet niebezpieczna. Gdy po nich pływam, to potem godzinę się jeszcze kołyszę" - mówił misjonarz.

Życie w rozległej parafii też bywa rozhuśtane. "Jest duża radość, kiedy w wioskach uda się zmontować wspólnotę. Miałem jednak trzy przypadki, że po paru miesiącach ludzie przychodzą i mówią: »Nie chcemy już więcej, idziemy do innego kościoła«, którym jest jakaś sekta. Wtedy mam poczucie, jakby fala podtapiała, jakby szło się na dno. Ale są inni, dla których trzeba pracować" - opowiadał.

"Casemiro, tu się nie da nic zrobić"   Kościół w Bagre, wybudowany przez ks. Skórskiego. Archiwum Wydziału Misyjnego

Ma 40 wspólnot w parafii, wiele wzdłuż Amazonki, niektóre na rzecznych wyspach. Liczą one przeciętnie po 10 rodzin, choć są większe, liczące nawet 50-60 rodzin, a każda rodzina liczy 10 do 15 osób. Powierzchnia jego parafii to połowa diecezji tarnowskiej. Bagre leży 200 km od ujścia Amazonki w Belem. Mimo że rzeka jest terenem turystycznym i bogatym w surowce, nie dotyczy to misji ks. Skórskiego. Ludzie żyją z rybołówstwa, zbieractwa, prowadzą handel wymienny. Jest to teren zalewowy. Woda wchodzi i wychodzi. - Kiedy ktoś z Polski przyjedzie i pyta, w którą stronę płynie Amazonka, zawsze odpowiadam, że teraz w lewo, ale za 6 godzin będzie płynąć w prawo. Rzeka organizuje życie ludzi - opowiada ks. Kazimierz.

Jest obecnie najdłużej pracującym tarnowskim kapłanem w Brazylii.