NIEdzielenie młodzieży

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 21.11.2020 13:19

W Tarnowie odbyło się publiczne wysłuchanie młodych na temat strajku kobiet, aborcji, pro life i wulgaryzmów.

Uczestnicy spotkania. Uczestnicy spotkania.
Printscreen

Z inicjatywy Ośrodka Dialogu, Formacji i Misji, lewicowej Wiosny i Wydziału Nowej Ewangelizacji odbyło się on-line spotkanie młodych na temat ostatnich wydarzeń w Polsce, także w Tarnowie i innych miastach regionu, po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że przesłanka eugeniczna za aborcją jest niezgodna z ustawą zasadniczą.

– W Biblii słowo „słuchaj” jest przed wezwaniem do miłości bliźniego. Spotykamy się po to, żeby się usłyszeć, bo w dialogu ważniejsze jest słuchanie niż mówienie. Papież Franciszek we „Fratelli tutti” podkreślił, że miłość jest otwarciem na wszystkich, dlatego chcemy się słuchać. Chodzi o nasz naród i każdego człowieka. A naród i człowiek owocują tylko wtedy, kiedy potrafią twórczo otworzyć się na innych – mówił ks. Artur Mularz, dyrektor wydziału nowej ewangelizacji.

Jacek Jabłoński, przedstawiciel Lewicy, współorganizator spotkania, podkreślił, że dla wielu liderów życia społecznego istotą polityki jest spór. - Ale to nie powinno być celem. Nie da się zbudować czegoś na sporze, trzeba umieć słuchać ludzi o innych poglądach i szukać wspólnej drogi. Pomysł spotkania zrodził się z rozmowy z ks. Michałem Dąbrówką. Uznaliśmy, że trzeba oddać głos młodym ludziom, którzy będą budować nasz wspólny dom – Polskę – mówił J. Jabłoński.

Nie była to debata – jak wielokrotnie zapowiadała prowadząca rozmowę Marta Łazarczyk – lecz dzielenie się młodzieży na temat wydarzeń związanych z wyrokiem Trybunału. – Chcemy współistnieć w tej samej przestrzeni publicznej, dlatego warto podejmować dialog. W każdym spotkaniu jest jakiś rodzaj tkania, czyli poszukiwanie wspólnych nici dialogu – mówiła M. Łazarczyk.

Uczestnikami byli Gabriela Czekaj, Klaudia Rogóż i Kamil Mitera z Młodej Lewicy, Alicja Miszkurka z Młodych na Progu, Filip Pinas, wiceprezes stowarzyszenia Tarnów Pierwsze Niepodległe oraz Kacper Osika z zarządu KSM Diecezji Tarnowskiej.

Co widziałam, widziałem?

Zdaniem Klaudii Rogóż ostatnie wydarzenia pokazały, że doszło do zjednoczenia w społeczeństwie. – Nikt nie patrzył, kto jest jakiej płci. Młodzi i starsi się zjednoczyli, żeby protestować po wydaniu tego niehumanitarnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Wiele osób z prawej strony zarzuca nam, że tak naprawdę żądaliśmy aborcji na każde życzenie, co oczywiście jest naszym postulatem, ale nam chodziło tak naprawdę o coś głębszego. W naszym prawie jest coś takiego jak nietykalność osobista, naruszenie czyjejś przestrzeni. Zmuszanie kobiety do noszenia w sobie ciężko uszkodzonego płodu jest, moim zdaniem, naruszaniem takiej przestrzeni cielesnej, a co za tym idzie naruszeniem prawa kobiety do decydowania o swoim ciele, o swoim życiu. Protestowaliśmy, by nikt nie zmuszał nas do bycia żywymi trumnami czy inkubatorami dla dziecka, które będzie żyło kilka chwil po urodzeniu. To sadyzm i okrucieństwo. Nie oszukujmy się, istnieje taki rodzaj bólu, którego nie da się złagodzić żadnymi lekami. Cierpieć będzie ojciec, matka, patrząc jak ich dziecko umiera – mówiła pani Klaudia.

Odnosząc się do samego faktu aborcji, dodała, że współczesna antykoncepcja nie jest w 100 procentach skuteczna. – Nie zawsze każdy ma odpowiednie możliwości, żeby zapewnić dziecku odpowiednie wychowanie, nie zawsze ma tyle pieniędzy, żeby zapewnić mu to, co potrzebne. Czasami ktoś jest za młody albo za stary i powinien mieć możliwość decydowania o swoim ciele. Istnieje oczywiście możliwość oddania dziecka do okna życia lub adopcji, ale kto z osób tak radzących innym,

adoptował takie dziecko? Zastanawiając się nad tym, czy lepiej usunąć swoje dziecko czy oddać je do adopcji, człowiek nie chciałby, żeby jego potomek część życia spędził w domu dziecka – mówiła K. Rogóż.

Kamil Osika uważa, że do zjednoczenia społeczeństwa jednak nie doszło. – Ja zobaczyłem ogromny podział, który jest w społeczeństwie już od dłuższego czasu. Widziałem ludzi, którzy ciągle się dzielą, nie chcą siebie słuchać, nawzajem się nakręcają, krzyczą na siebie. Nie chodzi o to, żeby mieć to samo zdanie. Ja mam swoje, ktoś ma inne. Ja mam swoje wartości, ktoś inne i wiadomo, że nie zawsze się będziemy zgadzać. Ale potrzebne jest miejsce, w którym będziemy się słuchać, że nie będziemy się bać siebie – mówi K. Osika.

- Osoby, które wyszły na ulicę, sprzeciwiały się temu, żeby ktoś im zakazywał – tłumaczył strajk kobiet Kamil Mitera. - Chcą decydować o sobie. Protestowali, ponieważ panowie w garniturach zakazali kobietom decydować o swoim ciele. Uważam to za karygodne - podkreśla członek Młodej Lewicy.

Alicja Miszkurka widziała przepychanki, ale nie konkrety. - Przyglądając się protestom, wypowiedziom, nie wiedziałam, jaki jest cel tych wydarzeń. W natłoku informacji trudno było się tego dowiedzieć - mówiła studentka biologii, ewangelizatorka, zaangażowana w Młodych na Progu.

Co mną poruszyło?

Kamil Mitera zwrócił uwagę na dzielność kobiet, ich siłę, że postanowiły wyjść na ulicę. - Pamiętam kobietę, która mimo kłopotów ze zdrowiem, o dwóch kulach, przychodziła na nasze „spacery”. Szła z nami, krzyczała, bo chciała, by jej córki i wszystkie kobiety w Polsce miały prawo do decydowania o sobie. Jestem dumny także z mężczyzn, którzy wychodzili ze swoimi kobietami i protestowali. Ja sam szedłem, ponieważ nie zgadzam się, żeby zakazywać kobietom decydowania o swoim ciele - mówił K. Mitera.

Z kolei Alicja Miszkurka czuła zagubienie i niepewność. - To było bardzo bolesne doświadczenie, kiedy widziałam ludzi z mojego otoczenia, którzy wcześniej mówili co innego, a później strajkowali. Podczas jednego z takich protestów w Krakowie, okropnie się wkurzałam na ludzi w nim uczestniczących, ale przecież to są ludzie! Jak można pokazywać sobie tak straszne gesty, mówić takie słowa – z jednej i drugiej strony - dziwiła się uczestniczka rozmowy.

Smutek z powodu widocznych podziałów odczuwał Kacper Osika. – Przeżywałem brak nadziei, że może się coś z tego zrobić dobrego. Widziałem ludzi, którzy – moim zdaniem – bezmyślnie wchodzili w protesty. Przy rozmowie okazywało się, że nie do końca wiedzieli, co mają w głowie, że ulegli jakiejś modzie i że ich uczestnictwo w strajkach jest chwilowe. Mam nadzieję, że to przemyślą – mówił Kacper.

- Mną kierowała obawa, że w kontekście aborcji dochodzi do przeciągania liny. Przestraszyło mnie to, że w dzisiejszym świecie przeciwstawia się sobie postawę pro life i samo życie - wolności i potrzebie komfortu życiowego. Sytuacja, w której przeciwstawia się życie dziecka potrzebie komfortu rodzica, jest dla mnie straszna. Aborcja jest tematem, do którego można podchodzić z różnych perspektyw. Mam nadzieję, że uda się w tej kwestii dojść do porozumienia, które pozwoli nam żyć w naszym kraju – mówił Filip Pinas.

Gabriela Czekaj zwróciła uwagę, że jakikolwiek zakaz aborcji jest ograniczaniem praw kobiet. - Wyrok, który zapadł w tak ciężkiej sytuacji, był decyzją polityczną i nie dziwię się, że ludzie wyszli na ulicę, że byli zdenerwowani i że reagowali tak, jak reagowali. Przestraszyło mnie to, że ja, moja córka czy moja rodzina będziemy żyć w kraju, w którym nie będziemy wolni. Czułam brak bezpieczeństwa – podkreśla dziewczyna.

Co można zrobić, żeby ze sobą żyć?

Gabriela Czekaj podkreśla, że ważne jest, by nie słuchać tych polityków i mediów, którzy opierają swoją władzę na dzieleniu ludzi. - To rządzący dzielą ludzi. Opierajmy swoją wiedzę na rzetelnych źródłach, a nie na fake newsach na przykład w kwestii aborcji. Nasz cel w tej sprawie jest wspólny, bo tak my, jak i strona konserwatywna i katolicka, chcemy, żeby aborcji było jak najmniej, bo to nie jest żaden miły zabieg, coś co kobiety robią, bo lubią. To bardzo ciężka decyzja. W krajach, gdzie im większy jest dostęp do aborcji, antykoncepcji i edukacji seksualnej, tym mniej jest aborcji. W krajach, gdzie jest ona zakazana, aborcji jest więcej. Żeby zmniejszyć liczbę aborcji, trzeba zliberalizować prawo - uważa rozmówczyni.

Filip Pinas podkreśla, że Polacy muszą płynąć wspólnie. - Płyniemy jedną łódką. Dopłyniemy do brzegu, jeśli lewa i prawa strona zacznie wiosłować. Musimy znaleźć wspólne, łączące nas kwestie. Taką jest ekologia, czyli utrzymanie środowiska naturalnego w dobrym stanie dla nas i następnych pokoleń. W sprawie aborcji będzie ciężko znaleźć kompromis, bo patrzenie na aborcję wynika z różnych systemów wartości - mówi student prawa.

Kacper Osika stwierdził krótko, że albo się pozabijamy albo spróbujemy się dogadać…

Zdaniem Klaudia Rogóż trzeba się wysłuchać i zrozumieć. - Musimy nauczyć się żyć obok siebie, z naszą różnorodnością. Bo dla kogoś słuszne może wydać się to, co dla nas nie jest. Jeśli ktoś jest inny, nie próbujmy go zmieniać, akceptujmy drugiego, dlatego że jest piękny w swojej inności. Nie wytykajmy palcami kogoś, kto ma tęczowe elementy w ubraniu albo kogoś, kto siedzi na ławce i odmawia różaniec, lub kogoś, kto w szaliku idzie na mecz swojego ulubionego klubu. Przejdźmy obok, powiedzmy „dzień dobry”, zacznijmy się dopełniać, a nie dzielić - apelowała uczestniczka spotkania.

Kamil Mitera zauważył, że to już się zadziało podczas spotkania. – Przyszłością jesteśmy my, młodzi, którzy spotkaliśmy się na wspólnej rozmowie. Mówimy o ochronie życia, ale nie myślimy o ochronie psychiki kobiety, która będzie musiała znosić to, że widziała, jak jej dziecko umiera na jej oczach, bo ma nieuleczalną chorobę. Jeśli państwo zakaże na przyszłość takich zabiegów, to jest to niedopuszczalne. Państwo powinno dbać o każdego z nas. Każdemu powinno gwarantować prawo do decydowania o sobie samym. Porozmawiajmy, nie zakazujmy - podkreśla przedstawiciel Młodej Lewicy.

Alicja Miszkurka apelowała, by budować razem. - To nie jest teoria. Zacznijmy już teraz. Jeśli zobaczymy kogoś z tęczową flagą, podejdźmy i porozmawiajmy z tą osobą. Jeśli zobaczymy kogoś z różańcem, a my się z tym nie zgadzamy, podejdźmy i porozmawiajmy – mówiła studentka biologii i ewangelizatorka.

Pytania z prawej i lewej strony…

Alicja Miszkurka zwracając się do młodych z Lewicy, pytała o hasła strajku kobiet. – „To jest wojna” i „Wypierdalać”. Co te hasła dla was oznaczają? Jaki je rozumiecie? Nie w odniesieniu do polityków, ale do osób o innych poglądach.

Gabriela Czekaj: Po raz pierwszy spotkałam się z tym, że te hasła zostały zrozumiane jako sprzeciw wobec osób o innych poglądach. Były one kierowane głownie do polityków, a jeśli już do osób o innych poglądach, to takich, którzy godzą w wolność innych osób lub podważają prawa człowieka. Silne emocje nie dopuszczają do głosu wyszukanych słów, ale najprostsze. Strajk nie miał na celu zniszczenia religii, ale sprzeciw wobec tego, że Kościół miesza się do polityki. Strajk potępiał instytucję Kościoła w Polsce, a nie religię w ogólności. Są księża, którzy sieją nienawiść, homofobię. Kościół jest religią miłości i tę powinni głosić księża.

Z kolei Gabriela Czekaj zapytała kolegów i koleżankę z prawej strony, czy zgadzają się z tym, że w państwie prawa, jakaś organizacja, w tym Kościół, może narzucać komuś swoje przekonania?

Filip Pinas: Nie spotkałem się, żeby Kościół kogoś karał na przykład z powodu łamania 10 przykazań. Kościół jest bardzo ważnym instrumentem i filarem naszej cywilizacji, którą ukształtowały filozofia grecka, prawo rzymskie i etyka chrześcijańska. Podważanie tego jest destrukcją cywilizacji.

Alicja Miszkurka: Była kara za poglądy, kiedy ksiądz zabraniał komuś wchodzić do kościoła za głoszone przekonania… Kościół powinien robić wszystko, aby ludzie nie chcieli dokonywać aborcji, a nie, żeby nie mogli. Potrzebna jest troska Kościoła o człowieka.

Kacper Osika. – Kwestie pro life nie są kwestią religijną, ale dotyczącą prawa człowieka do życia. To sfera ogólnoludzkiej etyki. Kościół w tej sprawie może zabierać głos.   

Całe spotkanie możecie zobaczyć TUTAJ.