Krościenko ks. Blachnickiego

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 24.03.2021 12:04

Choć założyciel Ruchu Światło - Życie urodził się 100 lat temu w Rybniku, najbardziej kojarzonym z nim miejscem jest Kopia Górka u wrót Pienin.

Rzeźba ks. Blachnickiego przed centrum ruchu na Kopiej Górce. Rzeźba ks. Blachnickiego przed centrum ruchu na Kopiej Górce.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Jak wspomina pani Maria z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła ks. Blachnicki nie łączył swojej przyszłości z Krościenkiem, ani tym bardziej ze stworzeniem tutaj światowego centrum założonego przez siebie Ruchu.

Okazało się, że to Krościenko przyszło do niego i zaprosiło go do odwiedzin, a później pozostania u wrót Pienin. - Ojciec Franciszek założył Ośrodek Katechetyczny w Katowicach w trudnych czasach, kiedy władza nie pozwalała na wydawanie kościelnych materiałów formacyjnych, które były potrzebne, i to w całej Polsce, bo katowicki ośrodek był jedynym w kraju - podkreśla pani Dorota.

Materiałami przygotowanymi przez ks. Franciszka i jego współpracowników zainteresowały się wszystkie diecezje. Najczęstszym gościem z diecezji tarnowskiej, którego ks. Blachnicki i jego współpracownicy poznali bliżej, był proboszcz z Krościenka ks. Bronisław Krzan. Ile razy przyjeżdżał, tyle razy zapraszał do Krościenka, bo jest tam ładnie i można wypocząć. A ks. Blachnicki zawsze dziękował, ale nigdy nie myślał, by pojechać w Pieniny i siedzieć nad Dunajcem. - Był ciągle zajęty, nie wyjeżdżał na urlopy, także dlatego, że nie miał na to pieniędzy- mówi współpracowniczka ks. Blachnickiego.

Pani Maria pokazuje na osobiste pamiątki po ks. Blachnickim.   Pani Maria pokazuje na osobiste pamiątki po ks. Blachnickim.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

W końcu jednak założyciel Ruchu Światło - Życie przyjechał nad pieniński Dunajec. Złożyło się na to wiele wydarzeń m.in. kuracja pani Doroty w Szczawnicy, na którą otrzymała tyle pieniędzy, że starczyło na bilet tylko w jedną stronę, odczyt w Tarnowie dla księży i honorarium, za które ks. Blachnicki pojechał opłacić leczenie współpracowniczki. „Pomogła” komunistyczna władza, która zamknęła Ośrodek Katechetyczny w Katowicach i zlikwidowała Krucjatę Wstrzemięźliwości, a w końcu aresztowała kapłana i skazała na kilkanaście miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. W między czasie odezwała się astma i pani Dorota musiała znów przyjechać w Pieniny. Było to 20 października 1960 roku. Od tamtej pory mieszka w Krościenku. Z czasem dołączyły do niej koleżanki z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, a kiedy w 1963 roku minął czas zawieszenia kary, do Krościenka przyjechał ks. Blachnicki z myślą organizacji tutaj pierwsze wakacyjnej oazy dla dziewcząt. Nazwał ją „Oazą Niepokalanej”, a odbyła się ona w pobliskiej Szlachtowej.

Później odbywały się nad Dunajcem, w Krościenku i okolicach po raz pierwszy wakacyjne rekolekcje dla księży, młodzieży męskiej, dzieci i całych rodzin.

Symbol Ruchu Światło - Życie nad sarkofagiem z ciałem ks. Blachnickiego w kościele w Krościenku.   Symbol Ruchu Światło - Życie nad sarkofagiem z ciałem ks. Blachnickiego w kościele w Krościenku.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Krościenko przestało jednak wystarczać, a nawet sam region, bo tysiące ludzi zgłaszało się na oazy. Ks. Blachnicki prosił księży, żeby u siebie, w diecezjach organizowali przynajmniej pierwsze stopnie formacji, a następne byłyby w Krościenku.

Miejscowość stała się znana w Polsce i za granicą, z której wielu tu przyjeżdżało, ponieważ dowiedzieli się, że w Krościenku jest taki ksiądz, który robi za żelazną kurtyną to, co jest zakazane. Chcieli go poznać i dowiedzieć się, jak on to robi, że Kościół tutaj kwitnie, że jest tyle dzieci, młodzieży, rodzin! Przyjeżdżali katolicy, ewangelicy, zielonoświątkowcy, księża i pastorzy, którzy chcieli ożywiać swoje wspólnoty. - Przyjeżdżali nieraz na parę godzin, na cały dzień, a nieraz na całe rekolekcje. Do dziś pamiętam, jak z Niemiec przyjechał proboszcz z rodzinami, dziś emerytowany biskup z Magdeburga. Ze 20 samochodów na zagranicznych rejestracjach. Do tej pory dzieci i wnuki tamtych małżeństw żyją duchem oazy. Księża, pastorzy interesowali się formacją ruchu, pięknem liturgii, chcieli naszych stuł, alb. Znajomy pastor pisał do mnie, jak zachęcał swoich kolegów duchownych do zainteresowania się Blachnickim. I kraje też były różne. Dania, Holandia, Szwecja, Norwegia, Niemcy, Austria, ZSRR. Wszyscy chcieli coś stąd zabrać, ponieważ czuli, że ruch jest darem, charyzmatem dla wszystkich wierzących w Chrystusa. To było piękne - mówi pani Dorota.

Więcej na temat pierwszych kroków ks. Blachnickiego w Krościenku znajdziecie w 11 numerze "Gościa Tarnowskiego".