publikacja 06.04.2021 11:00
Nazywali go kustoszem ołtarza Wita Stwosza w bazylice Mariackiej. Był postacią barwną, ale i niezwykłą. Niektórzy mówią, ze nawet świętą.
Władysław Ślazyk. mariacki.com
Dziś Władysław Ślazyk, gdyby żył, świętowałby 104. urodziny. Mało kto jednak dożywa tego sędziwego wieku. Ślazyk nie żyje już od 36 lat, ale pamięć o nim trwa. Przez ćwierć wieku był zakrystianinem i przewodnikiem po Bazylice Mariackiej w Krakowie, barwną postacią także przez to, że zwykł był nosić płaszcz, na którym przyszyte miał tarcze szkolne z placówek, do których chodzili uczniowie, którym opowiadał o Wicie Stwoszu, jego niezwykłym dziele. Ks. inf. Fidelus, wieloletni kustosz Bazyliki Mariackiej w Krakowie mówił, że był „postacią, która jakby zeszła z ołtarza Mariackiego i objaśniała jego poszczególne sceny. Uśmiechnięty, spokojny, starszy człowiek z długimi, siwymi włosami wspaniale współgrał ze stwoszowymi figurami”.
Ale przewodnik mariacki to tylko jedna część życia Władysława Ślazyka. Druga jest mniej znana, a znacznie ważniejsza.
Władysław Ślazyk urodził się 6 kwietnia 1907 roku w Słopnicach we względnie zamożnej rodzinie. Przed II wojną światową skończył w Starym Sączu szkołę nauczycielską i wyjechał do Krakowa. Wrócił do tego miasta po wojnie, gdzie podjął pracę w zakładzie dla nieuleczalnie chorych, potem Bibliotece Jagiellońskiej, aż w końcu objął posadę zakrystianina w Bazylice Mariackiej. Zagrał w „Historii żółtej ciżemki, ale także w „Weselu” Wajdy. Był osobą znaną. Nigdy się jednak nie ożenił. Jednak największą wdzięczność zaskarbił sobie tym, że służył ludziom.
- Wujek Władek był znany i lubiany w Krakowie i całej Małopolsce bo był prawdziwym patriotą i szlachetnym człowiekiem powiem więcej, święty i nietuzinkowy Krakowianin i Słopniczanin , nazywany w Krakowie "Wernyhorą", a w Słopnicach "Samarytaninem" bo nikomu nie odmawiał pomocy i wielu ludziom pomagał, a nie szkodził . Jestem dumny z mojego wujka i opiekuna, i dziękuję Bogu, że go postawił na mojej drodze. To dzięki niemu jestem tym kim jestem – pisze o wujku ks. Józef Ślazyk, salezjanin, siostrzeniec Władysława Ślazyka.
Mieszkając w Krakowie pomógł 20 dzieciom z rodziny i znajomych, najwięcej z okolic Słopnic, kiedy dawał im dach nad głową, wychowanie, edukację. Józefowi Ślazykowi ojciec zmarł, kiedy miał 6 miesięcy. Do I. Komunii świętej chodził do szkoły w Słopnicach. Potem jednak wujek zabrał go do siebie. I to on zapewnił mu dalszą edukację. Podobnie jak innym dzieciom z rodziny.