Hala Łabowska. Moje miejsce jest tam, gdzie moich chłopców

Karol Litwa

publikacja 05.09.2021 08:40

4 września odbyła się coroczna modlitwa w intencji ks. Gurgacza i żołnierzy z oddziału, którego był kapelanem.

Hala Łabowska. Moje miejsce jest tam, gdzie moich chłopców Uroczystości na Hali Łabowskiej. Karol Litwa

W tym roku Mszy Świętej na Hali Łabowskiej przewodniczył ks. bp Robert Chrząszcz z diecezji krakowskiej. Wzięli w niej udział również kombatanci, samorządowcy i posłowie.

- Po to tu dzisiaj jesteśmy i po to jest celebrowana ta Msza Święta, aby pokazać, że Bóg nie jest poza, nie jest na drugim miejscu, ale jest najważniejszy i nieustannie towarzyszy człowiekowi. Przez tę naszą celebrację kontynuujemy dzieło i misję, jaką rozpoczął w tym miejscu śp. ks. Władysław Gurgacz. On także był wśród walczących, aby przypominać im przede wszystkim o tym, że Bóg jest najważniejszy. On, podobnie jak apostoł Paweł, stał się, w tym konkretnym miejscu i czasie sługą Ewangelii wobec swoich walczących braci, przypominając im prawdę o przykazaniu miłości Boga i bliźniego, a także o moralności i dekalogu - mówił bp Chrząszcz. 

Po Mszy Świętej decyzją Prezydenta RP Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości za zasługi dla Niepodległej został odznaczony ks. ppor. Henryk Michalak z archidiecezji warszawskiej, który swoją pracą duszpasterską sprzeciwiał się komunizmowi. Pośmiertnie stopień podporucznika przyznany został Stanisławowi Szajnie, który skazany został razem z ks. Gurgaczem. 

Spotkanie na Hali Łabowskiej odbyło się na 2,5 tygodnia przed planowanym pogrzebem ks. Władysława Gurgacza. Uroczystość będzie miała miejsce po tym jak w 2018 r. ekshumowano, a w 2019 r. zidentyfikowano ciało jezuity. - Okazało się, że rzeczywiście ks. Gurgacz nie leżał tam, gdzie wskazywane było przez kierownictwo cmentarza w Krakowie, ale leżał sam, dwa groby dalej, na lewo - opowiada Jerzy Basiaga, prezes Fundacji „Osądź mnie, Boże” i badacz postaci ks. Gurgacza. Jak tłumaczy, do ekshumacji doprowadziło niedowierzanie w wersję komunistów oraz chęć zorganizowania ks. Gurgaczowi katolickiego pogrzebu.

Kapelan oddziału „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców został aresztowany po tym jak jego żołnierzy pochwycono w czasie nieudanego napadu na państwowy bank. Chcieli oni zdobyć pieniądze, by zniknąć z oczu Urzędu Bezpieczeństwa. Ksiądz Gurgacz nie zdecydował się na ucieczkę, choć dzięki pomagającemu mu klerykowi Michałowi Żakowi miał taką możliwość.

- Ksiądz Gurgacz mówił: „Moje miejsce jest tam, gdzie moich chłopców”. Poszedł na ul. Krótką w Krakowie. Oczywiście czekała na niego bezpieka; od razu go zaaresztowali. Choć Żak mu wcześniej nawet kupił bilet z Krakowa do Stróż, żeby uciekł, żeby się ulotnił. Ksiądz odmówił absolutnie. No więc go ujęli, tamtych ujęli wcześniej. Potem bardzo szybko była rozprawa sądowa. Miała być transmisja w radiu na całą Polskę w celach propagandowych, żeby pokazać, jacy to księża są źli. Jednak kiedy zobaczyli, jak ks. Gurgacz się broni, zaprzestali transmisji i jest chyba tylko 15 minut transmisji z tego procesu. Po prostu komuniści już nie transmitowali, bo byłoby to przeciwko nim - opowiada Jerzy Basiaga.

Pogrzeb jezuity ks. Gurgacza zakończy pewien etap starań o rozsławienie postaci kapelana wyklętych. Staraniem m.in. J. Basiagi odnaleziono wiele obrazów autorstwa jezuity oraz kilka lat temu odszukano osoby, które znały ks. Gurgacza. Pan Jerzy ma również nadzieję, że uda się kiedyś doprowadzić do beatyfikacji niezłomnego kapłana.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się 14 września, a więc dokładnie 72 lata po śmierci ks. Gurgacza, w bazylice Mariackiej oraz na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Z kolei 25 września planowane jest odsłonięcie tablicy upamiętniającej ks. Gurgacza i jego żołnierzy w kościele w Żegiestowie-Zdroju. To w tamtejszej parafii oddział PPAN często szukał pomocy. - Ksiądz Gurgacz schodził z lasu do ks. Wojciecha Zygmunta, żeby się tam pożywić, zagrzać, żeby go ks. Zygmunt, ówczesny proboszcz parafii w Żegiestowie-Zdroju, wspomógł kocem, ciepłym ubraniem. Często tam zaglądał. Potem ubecja jakoś się o tym dowiedziała. Za to ks. Zygmunt dostał wyrok 8 lat więzienia - tłumaczy J. Basiaga.