Bóg kocha za darmo

gb

|

Gość Tarnowski 40/2021

publikacja 07.10.2021 00:00

– Wielu ludziom nie wystarcza chrześcijaństwo w stylu „niedziela i do zobaczenia za tydzień” – mówi ks. Waldemar Ciosek, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego.

Gospodarz mieleckiej wspólnoty z Sylwią i Krzysztofem Skolimowskimi. Gospodarz mieleckiej wspólnoty z Sylwią i Krzysztofem Skolimowskimi.
Grzegorz Brożek /Foto Gość

Parafia prowadzi Katolicki Ośrodek Kultury (KOK), który przez 6 dni w tygodniu pęka w szwach. W jedną z wrześniowych niedziel ks. Ciosek głosił na wszystkich Mszach św. kazania kerygmatyczne. – Zobaczcie! To, co w nas jest złe, nieprawe, grzeszne, Jezus zabrał na krzyż i On to odkupił. To jest też nasza droga. Może twoje życie jest poszarpane, może pełno w nim cierpienia, może twoje życie w rodzinie, w pracy jest naznaczone jakimś dramatem.

Jezus Chrystus chce nadać sens wszystkiemu, co tobie wydaje się bezsensowne – mówił. Zapraszał tych, którzy są na zakręcie, którym życie się rozsypało, którzy żyją w kryzysie, którzy mają problem z Bogiem, Kościołem, do parafii. Po co? – Parafia jest miejscem, które daje impulsy, inspiracje, okazje, by robić sobie w życiu porządek, odnaleźć sens, poukładać priorytety. Mamy mnóstwo wspólnot, w których można się odnaleźć – przekonuje ks. Ciosek.

Co mnie poruszyło

W parafii jest jeden z 4 w diecezji ośrodków Drogi Neokatechumenalnej. W tę samą niedzielę, kiedy ksiądz proboszcz głosił kazania, zaczęły się katechezy neokatechumenalne. Na pierwszą przyszło ponad 40 osób. Cały dzień zapraszali na te spotkania Sylwia i Krzysztof Skolimowscy. – W neokatechumenacie doświadczamy miłości we wspólnocie. Mamy czwórkę dzieci. To, że my dziś możemy być tu na 8 Mszach św. zapraszając innych, dzieje się dlatego, że w domu są nasi bracia ze wspólnoty, opiekują się naszymi dziećmi, a nawet gotują niedzielny rosół – śmieją się Skolimowscy. Sami do neokatechumenatu weszli przez przyjaciół. Sylwia chodziła do znajomych, jeszcze w Krakowie, na spotkania, w czasie których czytali Pismo Święte. – A Krzysztof chodził za mną – uśmiecha się. Zostali zaproszeni do neokatechumenatu, na katechezę, na Eucharystię. Doświadczyli radości i serdeczności innych. – Kiedy jakiś czas temu w Mielcu tworzyła się wspólnota, przyszliśmy, bo mieliśmy piękne doświadczenia – mówią. Dziś są katechistami, czyli są już po drugim skrutynium. Podobnie jak państwo Kopcińscy. – U nas Ania miała pierwsze doświadczenia z neokatechumenatem na studiach, kiedy ciężko chorowała. Katechezy pozwoliły jej dostrzec działanie Boga w życiu, także zrozumieć sens cierpienia – mówi Antoni Kopciński, mąż Anny. Sam nie chciał za bardzo w to wchodzić. – Żona mnie namówiła. Usłyszałem coś, co mnie poruszyło, że Bóg mnie kocha takim, jakim jestem, że Bóg kocha mnie za darmo – mówi.

Sposób na kryzys?

Przesłanie o miłości Boga dociera do różnych ludzi. – Faktycznie najczęściej do tych, którzy są w trudnym momencie życia. Mają kryzys wiary albo kryzys odpowiedzialności, czasem kryzys małżeństwa. Rodzi się często w ludziach potrzeba radykalnych rozwiązań. Neokatechumenat jest radykalnym pójściem za Jezusem – przekonują Skolimowscy. Wejście na tę drogę jest dla niektórych jak złapanie się ostatniej deski ratunku. Ale na początku, śmieją się moi rozmówcy, często do neokatechumenatu przychodzi „parafialna śmietanka”, ludzie uformowani, zaangażowani, którzy chcą czegoś więcej, których może pociąga pewna elitarność i tajemniczość Drogi Neokatechumenalnej. Kopcińscy do neokatechumenatu przyszli z Domowego Kościoła. – Mieliśmy pragnienie intensywniejszego życia i bycia w Kościele – mówią. Spotykają się na sobotniej Eucharystii, a w tygodniu na łamaniu Słowa. Budują wspólnotę, żyją trochę jak rodzina, z siostrami i braćmi z grupy. Są seniorzy, są małżeństwa, ludzie samotni, a także ci, których życie się totalnie rozsypało. – Często niektórzy z nich, ci bardziej poranieni, nie widzą dla siebie miejsca w parafii albo ze swoim ciężkim bagażem doświadczeń mają poczucie, że się w Kościele nie mieszczą. Tu się odnajdują, bo słyszą mocne orędzie, że Jezus umarł także za nich, że ich odkupił, i że ich kocha – tłumaczy Antoni. A że nikt nie jest doskonały? Ostatecznie neokatechumenat to droga, a nie cel.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.