Nasza droga życiowa

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 13.01.2022 11:30

Małżeństwo to wspólne pchanie śniegowej kuli pod górę. Kiedy pchamy razem, to wygląda to dobrze, sprawnie i skutecznie. Wystarczy chwilę odpocząć od współpracy i kula będzie staczać się w dół.

Nasza droga życiowa Agata i Andrzej Pławeccy w czasie świadectwa w kościele pw. św. Pawła w Bochni. Grzegorz Brożek /Foto Gość

W bocheńskiej parafii pw. św. Pawła, w czasie spotkania prezentującego Domowy Kościół, czyli rodzinną i małżeńską gałąź Ruchu Światło-Życie, kilka małżeństw poproszonych zostało o świadectwo. Jednym z nich byli Agata i Andrzej Pławeccy. Są 13 lat po ślubie, od 12 lat w Domowym Kościele. 

- Mamy to szczęście że mieliśmy przykład w rodzinie, kręgi znaliśmy od źródeł. Rodzice Andrzeja, moja siostra z mężem także byli w kręgach, więc wiedzieliśmy że to dobra wspólnota, widzieliśmy jak żyją, jak te małżeństwa się rozwijają. Tam gdzie mieszkaliśmy nie było kręgu, więc musieliśmy go utworzyć. Przez rok po ślubie jednak nie byliśmy w kręgach i żyliśmy, jak młodzi ludzie, radośnie, ale z Panem Bogiem, jak najbardziej, bo też każde z nas w rodzinie miało wychowanie katolickie. Z perspektywy czasu, tego jak jest teraz, a jak się toczyło zaraz po ślubie, widzimy, że to jest jednak coś innego, inny styl życia, myślenia, inny sposób przeżywania spraw duchowych - opowiada Agata.

- Byliśmy młodzi, kochaliśmy się bardzo, myśleli że wszystko możemy zrobić. Bóg pewnie nam pomoże, ale naprawdę to my sobie sami życie ułożymy. Wspólnota Domowego Kościoła pomogła nam zrozumieć, że to wszystko pięknie, ale trzeba mieć podstawy, że nie może nią być nasza ludzka miłość, bo ona nie jest ciągle taka sama, bo są różne etapy, emocje, i czasami latamy z miłości, a innym razem ciężary życia nas przygniatają. Podstawą musi być Bóg. Przez wspólnotę, przez to że się wzmacniamy, wiemy że tylko z Bogiem można budować, i że to nie jest iluzoryczna istota, ale kwintesencja, sedno małżeństwa, i piękne jest to, że Bóg miał plan wobec nas. Mieliśmy otwarte serca i kręgi Domowego Kościoła stały się naszą drogą życiową - dodaje Agata.

- Pobraliśmy się, wzięliśmy ślub kościelny i wydawało się, że to będzie cudnie do końca życia. Teraz mam wrażenie, że małżeństwo to razem pchanie śniegowej kuli pod górę. Kiedy pchamy razem, to wygląda to sprawnie i skutecznie. Ale wystarczy chwilę odpocząć od współpracy i kula będzie staczać się w dół. Samo nie zrobi się nic. Gdyby nie Domowy Kościół nasze życie być może byłoby zdawkowymi relacjami utkanymi z:  rozmów typu nakarm dziecko, zrób zakupy, i siedzenia przed telewizorem. Domowy Kościół proponuje dialog, rozmowę w każdej dziedzinie. Dzięki temu nasza miłość jest większa i przez to jesteśmy szczęśliwsi - dodaje Andrzej.