Dary dojechały na miejsce

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 08.03.2022 12:00

Z Krużlowej, Zalasowej, Kamienicy i Dąbrowy Tarnowskiej pomoc humanitarna trafiła do Sadogóry. Są tam już uchodźcy m.in. z Doniecka i Charkowa.

Wolontariusze z ks. Krzysztofem Sapalskim (drugi od lewej). Wolontariusze z ks. Krzysztofem Sapalskim (drugi od lewej).
ks. Michał Sapalski

Ponad 2 tony darów zawieźli trzej mieszkańcy Krużlowej z ks. Michałem Sapalskim do Sadogóry, gdzie proboszczem jest wywodzący się z Krużlowej ks. Krzysztof Sapalski. Na plebani przyjął on już ponad 40 uchodźców, głównie z Doniecka i Charkowa. Na terenie parafii przebywa też grupa około 30 osób.

- Zawieźliśmy przede wszystkim koce, śpiwory, lekarstwa, baterie i inne materiały elektroniczne, a także żywność. Rzeczy zostały zebrane podczas spontanicznie zorganizowanych zbiórek w parafiach, ale włączyły się w nie także samorządy, szkoły, oraz stowarzyszenie seniorów z Kamienicy - wymienia ks. Michał.

Mężczyznom udało się szybko pokonać drogę z Polski, przez Korczową, do Lwowa, a potem na Czerniowce do Sadogóry. Wracali przez Rumunię, Węgry i Słowację, ponieważ Sadogóra leży blisko granicy ukraińsko-rumuńskiej.

Niezatarty w pamięci ślad - jak mówi ks. Michał - zostawił obraz idących pieszo do granicy z Polską w Korczowej uchodźców. - Ludzie stłoczeni na pasie jezdni, głównie kobiety z dziećmi, zmierzali powoli do przejścia w Korczowej, ale jeszcze po stronie ukraińskiej. Myślę, że było ich tam ponad 1000. Widok był tak przejmujący, że nie mieliśmy ani siły, ani odwagi, by robić im zdjęcia. Jednak najbardziej poruszający był obraz samotnej kobiety pchającej wózek z dzieckiem i niosącej małą walizkę. Było to na przejściu granicznym z Rumunią. Ciemno, zimno, a ona szła przed siebie, nie wiadomo dokąd, do kogo, nie wiedząc, czy znajdzie schronienie dla siebie i dziecka. To nie powinno się nigdy zdarzyć - mówi ks. Michał.