Wylanie Ducha Świętego jak niegdyś na Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 07.04.2022 09:00

Stało się udziałem młodych z parafii Tarnowiec, Łękawka, Świebodzin, Poręba Radlna, Zawada i dwóch tarnowskich wspólnot - Matki Bożej Szkaplerznej i Trójcy Przenajświętszej.

Wylanie Ducha Świętego jak niegdyś na Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy Szafarzem sakramentu był bp Stanisław Salaterski. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Sakramentu bierzmowania udzielił młodzieży z tych parafii bp Stanisław Salaterski 5 kwietnia podczas dwóch uroczystości.

Pierwsza miała miejsce w kościele w Tarnowcu, druga - w kościele Matki Bożej Szkaplerznej w Tarnowie.

Wylanie Ducha Świętego jak niegdyś na Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy   Swoisty wieczernik miał miejsce w kościele w Tarnowcu i Matki Bożej Szkaplerznej w Tarnowie. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Biskup tłumaczył młodzieży, że skutkiem bierzmowania jest pełne wylanie Ducha Świętego jakie niegdyś stało się udziałem Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy. Za Katechizmem Kościoła Katolickiego wyjaśniał, że oznacza ono wzrost i pogłębienie łaski chrzcielnej, głębsze zakorzenienie w Bożym synostwie, pomnożenie darów Ducha Świętego, udoskonalenie więzi z Kościołem oraz udzielenie mocy, abyśmy byli świadkami Chrystusa, byśmy byli zdolni do szerzenia i obrony wiary słowem i czynem, do mężnego jej wyznawania oraz do tego, byśmy nigdy nie wstydzili się Krzyża.

Zwrócił uwagę na to, że za sprawą bierzmowania stajemy się jeszcze bardziej uzdolnieni do nawiązania z Bogiem dialogu podczas modlitwy, do odczytywania Jego zamysłu wobec nas pod natchnieniem Ducha Świętego, do odpowiedzialności i włączania się w dzieła wspólnoty Kościoła - ewangelizacyjne, charytatywne i wszelkie inne.

Wszystko to w dzisiejszych czasach staje się pewnym wyzwaniem, nawet w polskiej rzeczywistości. - Okazuje się bowiem, że nie zawsze i nie wszyscy szanują święty znak Krzyża, że wielu chciałoby wmówić, że bycie chrześcijaninem jest staroświeckie. Wielu uważa, że katolikowi można w dowolny sposób dołożyć, przypisać cokolwiek, a on ma to przyjąć i bez obrony nadstawić drugi policzek, czekając na to co jeszcze. Niekoniecznie tego Pan Jezus od nas oczekuje - mówił do młodych biskup.

- Mamy wobec takiego świata mówić prawdę o Bogu, o prawdach naszej wiary, o ideałach, którymi staramy się żyć. Różnie nam to wychodzi, wszyscy dojrzewamy do świętości, ale cel mamy jasny i próbujmy go podejmować jak najlepiej, ufając, że nasza wolna wola wsparta Bożą łaską kiedyś wyda owoce - tłumaczył, dodając, że jeśli my dzisiaj przyznamy się przed światem do Pana Jezusa, tak On na sądzie ostatecznym przyzna się do nas przed Bogiem.

Apelował przy tym byśmy nie zaniechali dziedzictwa naszych ojców, którzy dla wiary i imienia Bożego przeszli wiele. Wystarczy tylko przywołać męczenników i wyznawców. Nasze świadectwo może być także znakiem dla innych, otwierającym oczy na to, co w życiu naprawdę ważne.

- I nie trzeba dzieł wielkich w tym względzie. Zacznijmy od znaku krzyża wykonywanego z szacunkiem, wtedy kiedy w domu klękam do pacierza albo kiedy jestem na Mszy św. w kościele, albo kiedy go mijam. Wystarczy zacząć od tego, że w niedzielę idę na Mszę św. i nie wstydzę się tego przed kolegami, że nie wypisuję się z lekcji religii w szkole - wskazywał biskup.

Dziękował młodym za wysiłek, jaki włożyli w przygotowanie się do bierzmowania, za modlitwę, podjęcie praktyk religijnych, systematycznej spowiedzi, zgłębianie znajomości wiary, za wspólne dyskusje, dzieła ewangelizacyjne i charytatywne, które stały się ich udziałem. Dziękował księżom katechetom, którzy bierzmowanych wspierali w tej drodze, animatorom, a nade wszystko rodzicom i wszystkim, którzy mieli dla nich czas i otwarte serce.