Jadowniki Mokre. To zawsze znaczy miłość

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 23.04.2022 08:05

Na terenie powiatu tarnowskiego to czwarta tego typu placówka. Od 1 stycznia działa Warsztat Terapii Zajęciowej prowadzony przez diecezjalną Caritas.

Jadowniki Mokre. To zawsze znaczy miłość Agata Dudek prowadzi warsztat ogrodniczy. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Warsztat powstał na bazie Ośrodka Opiekuńczo Rehabilitacyjnego dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej Caritas Diecezji Tarnowskiej, ale z powodów formalnych nie może być w sensie prawnym jego częścią.

- Ale wyrósł z serca, tego samego nakazu Chrystusa, który dał nam przykazanie miłości i pouczył: "Wszystko, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mieście uczynili" - przekonuje ks. Marek Kogut, dyrektor ośrodka w Jadownikach Mokrych.

Powstanie WTZ jest naturalnie związane z funkcjonowaniem placówki. - Mamy już kilka podmiotów tu działających. Są turnusy rehabilitacyjne, dom pomocy społecznej dla dzieci, zakład rehabilitacji leczniczej, także placówkę wsparcia dziennego. Dzieci niepełnosprawne intelektualnie, często też fizycznie, chodzą do naszej specjalnej szkoły podstawowej. Potem mają możliwość kontynuowania nauki w naszej Szkole Przysposabiającej do Pracy. I tu długo nasza propozycja dla nich się kończyła - mówi Adriana Błaszczyk, kierownik WTZ.

Jadowniki Mokre. To zawsze znaczy miłość   Joanna Kula, z lewej, prowadzi warsztat artystyczny. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Dzieci i młodzież kończyli po 20. roku życia naukę i nie było dla nich propozycji. - Rodzina naszych podopiecznych prosili nas, by ich dzieci mogły nadal do nas przyjeżdżać. Znaleźliśmy dla części taki program "Rehabilitacja 25+", potem zaś, wychodząc naprzeciw prośbom rodziców, zorganizowaliśmy z własnych środków świetlicę. Ta świetlica działała 7 lat - opowiada ks. Kogut.

Tymczasem przyszła pandemia. Mocno ograniczyła ona możliwość organizowania turnusów rehabilitacyjnych. - Zdecydowaliśmy się jedno skrzydło zaadaptować na Warsztat Terapii Zajęciowej, w którym zorganizowaliśmy 4 pracownie: gospodarstwa domowego, artystyczną, kulinarną i ogrodniczą - Adriana Błaszczyk chętnie pokazuje pracownie. 20 uczestników, w grupach po 5 osób, rotuje się w cyklu tygodniowym, zmieniając pracownie, zdobywając nieraz nowe umiejętności.

Co by było, gdyby nie jadownicki Warsztat Terapii Zajęciowej? 33-letni Krzysiek, który jest upośledzony w stopniu znacznym, pewnie po wstaniu z łóżka łapałby pilot telewizora, od którego nie dałoby się go odkleić do chwili, kiedy sam poczuje usypiające znużenie. Tu ma zajęcie, uczy się i utrwala pewne umiejętności. - Mamy chwalą się, że nasi uczestnicy w domu zaczynają sprzątać, wykonywać inne prace domowe, że przy stole nieprzymuszeni sięgają po sztućce - mówi Adriana. Takie małe sukcesy. - Poza tym rodzice mają pół dnia dla siebie, by pomyśleć o sobie, coś załatwić, a nawet odpocząć. WTZ przynosi wytchnienie - dodaje. 

W ośrodku wytchnienie znalazło też 25 uchodźców, kobiet i dzieci z Ukrainy. Mieszkają w tzw. pensjonacie ośrodka. Także na własnej skórze doświadczają, co znaczy caritas.