"Waleczne z gór"

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 08.05.2022 10:20

To tytuł książki Agaty Puścikowskiej, która 7 maja w Szczawnicy spotkała się z czytelnikami i rodzinami pochodzących stąd bohaterek II wojny światowej. Silnych jak halny.

"Waleczne z gór" Agata Puścikowska z członkami rodzin walecznych góralek ze Szczawnicy i Haliną Mastalską, która przyłożyła "Boży palec" do opowiedzenia historii o matce i córce z rodu Zachwiejów. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Spotkanie z Agatą Puścikowską, dziennikarką "Gościa Niedzielnego", autorką 10 książek, z których ostatnia to "Waleczne z gór", zorganizował w Szczawnicy miejscowy oddział Akcji Katolickiej i Miejski Ośrodek Kultury, Sportu i Promocji. Poprowadziła je Alina Lelito, redaktor naczelny pisma "Z Doliny Grajcarka". Odbyło się w "Starej Plebani" - miejscu znaczącym.

"Waleczne z gór"   Spotkanie autorskie z Agatą Puścikowską w Szczawnicy było bardzo rodzinne. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Ostatnia książka Puścikowskiej "Waleczne z gór" - opowiadająca o bohaterskich góralkach z czasów II wojny światowej - bardzo mocno związana jest ze Szczawnicą. Historie kobiet stąd niejako otworzyły i domknęły jej pracę nad tą książką. Wszystko zaczęło się od poznania "katowni Podhala" - zakopiańskiego Palace.

To tam jako osiemnastoletnia dziewczyna została osadzona Helena Błażusiakówna. W jednej z cel wyryła wybitym przez oprawców zębem słowa modlitwy, do której Henryk Górecki skomponował swoją „Symfonię pieśni żałosnych”. Przez lata uważano, że zmarła w więzieniu. Agata Puścikowska "przez przypadek" - choć te jak podkreślała: są jedynie z gramatyce - poznała bratanka Heleny - Jarosława Błażusiaka. Opowiedział jej o swojej ciotce, która jeszcze przez wiele lat po wojnie żyła, mówiąc, że powinna o niej napisać. Tak powstał najpierw artykuł do "Gościa Niedzielnego", a potem jeden z rozdziałów "Walecznych z gór". Jarosław Błażusiak i dwóch jego braci Bohdan i Stanisław także wzięli udział we wczorajszym spotkaniu.

Kolejne bohaterki książki Puścikowskiej pochodzące ze Szczawnicy to matka i córka - Maria i Wanda z rodu Zachwiejów. - To jest taki wątek, o którym osoby niewierzące mówią creepy, a wierzące są przekonane, że to świętych obcowanie. Ja należę do tych drugich absolutnie - mówiła w czasie spotkania A. Puścikowska. - Książkę miałam w zasadzie już zamkniętą, byłam bardzo zmęczona, tak emocjonalnie, dlatego że czymś innym jest grzebanie w archiwach zakonnych, jak było w przypadku zbierania materiału do "Sióstr z powstania" czy "Wojennych sióstr", a czym innym są rozmowy z rodzinami, a przy tej książce, kiedy tylko mogłam, spotykałam się z nimi. To było obciążające ze względu na wspomnienia, dramaty rodzinne, które żyły w nich od lat - opowiadała.

- Nie wiem dlaczego, ale coś mi przyszło do głowy, żeby napisać do waszego byłego wikarego, który już był wtedy w Kazachstanie, że skończyłam książkę, w której będzie wątek szczawnicki. To było zupełnie idiotyczne, niezrozumiałe, ale dziś wiem, że było po coś. On napisał do pani Haliny Mastalskiej, a ona do mnie. W czasie rozmowy z nią usłyszałam, że muszę napisać o waszych bohaterkach ze Szczawnicy. Tonem belferskim, nie znoszącym sprzeciwu. Zaskoczyła mnie pozytywnie - relacjonowała Puścikowska.

Był 7 czerwca 2021 roku. Pani Halina obiecała, że w dwa dni zgromadzi wszystkie dokumenty i prześle autorce książki. - 9 czerwca pani Halina wysłała mi na maila wszystko, co było dostępne. Powiedziała też, że żyją bracia pani Wandy, co wydało mi się dziwne, a jeszcze większe wrażenie wywarła na mnie informacja, że młodsza z bohaterek zmarła 7 czerwca, a dzisiaj jest pogrzeb. Wtedy usiadłam, przeszedł mnie dreszcz i choć wcześniej w ogóle nie widziałam szansy na dokoptowanie tego rozdziału do książki, to po czymś takim wiedziałam absolutnie, że one obydwie chcą być w tej książce. Tak to odczułam, dla mnie to było świętych obcowanie, a przynajmniej jakiś znak. Poczułam, że te kobiety chcą tej książki i że się upomniały o swoją obecność w niej - opowiadała Puścikowska.

Dwa lub trzy dni później była już w Szczawnicy, żeby się spotkać z rodziną bohaterskich góralek - Aleksandrem Majerczakiem i jego bratem Bogdanem. - Pan Aleksander wyczuł absolutnie, że to jest ważne, z wielką miłością mówił o jednej i drugiej swojej krewnej. Chciałabym, abyście państwo w moim imieniu podziękowali brawami panu Aleksandrowi i pani Halinie - prosiła Puścikowska i tak też się stało.

Bohaterskich góralek pochodzących z diecezji tarnowskiej w książce Puścikowskiej jest więcej. Ciche, prowadzące surowe życie, silne jak halny, twarde jak skały - niektóre "waleczne z gór" żyją do dziś. O każdej mogłaby powstać oddzielna monografia. Po co? "Bo odkrycie tych niezwykłych biografii może być uzdrawiające i inspirujące. Może pomóc odważnie spojrzeć w przyszłość. Dać powód do prawdziwej dumy" - twierdzi Puścikowska.

Więcej na temat "Walecznych z gór" będzie można przeczytać także w tarnowskiej edycji papierowego wydania "Gościa Niedzielnego", który ukaże się na niedzielę 22 maja.