Zabrzeż. Pęka z dumy

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 09.05.2022 12:50

Obchodząc uroczystość odpustową miejscowa parafia świętowała 40-lecie istnienia, a także jubileusze kapłańskie 50-lecia ks. Józefa Kasińskiego i 25-lecia ks. Krzysztofa Mikołajczyka.

Zabrzeż. Pęka z dumy Sumie przewodniczył obchodzący 50-lecie kapłaństwa ks. Józef Kasiński, który z tych 50 aż 40 lat spędził w Zabrzeży. Z prawej ks. Krzysztof Mikołajczyk. Z lewej proboszcz , ks. Tomasz Sowa. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Miejscowa parafia została erygowana 19 lutego 1982 roku. To rzadka data, bo większość parafii z okresu początków lat 90-tych XX wieku powstawała raczej w roku 1980 i 1981, na fali "Solidarności", kiedy władza była skłonniejsza wydawać zgody. Erygowanie parafii w Zabrzeży było już w stanie wojennym. Początki były trudne.

- Ludzie od 710 lat z Zabrzeży i z Zarzecza należeli do parafii w Łącku. Stąd do Łącka jest dziś 5 kilometrów. Z najdalszych stron parafii nawet 8. Dawniej, nie było dróg, to z gór ludzie schodzili i uczestnictwo w życiu parafialnym w Łącku było bardzo trudne - mówi ks. Tomasz Sowa, proboszcz z Zabrzeży.

Zabrzeż. Pęka z dumy   Życzenia dla ks. Józefa Kasińskiego. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Problem był taki, że w samej Zabrzeży nie było bazy. - Istniała tylko taka kaplica na cmentarzu, ale była ona bardzo surowa. Wiadomo było, że trzeba będzie tu budować kościół, tworzyć parafię. Czy ludzie tego chcieli? Myślę, że łatwo to poznać po owocach. Fakt, że w trudnych latach, nie mając ani złotówki wsparcia zewnętrznego, zatem ze swoich własnych ofiar i szczególnie pracy, powstał kościół, plebania, całe zaplecze, to jest chyba dowód na to, że ludzie tego rzeczywiście chcieli, że poszli za tym. To jest tylko ich zasługa - mówi ks. Józef Kasiński.

Zabrzeż. Pęka z dumy   Procesja eucharystyczna. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Budowa była trudna w czasie, kiedy nie było żadnych materiałów. - Budowaliśmy kościół, to na przykład po cement wsiadałem w samochód i wieczorem jechałem do Kielc. Stawałem w kolejce, rano, jak się okazało byłem w niej dziesiąty i udało się kupić na przykład 5 ton. - wspomina ks. Kasiński. Ale już z blachą na dach kościoła tak dobrze nie było. - Złożyłem zapotrzebowanie i z przydziału dostałem kilka arkuszy, a potrzebowałem 100 razy więcej - dodaje ks. Józef. Budowali systemem gospodarczym. Codziennie do pracy przychodziło po 10-20 mężczyzn. Inne czasy. Dziś to nie do pomyślenia, bo wielu pracuje poza Zabrzeżą. - Kiedy laliśmy strop na kościele, to zaczynaliśmy w poniedziałek rano, a zakończyliśmy o godzinie 13 w sobotę. Praca trwała przez tydzień 24 godziny na dobę, bo betonu nie zamawiało się w gruszce, ale trzeba było go urobić w betoniarkach - opowiada ks. Kasiński. Ludzie dali radę. Tak wtedy, jak dziś, kiedy w zasadzie wszystko jest, to to dzisiejsze "dawanie rady" wyraża się tym, jak mówi ks. Tomasz Sowa, że mają w sobie dużo entuzjazmu, chęci, energii. Także do życia wspólnotowego. - Dość powiedzieć, że po pandemii, w zasadzie wszyscy powrócili do kościoła - mówi proboszcz.

Zabrzeż. Pęka z dumy   Ksiądz Mikołajczyk, który pracuje w Afryce dostał od parafian ciupagę i kapelusz góralski, żeby nie zapomnjał, że jest góralem. Grzegorz Brożek /Foto Gość

To, że energii i entuzjazmu nie brakuje słychać w świątyni, kiedy ludzie biorą się do wspólnego śpiewu, bo wtedy gdyby nie te tony cementu, to mury mogłyby pękać. A tak pękanie jest tylko metaforyczne i to raczej z dobrze rozumianej dumy.

Więcej w "Gościu Tarnowskim".