Aż po zmierzch

Beata Masztalerz

publikacja 18.05.2022 12:00

Wiosennym, niedzielnym popołudniem wybrałam się na spacer, który okazał się czasem odkrycia niepojętych cudów natury.

Aż po zmierzch

Wystarczy przekroczyć próg domu, by w miejscu codziennego przebywania rozpocząć niesamowitą przygodę, dostrzec to, co na co dzień niedostrzegane i pomijane. Idąc tą samą drogą poobserwować otoczenie i bardziej szczegółowo przyjrzeć się temu, co nas otacza. Patrzer – to moja ulubiona część dnia, mogę się wtedy wyciszyć i wsłuchać w dźwięki natury, szczególnie teraz, kiedy to wiosna zawitała już do każdego zakamarka.

Wiosennym, niedzielnym popołudniem wybrałam się na spacer, który okazał się czasem odkrycia niepojętych cudów natury. Jeszcze kilka dni wcześniej nagie konary drzew, pusta ziemia i ponure dni, nie zachęcały do wychodzenia z domu; a dziś przepełnione zielenią miejsca, drzewa, przeplatane kwiatami i opromieniane słońcem, jak poniższa jabłoń, zapraszają, aby obserwować budząca się do życia przyrodę. Odgłosy zapracowanych pszczół, które zbierają nektar z kwiatów; kojący a zarazem radosny śpiew ptaków, do którego przyłączyły się świerszcze i wiele innych odgłosów – to prawdziwa symfonia, której nie powstydziłby się najlepszy kompozytor. Zachwyciło mnie to, jak szybko przyroda się rozwija, a wszystko to, jest darem Boga – Ojca wszelkiego stworzenia.

Idę dalej. Słońce powoli zniża się ku zachodowi. Mijam Breń. Ta niewielka rzeka przepływa przez kilka miejscowości. Jest wąska lecz długa, wije się jak wstęga rzucona na wietrze. Swe źródło bierze na zachód od osady Tęczyn. Nazwę Breń otrzymała urzędowo w 1950 roku, w zamian za poprzednią niemiecką nazwę strugi – Faulbach. Jej nurt kojarzy mi się z życiem – jest, ale przemija szybko, płynie jak woda w korycie – kawałkami prostym i wartkim strumieniem, to znów krętym i powolnym – napotyka na różne przeszkody, a czasem rozlewa się i niszczy wszystko, co spotkała na swej drodze. W życiu, też każdy dzień jest inny, nigdy nie powtórzy się to, co było i nie mamy pojęcia w którym momencie zawiruje, zatrzyma się, zakończy?...

Trzeba doceniać każdy dzień jako dar dany przez Boga, a napotkane przeszkody pokonywać z pokorą i ufnością, bo to one nas umacniają.

Zatrzymałam się chwilę na tym moście. Kilkaset metrów za nim – miejsce, które ożywiło moją nadzieję, najważniejsze miejsce w mojej miejscowości – Kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, przy którym stoi pomnik Maryi trzymającej błękitny różaniec. Modlitwa różańcowa jest prostą formą rozmowy z naszą Matką. Kościół ten jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ w nim rozpoczęła się moja droga z Jezusem poprzez Sakrament Chrztu, tu również przygotowywałam się do przyjęcia I Komunii św. i Bierzmowania. Obecnie regularnie uczestniczę we Mszy świętej i biorę udział w licznych nabożeństwach.

Pomnik Matki Bożej z różańcem „zainteresował” małego kotka, który uważnie się mu przyglądał. Jednak, na mój widok odskoczył nieco, chyba lekko się przestraszył. Zrobiłam mu zdjęcie i nie zamierzałam już dłużej przeszkadzać w „uważnej obserwacji i odpoczynku przy Maryi”.

Urokiem mojej miejscowości jest panujący tu, błogi spokój. Samochody przejeżdżają rzadko, szczególnie gdy zapada już zmierzch. Nie spotkałam ani jednego pojazdu podczas swojej wędrówki. Drogi są wąskie, ale urokliwe. Wpasowują się idealnie w panujący tu krajobraz.

W drodze do domu wstąpiłam jeszcze do przydrożnej kapliczki. Zanim powstał kościół, to właśnie w niej były odprawiane wszelakie nabożeństwa i Msze święte. Mieściła ona tylko księdza i ministrantów, natomiast wierni stali na zewnątrz. Gdy przychodziła zima, wierni modlili się w domach prywatnych. Podobno kiedyś stał przy niej sam Tadeusz Kościuszko.

Wróciłam już do domu, ale wciąż myślę nad tym co dzisiaj udało mi się zaobserwować. Nigdy wcześniej nie przykładałam tak szczególnej uwagi do mijanych obiektów czy natury. Ten patrzer, to dla mnie ciekawa przygoda, a zarazem nauka i refleksja. Wyszłam z domu, gdy jeszcze słońce było w pełni na niebie, a wróciłam razem ze zmierzchem. Obecnie moje życie jest pełnią – jestem młoda, wiele przede mną. Jednak, tak, jak szybko minął czas spaceru, tak przeminie wszystko, co w tym życiu. Parę godzin minęło jak jedna.. Czas ucieka szybko, więc korzystajmy z niego jak najlepiej, bo nigdy nie wiemy czy następnego dnia znowu będziemy mieli okazję cieszyć się cudownymi darami Boga i dzielić radością z innymi. Trwajmy w tej Radości od świtu, aż po zmierzch.