Zatrzymać (się) w czasie

Jakub Półkoszek

publikacja 18.05.2022 12:00

Byłem już niedaleko celu. Po minięciu wału przeciwpowodziowego zobaczyłem prostą drogę do jednego z moich ulubionych miejsc.

Zatrzymać (się) w czasie

Chcąc trochę odpocząć od miejskiego zgiełku, udałem się na przejażdżkę rowerową. Od razu gdy wyruszyłem, poczułem promienie słońca na swoich rękach. Mój plan był prosty, pojechać
na jedną z plaż położonych przy rzece Dunajec i odpocząć podziwiając przyrodę.

Mijając znajome mi zabudowania, postanowiłem zmienić nieco kierunek mojej trasy i jechać przez Klikową. Tak też zrobiłem i w tym kierunku się udałem; po drodze mijałem dość stare, drewniane domy
z kwiatami w ogrodzie. Na drzewach gościła zieleń, tak długo wyczekiwana, gdy Tarnów spoczywał pod białym puchem.

Mógłbym tak jechać bez końca. Zjeżdżając z drogi udałem się wzdłuż wału, który akurat był odnawiany, przejechałem kładką nad rzeką Białą i jadąc przez ulicę Chemiczną obserwowałem infrastrukturę przemysłową Azotów. Nie wiedzieć dlaczego, ale bardzo lubię industrializm. Po zatrzymaniu się, skierowałem swe oczy w stronę wysokich kominów EC2 – zostały wzniesione w połowie lat 50. XX wieku, które dumnie górują nad Mościcami. W gęstych zaroślach usłyszałem  śpiewy ptaków. Chcąc bliżej się im przyjrzeć, podszedłem do jednego z niewysokich drzew i na linii moich oczu zobaczyłem gniazdo z malutkim ptaszkiem w środku. Widząc lekko żółte umaszczenie pośród szarego puchu, mogę stwierdzić, że jest to sikorka, choć pewny nie jestem.

Byłem już niedaleko celu. Po minięciu wału przeciwpowodziowego zobaczyłem prostą drogę do jednego z moich ulubionych miejsc. Sprawnie mijając kałuże, jechałem wzdłuż zielonych pól, które niebawem będą złocistymi łanami zbóż. Jakże są one wdzięcznym obiektem do fotografowania.
Przystanąłem u mocno oberwanego przez wielką wodę brzegu, dość wysokiego; bo miał około 6 metrów; pośród rażących mnie promieni słonecznych. Starałem się nacieszyć widokiem spokojnej na tym odcinku tafli wody.

Miałem na tyle szczęścia, że niedaleko mnie przepływał śnieżnobiały łabędź, który rozłożył skrzydła, lecz w tej pozie nie udało mi się go uchwycić. Kontynuując swój odpoczynek, do którego wystarczy mi tylko kontakt z naturą i możliwość prowadzenia monologu z samym sobą, obserwowałem okolicę, niby dobrze mi znaną, lecz za każdym razem inną. W wodzie refleksy zmierzającego ku zachodowi słońca urokliwie komponują się, z dopiero co kwitnącą zielenią drzew i krzewów. Na zachodnim niebie widnieją gęsto kłębiące się chmury, na wschodzie zaś chyba zanosi się na deszcz. W oddali szumiący stopień spiętrzający, na którym za niedługo powstanie mała elektrownia wodna. Gdzieniegdzie widziałem wędkarzy – może jest to plan na kolejną wycieczkę? Tak niewiele mi wystarczy do odetchnięcia i nabrania sił. Tylko ja i moje myśli, w zieleni przy szumie wody.

Najczęściej przebywając w takich okolicznościach przyrody nasuwa mi się refleksja –wystarczy na chwilę zatrzymać się i wyciszyć, tak aby nikt nam nie przeszkadzał, a dostrzeżemy piękno otaczającego nas świata, jaki stworzył Bóg.