Bądźmy wierni

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 05.06.2022 08:50

Już dziś w amfiteatrze koncert, który jest zwieńczeniem 9-dniowej sądeckiej ewangelizacji "Poruszenie. W Duchu. W Prawdzie. W Sączu".

Bądźmy wierni Czuwanie u Jana Pawła II było czasem także słuchania słowa Bożego. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Spotkanie w amfiteatrze w Parku Strzeleckim rozpocznie się o godz. 15 Koronką do Bożego Miłosierdzia i występem zespołu Terra. O 16.30 będzie głoszenie słowa Bożego oraz wystąpi zespół Duszpasterstwa Akademickiego "Strych". O 17.30 - Litania do Serca Pana Jezusa i zespół Lew z Pokolenia Judy. Natomiast o 19.00 - Poldek Twardowski z zespołem poznańskiego wielbienia.

Bądźmy wierni   Zaproszenie na koncert 5 czerwca. Archiwum

Koncertem tym kończy się 9-dniowa nowenna przed Zesłaniem Ducha Świętego, która była znaczona stacjami w każdej sądeckiej parafii, gdzie ludzie gromadzili się na modlitwie, słuchaniu słowa Bożego, świadectwach.

Jedno ze spotkań odbyło się w sądeckiej parafii pw. św. Jana Pawła II. - Podzieliliśmy dary, owoce Ducha Świętego, między parafie i nam przypadło mówić o wierności - wyjaśnia ks. Marcin Kurmaniak, wikariusz z parafii pw. Jana Pawła II.

Kościół na wieczornym nabożeństwie prawie pełny. Ludzie z różnych parafii. - Istotne pytanie jest takie, czy mimo przeciwności w wierze trwam przy Jezusie, przy Kościele? Nawet w przypadku tego naszego "Poruszenia". Czy jak tych 9 dni się zakończy, to czy wystarczy mi paliwa wierności? - pytał ks. Kurmaniak w kazaniu.

Wierność jest owocem Ducha Świętego. Jak dochować wierności? - Najpierw żyć czystą Ewangelią. Jak? Czy podejmując decyzję, rozwiązujesz problem i pytasz się sam siebie: "Co by zrobił na moim miejscu Jezus?" - pytał duszpasterz. Dwa: trzeba być wiernym danemu słowu, szczególnie w drobnych sprawach, bo z tego rodzi się zdolność dotrzymywania słowa w dużych. Trzy: wierność sobie. - Nie można dać się sprzedać, swoich zasad, za wygodę i korzyści - dodaje.

Wierni mogli posłuchać świadectwa Łukasza, który był wierny do końca i walczył skutecznie, z pomocą Bożą i bł. Karoliny, o swoje małżeństwo, mimo orzeczonego na żądanie żony rozwodu.

Świadectwo wygłosili też Ewa i Stanisław, których wierność ociera się o heroizm. Kiedy żyli w domach rodzinnych, nie brakowało możliwości i okazji do tego, by łamać zasady wiary, których się nauczyli. Stanisław mówi, że za tę wierność bywał wyśmiewany w szkole. Potem drwili z niego w wojsku, w czasie odbywania zasadniczej służby wojskowej, kiedy pamiętał o tym, by się modlić, by się spowiadać, by przystępować do Eucharystii. Ewa zaś opowiadała, że wierność Bogu i samej sobie bywała trudna, szczególnie gdy wyjechała na studia. - Widziałam, że koleżanki i koledzy się bawią, korzystają z tego czasu, spędzają go fajnie, korzystają z życia, a ja trzymam się zasad - opowiadała.

Oboje doświadczyli co najmniej dwóch trudnych momentów, w których wierność Bogu okazała się kluczowa, ocalająca. Pierwszy był, kiedy stracili dziecko. Był bunt, były pytania do Boga: "Dlaczego?!", ale nie było odrzucenia Bożej miłości. Trwali w wierze, zrozumiawszy, że w naszym życiu wszystko zdarza się po coś. - Drugie wydarzenie to kiedy nasz najmłodszy syn Piotruś, mając 2 lata, znalazł się w szpitalu i operacja była bojem o jego życie. To doświadczenie przechodziliśmy na skrzydłach modlitwy naszej wspólnoty Domowego Kościoła i wszystkich znajomych. Czekałam na syna po operacji. Miałam poczucie, że może nie przyjechać żywy. Modliłam się tak: "Panie Boże, dziękuję Ci za te 2 lata naszego dziecka. Wiem, że jedno jest u Ciebie. Jeśli to drugie ma żyć tylko dwa lata, to dziękuję Ci za te 2 lata. Ja Cię proszę, żeby żył, ale cokolwiek się stanie, to ja Ci będę wierna" - wspomina Ewa. Piotruś jest najmłodszym z żyjącej czwórki dzieci małżeństwa. Jest zdrowy, ma się dobrze. - Bóg uczy nas wierności - mówią małżonkowie.