Znaleźli się u św. Antoniego

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 13.06.2022 11:30

W kaplicy na Piwowarówce zakończyła się Boża Wiosna - duszpasterski projekt parafii w Piwnicznej - Zdroju.

Ks. Krzysztof Czech błogosławil relikwiami św. Antoniego. Ks. Krzysztof Czech błogosławil relikwiami św. Antoniego.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

W niedzielę na Piwowarówce przy kaplicy pw. św. Antoniego Padewskiego odbyło się ostatnie spotkanie w ramach Bożej Wiosny - projektu duszpasterskiego parafii w Piwnicznej - Zdroju.

- Zaczęliśmy 19 marca, ze św. Józefem, a potem było 15 spotkań modlitewnych i integracyjnych. W naszym zamyśle był to czas uzdrowienia z samotności i niepokoju oraz wirusowo-medialnego biczowania. Kończymy ze św. Antonim, ponieważ widzimy w nim patrona, który pomaga odszukać to, co zostało w tym czasie zagubione. Oczywiście, nie chodzi tu o rzeczy materialne, ale o sprawy znacznie ważniejsze. Wielu zagubiło swoją drogę do Boga, przestało się modlić w domu, być ze swoją wspólnotą na Eucharystii w kościele. Inni zagubili gdzieś swoje relacje z ludźmi skazując siebie na duchowy, emocjonalny czy społeczny lockdown. Postanowiliśmy przyjść do św. Antoniego, żeby pomógł nam te zagubione wartości odnaleźć, ucieszyć się Bogiem w pięknych okolicznościach przyrody, i obecnością ludzi, wspólnotą, bliskością - mówi ks. proboszcz Krzysztof Czech.

Rodzina państwa Sadowskich.   Rodzina państwa Sadowskich.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Na Mszę św. przyszli z całą rodziną Monika i Tomasz Sadowscy. Mieszkają niedaleko, ale pokonanie podejścia z szóstką małych dzieci było nie lada wyczynem. Św. Antoni kojarzy im się najbardziej z odnalezieniem zagubionych rzeczy, mniej z duchowymi wartościami. Być może wynika to z tego, że mieszkają w zaciszu, z dala od zgiełku piwniczańskiego kurortu. Najstarsza z córek podkreśla jednak, że w domu wciąż trzeba szukać sposobu na dobrą komunikację. - Myślę, że to, iż jesteśmy razem, że wspólnie przeżywamy chwile radosne i smutne, że starsze dzieci wspierają młodsze, uczy nas wszystkich każdego dnia dialogu - podkreśla pani Monika.

Duszpasterz przewodniczył Mszy św. 12 czerwca, a na jej zakończenie zachęcił wszystkich do modlitwy przy relikwiach św. Antoniego. Kolejka była bardzo długa…

- Fajnie byłoby ucieszyć się tylko tymi ludźmi, którzy przyjeżdżali na nasze spotkania z bliska i daleka, i nie przejmować się tymi, którzy sobie odpuścili, odeszli, zniechęcili się, albo zanurzyli w wolności od Pana Boga i Kościoła. To byłoby jednak krótkowzroczne i fatalne podejście. Chcemy z tymi zaangażowanymi, wytrwałymi, aktywnymi, szukać zagubionych i pomagać im odnaleźć drogę do Boga, do człowieka - dodaje ks. Krzysztof i zaprasza na letnie wędrowanie po okolicznych szczytach w ramach „Piwniczańskiego lata dla ducha”, które rozpocznie się już 2 lipca o godz. 18 Mszą św. i „Nabożeństwem Drogi” na Placu św. Jana Pawła II.  Szczegóły już wkrótce na stronie parafia.piwniczna.com   

Budowę kamiennej kaplicy na Piwowarówce rozpoczęli w 1908 roku Stanisław Piwowar i jego syn Wiktor. Sami nie daliby rady, dlatego z pomocą przyszło wielu ludzi dobrej woli – jak czytamy na pamiątkowej tablicy. Podczas przebudowy kościółka w 1952 roku zasłużył się Bolesław Dagnan. - Istnieje podanie, że Stanisław zaczął budowę jako pokutę za znieważenie swojej matki - mówią mieszkańcy Piwowarówki. Pani Maria, emerytowana nauczycielka, dodaje, że patronem miał być św. Stanisław Szczepanowski, ale budowniczy nie miał akurat jego obrazu, więc zaczęto szukać innego opiekuna tej niewielkiej świątyni. - I znalazł się Antoni, który ma się tutaj chyba dobrze - mówi z uśmiechem pani Maria.

Państwo Tokarczykowie - opiekunowie kapliczki.   Państwo Tokarczykowie - opiekunowie kapliczki.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Obecni opiekunowie kapliczki Andrzej i Elżbieta Tokarczykowie podkreślają, że nie chyba, ale na pewno dobrze. - Matce Bożej Licheńskiej i św. Antoniemu zawdzięczamy szczęśliwe urodziny naszego syna. - Pierwsze dziecko, córkę, urodziłam normalnie. Przy drugim były problemy i doszło, zdaniem lekarzy, do obumarcia płodu. Kiedy pojawiło się trzecie dziecko, dowiedziałam się, że jest zagrożone. Pojechałam do lekarza, który po badaniu orzekł, że z ciąży nic nie będzie, że dziecko trzeba będzie usunąć. Nie zgodziłam się, dostałam tylko jakieś lekarstwa na podtrzymanie ciąży. Zażywałam je, ale modliłam się wcześniej bardzo gorąco do Matki Bożej i św. Antoniego Padewskiego, żeby dziecko się urodziło zdrowe. Obiecałam, że zabiorę je do Lichenia na pielgrzymkę. Urodził się chłopczyk, któremu daliśmy na imię Antoni, a do Lichenia pojechałam z nim po I Komunii św. I tak do dzisiaj dziękuję za tę łaskę modląc się w naszej kaplicy przed obrazem Matki Bożej Licheńskiej i św. Antoniego - opowiada pani Elżbieta.