Szczawnica. Mój kościół - dom od zarania życia

bs

publikacja 31.07.2022 07:00

Szczawnicka świątynia obchodzi 130. rocznicę konsekracji. "Tu najbardziej jestem u siebie" - pisze jedna z parafianek.

Szczawnica. Mój kościół - dom od zarania życia Kościół szczawnicki, trzeci z kolei, wzniesiony został na nowym miejscu w centrum uzdrowiska w latach 1882-1892. FB Parafii pw. św. Wojciecha w Szczawnicy

Kościół szczawnicki, trzeci z kolei, wzniesiony został na nowym miejscu w centrum uzdrowiska w latach 1882-1892. Jego konsekracji 28 lipca 1982 roku dokonał abp Karol Hryniewiecki. Dzisiaj, w ostatnią niedzielę lipca, parafia w Szczawnicy obchodzi uroczyście 130. rocznicę tego wydarzenia.

O rocznicy parafia przypomniała w mediach społecznościowych. Pod informacją ukazał się wpis szczawnickiej parafianki Haliny Mastalskiej, dla której kościół ten jest domem od zarania życia. "Tu najbardziej jestem u siebie" - wyznaje.

"Mój kościół. To jest absolutnie coś wyjątkowego. Wymiar duchowy to bezwzględnie priorytet. Ale jest jeszcze ten wyjątkowy ludzki aspekt. Czasem, zanim zasnę, wyliczam sobie - tak na uśpienie - miejsca, w których mieszkałam: internat, pokoje w akademiku, stancje, szczawnickie mieszkania... Jest tego naście. Wszystkie przejściowe, nawet dom rodzinny. Znaki przemijania. Ale jest ten jeden dom. Znak zakorzenienia. Tu najbardziej jestem u siebie. Tu czas się jakby zatrzymał" - pisze pani Halina.

Szczawnica. Mój kościół - dom od zarania życia   Centralną część ołtarza zajmuje sprowa­dzony z Rzymu w roku 1892, po­święcony przez Papieża Leona XIII, obraz Matki Boskiej Nieusta­jącej Pomocy. Parafia pw. św. Wojciecha w Szczawnicy /FB

"Ten sam Ołtarz, wciąż ponawiana ta sama Ofiara. Ten sam Baranek Boży ze zwycięską chorągiewką zmartwychwstania na tabernakulum, które... Czy wolno użyć słów wzniosłych, na ogół będących tajemnicą serca? Użyję... Od święta chyba wolno nie trzymać emocji na wodzy. Więc dokończę: tabernakulum, które tak kocham, nie jako rzecz, ale za to, co w sobie kryje. Mój kościół... Te same freski, te same witraże, ci sami, choć też i nowi święci. Tyle najlepszego towarzystwa! Mój kościół = dom od zarania życia. Gdy miałam zaledwie 24 dni, przyznano mi tu honorowe członkostwo mojego Kościoła. Więcej jeszcze: otrzymałam niewiarygodną godność dziecka Bożego" - dodaje.

Przypomina, że jej pradziadek kładł w tym kościele około 130 lat temu posadzkę. Pierwszy ślub w tej nowej wówczas świątyni zawierała jej babcia Agnieszka (rocznik 1873) i dziadek Bartłomiej (rocznik 1865).

"Babcia Agnieszka... pamiętam, jak wybierała się do kościoła. Już w sobotę szykowała ubranie: dwie spódnice - tę właśnie spodnią i tę wierzchnią. Musiały pachnieć świeżością. Buty - wysokie, sznurowane trzewiki pastowała do połysku. Pamiętam, gdzie miała swoje ulubione miejsce w ławce. Później rodzice. Wciąż ich widzę żywych i modlących się w ulubionych ławkach. Mama - po kobiecej stronie kościoła. Tata - po męskiej, z wiekiem i pogarszaniem się słuchu - coraz bliżej ołtarza. Umiem osadzić w ławkach, na swoich miejscach, tylu najbliższych, tylu krewnych, przyjaciół i znajomych. Tylu, którzy zmarli. I, niestety, tylu, którzy żyją, ale odeszli... Oby nie na zawsze!" - pisze pani Halina Mastalska.

Zdradza, że od księdza proboszcza Michała Matrasa potrafi wymienić z pamięci wszystkich po kolei - proboszczów i wikariuszy. "No, może się czasem zatnę w wyliczaniu. ale... wyliczę. To moi bliscy krewni. Duchowi. Mój kościół od bierzmowania, od przebaczenia, od Komunii - pierwszej i nie tylko. Mój kościół... od pokoleń: minionych, teraźniejszych i - jak gorąco pragnę - przyszłych. Kościół - dom tak bardzo mój, dlatego że Boży" - zauważa, dodając że zawsze czuła się zaszczycona, że dzień konsekracji kościoła jest także dniem jej urodzin.