Najważniejsze spotkanie

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 17.12.2022 17:50

Od 10 lat, z małą przerwą, w śnietnickiej parafii spotykają się na wigilii seniorzy. Wigilia to nie tyle posiłek, nie tyle kolędy, co przede wszystkim relacja z drugim człowiekiem.

Najważniejsze spotkanie Czas życzeń. Z prawej ks. Józef Rosiek, proboszcz ze Śnietnicy. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Czekamy na tę wigilię cały rok. Oprócz tego czasu, co była pandemia, to zawsze jestem. Po co? Żeby się zejść, być ze swoimi znajomymi, porozmawiać. Jest 364 innych dni w roku, ale okazji do tego zejścia nie ma - mówi Katarzyna Waląg, jedna ze śnietnickich seniorek.

Dziś na wigilii jest ponad 70 osób. Dawniej bywało więcej. Nawet 120. W większości seniorzy, ale też rada parafialna, osoby z parafialnej Caritas. - Robimy tę wigilię wszyscy razem. Jest w tym głęboki sens, bo seniorzy przychodzą, spotykają się, a na co dzień nie mają szans. Owszem, urobimy się wszyscy przy tej wigilii, ale warto, bo dobrem trzeba się dzielić, a poza tym to dobro zawsze wraca - mówi Danuta Pociecha, szefowa Stowarzyszenia Kobiet Wsi Śnietnica.

Panie rządzą w kuchni. Na stołach stoją talerze, a w nich uszka, w wazach dymi barszcz. W szklankach stoi kompot z suszonych śliwek. - Mamy poza tym kapustę z grzybami, rybkę, ziemniaki, pierogi z kapustą, ruskie, ze śliwkami, deser i jeszcze się coś znajdzie. Samych pierogów w kilkanaście pań nalepiłyśmy 1200 - pokazuje Elżbieta Beduch ze stowarzyszenia.

Wigilia zaczyna się Mszą św. w kościele. Po niej uczestnicy idą na "wieczerzę". Życzenia składają proboszcz, wójt i zaczyna się dzielenie opłatkiem. Barszcz czeka długo. - Bo ludzie nie przychodzą tutaj, żeby zjeść kolację czy obiad, ale się spotkać. Porozmawiać, wyściskać się. To wszystko musi trwać - uśmiecha się Dorota Król, która na wigilii jest ze swoją mamą.

- Wigilia jest wcześnie. Potem mamy spowiedź parafialną, a przed samą wigilią trudno angażować panie w to przedsięwzięcie. Ludzie potrzebują się spotykać. A kiedy się spotykają, potrzebują się nagadać. Kiedyś, żeby było uroczyście, zaprosiłem zespół, który śpiewał kolędy. Ludziom się podobało, ale zwrócili mi uwagę, że lepiej, żeby trochę mniej kolęd było, bo ludzie nie mogą się nagadać. Mają pewnie rację, że to w tej naszej śnietnickiej wigilii jest najważniejsze - mówi ks. Józef Rosiek, proboszcz. Ludzie karmią się pysznymi daniami, ale przede wszystkim obecnością drugiego człowieka.


Więcej w świątecznym numerze "Gościa Tarnowskiego" nr 51-52 na 25 grudnia.