Wyszliśmy z książką i Dobrą Nowiną na peryferie - na ulicę

Beata Malec-Suwara Beata Malec-Suwara

publikacja 20.06.2023 13:10

Wydawnictwo "Biblos" wraz z parafią katedralną zorganizowało II Festiwal Dobrej Książki. Zachwyt wzbudziła tarnowska gościnność.

Wyszliśmy z książką i Dobrą Nowiną na peryferie - na ulicę Festiwal Dobrej Książki równie dobrze można nazwać Festiwalem Dobrej Muzyki z chrześcijańskim graniem na najwyższym poziomie. Na scenie TGD. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Festiwal Dobrej Książki odbył się w miniony weekend - 16 i 17 czerwca. Tegoroczna edycja został poświęcona literaturze dla dzieci i nowej marce wydawnictwa „Biblos Dzieciom”, w ramach której ukazały się kolejne dwie nowości „Bajki, opowieści i legendy mariackie” Ewy Czaczkowskiej oraz „Cztery przygody z legendą, co się z historią zna” Anny Kościółek.

- To moja pierwsza książka, która powstała niejako na zamówienie. Poprosiło o nią wydawnictwo Biblos. To było tak, jakbym adoptowała czyjś pomysł, nowy dla mnie zupełnie, w który musiałam się wgryźć, zgłębić historię Tarnowa i katedry. Bardzo rozwojowe doświadczenie dla mnie samej, rodzaj przygody, do której wskazówki podsyłał pan Krzysztof Moskal. W pewnym momencie te cztery legendy zaczęły powstawać jedna po drugiej. Najbardziej jestem dumna z ostatniej. Być może to obrazuje także i to, co się we mnie działo podczas pisania, jak temat ten we mnie pracował, ewoluował. I pokochałam tę książkę po prostu - mówi Anna Kościółek, autorka „Czterech przygód z legendą, co się z historią zna”.

Wyszliśmy z książką i Dobrą Nowiną na peryferie - na ulicę   Na festiwalu można było spotkać się z autorką nowości wydanej nakładem wydawnictwa "Biblos" - Anną Kościółek. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Powstałe legendy przeplatają się w książce ze scenami z teraźniejszości. Czytelnik poznaje je wraz z rodzeństwem z Krakowa, które przyjechało do Tarnowa z nastawieniem, że wszystko tu jest nudne i głupie, bo ten czas miały spędzić nie tutaj, ale na ukochanych wakacjach na Cyprze. - Tu poznają nowych przyjaciół, miasto, rozszyfrowują jego tajemnice, ale także odnajdują w sobie coś, co zmienia ich życie na lepsze - zdradza autorka, z którą można było się spotkać podczas festiwalu.

Prezentowało na nim swoje książki kilkunastu wystawców - wydawnictw i księgarni. Była okazja posłuchać ciekawych rozmów podczas paneli dyskusyjnych. Przygotowano warsztaty ilustratorskie, konkursy, wiele atrakcji dla dzieci oraz występy zespołów dziecięcych. Piątkowy dzień zakończył Wieczór Chwały na placu Katedralnym. Ogromnym zainteresowaniem cieszył się również sobotni koncert zespołu TGD, który urzekła tarnowska gościnność.

Wyszliśmy z książką i Dobrą Nowiną na peryferie - na ulicę   Największym zainteresowaniem cieszyły się rozrywkowe punkty programu. Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Dyrektor wydawnictwa "Biblos" ks. Bartosz Chęciek podkreśla, że tego rodzaju inicjatywy jak Festiwal Dobrej Książki to kluczowe przedsięwzięcie w dotarciu nie tylko do czytelnika, ale także każdego przypadkowego przechodnia z Dobrą Nowiną. - Chcemy wyjść z księgarni, być w przestrzeni, miejscu, w którym krzyżują się nasze drogi. Spotkać ludzi, którzy tędy przechodzą i mimochodem się zatrzymują zainteresowani tym, co się dzieje na scenie. Widzimy, że rozrywkowe punkty programu cieszą się największym zainteresowaniem publiczności, ale właśnie dzięki temu jesteśmy w stanie dotrzeć poprzez zainteresowanie muzyką chrześcijańską na najwyższym poziomie do tych, którzy nie należą do grupy zakochanych po uszy w książkach - zauważa kapłan.

Na te dwa dni nie tylko księgarnia wyszła na ulicę, ale także po części katedra. - Pokazał to piątkowy Wieczór Chwały, podczas którego była adoracja Najświętszego Sakramentu na scenie, a więc w przestrzeni, wokół której zatrzymywały się również osoby wcale niezainteresowane modlitwą ani wiarą. Jedni podchodzili tylko po to, by uklęknąć, przeżegnać się i chwilkę pomodlić i szli dalej, ale byli i tacy, którzy nas zaczepiali i wypowiadali niepochlebne słowa wobec modlitwy, Najświętszego Sakramentu, czyli dla nas największych wartości. Dla nas najważniejsze było to, że wyszliśmy na peryferie, że się tego nie boimy, że nie chcemy się chować, że jesteśmy otwarci i że zostawiliśmy jakiś ślad również w tych negatywnie wypowiadających się - mówi ks. Bartosz Chęciek.