Nie tylko z lotu ptaka, ale także na mapie teren Nadleśnictwa Łosie wygląda, jakby ziemię przeorało z północnego zachodu na południowy wschód mityczne zwierzę. Tymczasem jest to efekt ludzkiej pracy.
Piotr Wojtas na tle majestatycznych jodeł, z których pozyskuje się nasiona na sadzonki.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Szczyty porośnięte lasami przedzielają doliny rzek i potoków z rozległymi łąkami i polami. Ogromna część aktualnego zasięgu lasów to grunty przejęte w latach 50. po wysiedlonych stąd Łemkach w ramach akcji „Wisła”. Pod jurysdykcję Lasów Państwowych przekazano głównie grunty orne, które ogromnym nakładem pracy zalesiono; dzisiaj stanowią już one kilkudziesięcioletnie, bardzo bogate przyrodniczo lasy górskie. Obecnie powierzchnia nadleśnictwa to ponad 16,5 tys. ha. Ponadto leśnicy sprawują nadzór nad ponad 2,5 tys. ha lasów prywatnych. W ramach nadleśnictwa działa 13 leśnictw. – Najstarsze kompleksy leśne można zobaczyć w leśnictwach Bielanka, Brunary i Kwiatoń. Zobaczymy tam głównie drzewostany jodłowe i bukowe w wieku przekraczającym nawet 150 lat – mówi Piotr Wojtas, zastępca nadleśniczego.
Drewno pozyskiwane w lasach trafia do odbiorców, w tym do lokalnych przedsiębiorców, z Polski Południowej. Łosiańskie lasy służą też wypoczynkowi turystów, których ciągnie w dzikie ostępy Beskidu Niskiego, choć trzeba podkreślić, że jest to dzikość ujarzmiona przez leśników i starannie przez nich pielęgnowana tak, by nikt nie spostrzegł ludzkiej ingerencji. To jest naprawdę sztuka, bo żeby las tak wyglądał, potrzeba było aż trzech pokoleń leśników. Szacunek!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.