Krzyż z Giewontu nie spadł

gb

publikacja 10.08.2023 10:35

Idą modląc się o trzeźwość, nadzieję i siłę dla współuzależnionych i odwagę dla abstynentów, by mieli siłę zmieniać świat swym świadectwem.

Krzyż z Giewontu nie spadł W tym roku droga na Żakówkę częściowo odbyła się w strugach padającego deszczu. Piotr Cycoń

Inicjatorem i organizatorem wspólnej modlitwy jest Grupa Wsparcia "Pokora", która działa w Kamionce Wielkiej. - Wspólnota działa 14 lat, ale Różaniec na Żakówce organizujemy od lat 9. Przyszedł taki moment, że zrozumieliśmy i poczuli, że modlitwa o trzeźwość, modlitwa w ogóle, ma wielką moc - mówi pan Jan, alkoholik, który w tej wspólnocie dawno temu zaczął swoje trzeźwienie.

Jan mówi, że 14 lat temu nie znał jeszcze nikogo, kto by nie pił. - Moja trzeźwość zaczęła się od spotkań AA. Był tu taki Józiu, złote serce, który już kilkanaście lat nie pił i był, co widziałem wyraźnie, radosnym, człowiekiem. Chciałem być taki sam. Kiedy już miałem pięć lat trzeźwości mój mający wtedy 21 lat syn powiedział mi, że nie wierzył, że potrafię przestać pić, że może coś być ważniejszego niż alkohol w moim życiu. Jednocześnie przyznał, że zawiesiłem mu niezwykle wysoko poprzeczkę, i teraz wierzy, że rzeczy niemożliwe są możliwe. Zadał mi jednak pytanie, które do dziś brzęczy mi w uszach i będę je słyszał do końca życia: „Tato, czy tak musiało być?” - opowiada Janek. Modląc się na Żakówkę idą w intencji tych, którzy piją, w intencji współuzależnionych, a także w intencji trzeźwych, by mieli odwagę zdobywać się na abstynencję, która zmienia świat. Jak?

O tym w Kamionce Wielkiej mówiły s. Albina Policht z bezhabitowego zgromadzenia Sług Jezusa i góralka z krwi i kości Magdalena Wojtanek z Bukowiny Tatrzańskiej. W tej miejscowości, po przybyciu s. Albiny, powstała grupa modlitewno-trzeźwościowa. - Potem założyliśmy wspólnotę Anonimowych Alkoholików i wspólnotę AL-Anon, dla współuzależnionych. Zebrała się grupa, która nie tylko chce modlić się, mówić, ale przede wszystkim świadczyć, że trzeźwość, abstynencja jest wartością - mówi s. Albina. 

- U nas na Podhalu nie było mowy, żeby jakiekolwiek spotkanie obyło się bez alkoholu. Jak się kupiło, sprzedało, to trzeba było opić. Czasem piło się i bez okazji. Górale są uparci. Nawet jak chodzi o alkohol, to kiedy widać, że dzieje się przez to coś złego, to zmiany są trudne, bo wódka zawsze była i tak już musi być, nie ma rady - opowiada Magdalena. Tak było, ale tak już nie jest. Może nie wszędzie, ale w Bukowinie działalność trzeźwościowa przynosi owoce.

Więcej w najnowszym 33. numerze "Gościa Tarnowskiego".