Miejsce kwitnięcia

Grzegorz Brożek Grzegorz Brożek

publikacja 10.11.2023 15:20

- Organizujemy patriotyczne śpiewanie, także żeby ludzie zobaczyli, że to miejsce znowu żyje - mówi Dorota Latocha, prezes AK w tarnowskiej par. pw. św. Stanisława Kostki.

Miejsce kwitnięcia W sali pod kościołem tyle osób ostatni raz zgromadziło się chyba dwadzieścia kilka lat temu, ale dlatego, że sale były wyłączone z użytku. Grzegorz Brożek /Foto Gość

Kiedyś, ponad 20 lat temu, sale pod kościołem parafii pw. św. Stanisława Kostki w Tarnowie tętniły życiem. Najpierw były miejscem katechizacji, potem akcji ewangelizacyjnych. Część pomieszczeń kilkanaście lat temu zaadaptowano na plebańską kuchnię. Reszta, w tym sala z kolumnami i skromną sceną, stała się graciarnią.

- Wiele osób w tym uczestniczyło, własnymi siłami to wyremontowali, z ofiar, które nam udało się zebrać, na przykład rozprowadzając ciasta w czasie odpustów parafialnych - mówi Dorota Latocha, prezes Akcji katolickiej w parafii. Udało się dzięki pracy wielu ludzi przywrócić stan używalności tym pomieszczeniom. - Dlatego z radą parafialną chcieliśmy to patriotyczne śpiewanie zorganizować, żeby pokazać tym, którzy przyjdą, że te miejsca nadal mają potencjał, że tu można coś robić - dodaje prezes Latocha.

Andrzej Bocheńczak, kościelny miejscowej parafii, pokazuje, że w najlepszym stanie była kuchnia. - Ale do tego mamy odnowiony hall, potem ta duża sala. Poza remontem zakupione zostały np. krzesła - mówi.

W tych pomieszczeniach po nowym roku ma ruszyć świetlica dla dzieci. Ale marzeniem AK, jak i innych zaangażowanych w życie parafialne, jest to, żeby urządzić jeszcze kawiarenkę, i żeby każdy kto chce mógł i chciał tu po cokolwiek wejść.

Na patriotyczne spotkanie przyszło kilkadziesiąt osób. Od ponad 20 lat w dużej sali przyziemia pod kościołem parafialnym nie było tylu ludzi. Symboliczne jest to, że nad tą salą jest prezbiterium, a w nim mozaika z Sercem Jezusowym, które patronuje świątyni. - Trzeba szukać możliwości budowania wspólnoty. Kiedy zaczyna się od Serca Jezusowego, to współpraca, braterstwo, wspólnota się udaje i rozchodzi się dobro - mówi Dorota Hadas-Augustyn z rady parafialnej.

- Wielu ludzi chciałoby, by poza kościołem, nabożeństwami w parafii było coś jeszcze. Dlatego wielu ludzi zakasało rękawy i doprowadzili do tego, co jest dziś. Nie ma co oglądać się na innych, albo na to, żeby ktoś inny cokolwiek zrobił, tylko zawsze trzeba zaczynać od siebie. Trzeba myśleć tak: „Kto, jak nie my”. Ja myślę, że Pan Bóg każdego z nas postawił, w jakiejś konkretnej parafii, i to trzeba odczytywać jako zadanie, że właśnie tu powinniśmy rozkwitnąć - dodaje pani Dorota.