Góra w izbie

ks. Zbigniew Wielgosz ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 16.12.2023 21:23

W Domu św. Jacka na Jamnej otwarto izbę pamięci o. Jana Góry, choć - jak mówią uczestnicy uroczystości - żadna izba go nie pomieści.

Wstęgę w kolorze nadziei przecięli najbliżsi krewni o. Jana. Wstęgę w kolorze nadziei przecięli najbliżsi krewni o. Jana.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

W przededniu rocznicy śmierci o. Jana Góry na Jamnej w Domu św. Jacka została otwarta izba pamięci poświęcona założycielowi znanego na całą Polskę dominikańskiego ośrodka duszpasterskiego.

Ojciec Paweł Kozacki OP podkreśla, że izba jest pierwszym krokiem upamiętnienia o. Jana Góry. - Izba zawiera w sobie uniwersarium wewnętrzne o. Jana. Pokazuje, kim był, skąd pochodził, jakie postacie go kształtowały i inspirowały - tłumaczy dominikanin.

Eksponaty, wydobyte z bogatego archiwum o. Góry, pokazują jego rodzinę, prudnickie korzenie, ale także postać ks. Jana Góry, proboszcza z pobliskiej Paleśnicy, któremu przyszły twórca ośrodka na Jamnej zawdzięcza wybór kapłańskiej drogi życia.

- Przywołujemy również postać prof. Mariana Plezi, wuja o. Jana, dzięki któremu rozwijał się on jako teolog myśląc o pracy naukowej. Natomiast osobą, którą zrodziła o. Górę do pisarstwa, był Roman Brandstaetter. Dlatego w izbie znalazły się pamiątki po nim, jak biurko czy maszyna do pisania, której pisarz i poeta używał - dodaje o. Paweł.

Najważniejszą jednak postacią, która miała wpływ na duszpasterski styl pracy o. Jana, która go inspirowała i napędzała do działania, był św. Jan Paweł II. W pomieszczeniach zaaranżowanych muzealnie znajdziemy zdjęcia o. Góry z Janem Pawłem II, papieską sutannę i piuskę.

Nie zabrakło w izbie mebli towarzyszących o. Górze w ciągu życia, takich jak zawalone dokumentami biurko czy łóżko. Są też przedmioty codziennego użytku, dokumenty, pamiątki i fotografie.

Izba w Domu św. Jacka to pierwszy z kroków upamiętnienia o. Góry. - W dolnym kościele będziemy przygotowywać wystawę pokazującą promieniowanie o. Jana na innych. Zaczniemy od prezentacji jego pracy w Tarnobrzegu, pokażemy, na czym polegało jego duszpasterstwo akademickie w Poznaniu, czym były Hermanice czy wreszcie Lednica - mówi o. Paweł Kozacki OP.

Dominikanie chcą również upamiętnić kaplicą historię Jamnej, a zwłaszcza czas walk partyzantów w tym rejonie, pacyfikację wsi, podkreślając, że wzgórze, które miało tak tragiczną historię, jest wzgórzem nadziei.    

Zdjęcia o. Jana, w tle jego biurko i obraz Matki Bożej Jamneńskiej.   Zdjęcia o. Jana, w tle jego biurko i obraz Matki Bożej Jamneńskiej.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Izbę otwarli najbliżsi krewni o. Jana. - Od Jana dzieli mnie 8 lat różnicy. On był z 1948, ja z 1956 roku. Był zawsze taki stateczny, poważny, jakby miał poczucie misji do spełnienia. Mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt, często odwiedzaliśmy go na różnych placówkach, gdzie posługiwał, także tutaj, na Jamnej. Żyliśmy jako rodzina jego wizjami, wspomagaliśmy go finansowo. Dzielił się swoimi pomysłami i szukał u nas rad. Stworzył dzieło, które pozostanie. Bardzo się cieszę, że na Jamnej powstaje takie miejsce pamięci, które będzie podkreślało, że on nie przeminął, że jest wśród nas - mówi Stanisław Góra, brat dominikanina.

Katarzyna Chojnowska-Burkietowicz poznała o. Górę w Poznaniu, dokąd przyjechał jako duszpasterz szkół średnich, a później studentów. - Później zaczęliśmy całą rodziną przyjeżdżać na Jamną. Znam tu każdą piędź ziemi. Cztery lata temu zamieszkałam tutaj na stałe, wiążąc się z tym miejscem. Trochę pomagałam przy tworzeniu izby, która nie jest w stanie pokazać całości jego życia. Dlatego cieszę się, że powstanie kolejna muzealna odsłona jego życia dla innych. Zapamiętam je jako życie wypełnione miłością do Boga i do ludzi, a także troską, by ich do Boga doprowadzić - mówi uczestniczka uroczystości.

Od 12 lat na Jamną przyjeżdża pani Dorota. - Zmarł wtedy mój mąż i Jamna postawiła mnie na nogi, przywróciła pokój ducha i nadzieję. Doświadczam tutaj wielkiej otwartości, życzliwości i miłości, którą miał o. Jan, i którą mają jego kontynuatorzy - mówi pani Dorota.  - A ja przeprowadziłam się tu z mężem, kiedy poszliśmy na emeryturę. U ojca Jana czuło się ojcowską bliskość i czułość, a zarazem pokorę i brak wyniosłości. Izba nie jest w stanie zamknąć o. Góry w muzeum, bo to miejsce jest żywe dzięki ojcom, którzy dalej opiekują się nim i nami - dodaje pani Ewa.