Być jak ogrodnik

ks. Zbigniew Wielgosz

|

Gość Tarnowski 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Wielki Post to czas odnowienia relacji. Z Bogiem, drugim człowiekiem, w tym z nastolatkiem.

Randki małżeńskie w Kolejowa CafeEwa i Stanisław, współorganizatorzy randek małżeńskich .Pomysł, żeby w parafii NSPJ w Nowym Sączu zorganizować spotkania małżeńskie, zrodził się z obserwacji tego, jak inni robią to w Polsce. Naszym celem jest wychodzenie do małżeństw, które nie czują się na siłach, by należeć do jakiejś małej grupy w parafii, chcą jednak razem spędzać czas. Myśleliśmy też o tym, żeby choć trochę zaradzić pełzającemu kryzysowi relacji, brakowi czasu dla siebie, rozmowy ze sobą. Zaproponowal… Randki małżeńskie w Kolejowa CafeEwa i Stanisław, współorganizatorzy randek małżeńskich .Pomysł, żeby w parafii NSPJ w Nowym Sączu zorganizować spotkania małżeńskie, zrodził się z obserwacji tego, jak inni robią to w Polsce. Naszym celem jest wychodzenie do małżeństw, które nie czują się na siłach, by należeć do jakiejś małej grupy w parafii, chcą jednak razem spędzać czas. Myśleliśmy też o tym, żeby choć trochę zaradzić pełzającemu kryzysowi relacji, brakowi czasu dla siebie, rozmowy ze sobą. Zaproponowal…
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Nastolatek jest osobliwym przypadkiem. Jego mózg to wielki plac budowy, która jest tak dynamiczna, że jeszcze rano młody człowiek był „na tak”, a już wieczorem jest „na nie”, nawet nie potrafi zapanować nad mimiką swojej twarzy, raz uśmiechniętej, za chwilę smutnej, to znów skrzywionej grymasem lub skamieniałej w maskę obojętności. Dojrzewanie to naturalny czas, kiedy dzieci wchodzą w okres dorosłego życia. Jeśli rodzice znają procesy, przez które wówczas przechodzą nastolatki, będą mogli łatwiej stawić czoła wyzwaniom, jakie ich czekają, kiedy dzieciom zaczynają wyrastać skrzydła.

Niepoukładane buty

Wychowanie dzieci to niekończąca się opowieść, ale czemu nie poznać jej trochę w Wielkim Poście, który jest czasem pracy nad sobą, czuwania i nawracania się? Być może nie do końca taki zamysł przyświecał organizatorom spotkania dla małżonków w Kolejowa Cafe (przy parafii NSPJ w Nowym Sączu), ale coś na rzeczy musiało być, skoro na spotkanie w niedzielę 18 lutego przyszło sporo osób. Organizatorzy zaprosili jako ekspertów, a może bardziej świadków, Kingę i Krzysztofa Wnęków, rodziców trzech synów (najstarszy ma 20 lat, drugi 15, najmłodszy 12). Małżonkowie dzielili się swoim doświadczeniem, ale i zdobytą w ciągu lat wiedzą na temat wychowania dzieci. – Przez jakiś czas szliśmy drogą wytyczoną przez doświadczenie nabyte podczas obserwacji zachowań naszych rodziców, ale zauważyliśmy, że coś jest nie tak, że takie podejście nie działa i potrzeba alternatywy – mówi Krzysztof. Kinga przyznaje, że odkąd pojawiły się w ich małżeństwie dzieci, interesowała się psychologią, wychowaniem. – Czytałam, szukałam inspiracji w książkach, kursach, ale też starałam się poznać ludzi mających doświadczenie i wiedzę. Niestety nie ma gotowego podręcznika, jak wychować dziecko. Mając trzech synów, dostrzegamy, że każdy z nich jest inny, dlatego zadanie wychowania jest i piękne, i trudne – mówi Kinga. Oboje przyznają, że byli bardzo zasadniczy, często w mało zasadniczych sprawach. – Miałem „skrzywienie” na punkcie odkładania na miejsce butów. Irytowało mnie, gdy wchodząc do domu, widziałem już na dzień dobry, że buty dzieciaków leżały w nieładzie w przedpokoju. Zamiast zapytać, jak im poszło w szkole, od razu zwracałem uwagę na nieporządek – mówi Krzysztof. – Mnie też to denerwowało, ale w końcu zauważyliśmy, że atmosfera, kiedy przychodzimy do domu, od razu robi się nerwowa, a efekty naszych uwag były znikome. Zmieniliśmy podejście i postanowiliśmy w pierwszej kolejności zwracać uwagę na coś pozytywnego, zamiast czepiać się tych butów już od samego wejścia do domu. Niemal od razu dzieci zauważyły zmianę naszego podejścia. Stosując podobną zasadę w innych sytuacjach, zauważyliśmy, że atmosfera w domu zaczęła być spokojniejsza, łatwiej było wskoczyć na poziom efektywnej komunikacji, podczas której, już na spokojnie, pojawiał się problem porządku, ale rozwiązywany inaczej – opowiada Kinga.

Stół szwedzki

Że można inaczej, małżonkowie dowiadywali się między innymi dzięki wejściu w edukację domową swoich synów. Poznali Olę i Marcina Sawickich, zajmujących się edukacją domową, od których czerpią mnóstwo inspiracji. – Oni utwierdzili nas jeszcze mocniej w tym, że podstawą wychowania jest dobra relacja z dziećmi, że rodzice są tutorami, którzy towarzyszą dzieciom w poznawaniu Bożego planu względem nich, żeby byli szczęśliwi. My nie mamy ciągle mówić dzieciom, co one mają robić, żeby tak było. Owszem, w kwestiach zasadniczych powinniśmy być zasadniczy. Jesteśmy jednak trochę jak kucharze przygotowujący stół szwedzki z różnymi daniami – udostępniamy im do wyboru zdrowe dania, ale to dzieciaki mają same sięgać i kosztować, aby wybrać, co najbardziej im smakuje – tłumaczy Kinga. Wychowanie jest jednak czymś więcej niż dbaniem, by dzieci były wykształcone. Dlatego powinno się, zdaniem rodziców, doskonalić komunikację między sobą i dziećmi. – Słuchać przed mówieniem, rozmawiać, a nie tylko mówić. Próbować zrozumieć. Doceniać zamiast oceniać. „Podlewać” ich zdrowe poczucie własnej wartości. Co podlewamy, to rośnie. Bądźmy ogrodnikami, a nie rzeźbiarzami – wyliczają małżonkowie. Ważne jest, by stale aktualizować swoją komunikację z dziećmi, uczyć się ich języka i postrzegania świata, który jest inny niż ten znany sprzed dekad, kiedy samemu było się dorastającym dzieckiem.

Nie wypuszczaj liny

– Nam w procesie wychowania dzieci pomaga wiara, modlitwa. Trudny czas napiętych relacji z jednym z synów pomógł mi nawet wzrosnąć w wierze – wyznaje Kinga. – Pan Bóg tak zrządził, że każdy z nas jest najlepszym rodzicem dla swojego dziecka, z jakiegoś powodu to dziecko jest u nas w rodzinie, a nie w innej. Dlatego nie powinniśmy się oskarżać w razie popełnionych błędów, ale wyciągać z nich wnioski i rozwijać się w tej roli. Ale, co najważniejsze, nie powinniśmy nigdy puszczać liny. To taka metafora relacji rodzic–dziecko, w której trwa przeciąganie liny. Dziecko szarpie nią, chce ją wydrzeć, przeciągnąć jak najwięcej na swoją stronę, ale ostatecznie liczy na to, że my – jako rodzice – nigdy jej z rąk nie wypuścimy, że będziemy ostatnim oparciem dla naszego dziecka, gdy wszystko inne je zawiedzie, że będziemy jak miłosierny ojciec, który codziennie wychodził na drogę i wypatrywał powrotu marnotrawnego syna. Sercem cały czas był przy swoim synu, który chciał poeksperymentować ze światem – dodaje Krzysztof. Linę muszą trzymać jednak oboje rodzice, dlatego tak ważna jest ich małżeńska miłość i jedność. To jest podstawa wychowania dzieci. – Małżeństwo jest jedną wielką przygodą. Wszystko opiera się na słuchaniu, empatii, wyrozumiałości, ale to jest coś uniwersalnego, czego potrzebuje każdy człowiek do codziennego życia, żeby jemu i innym było dobrze ze sobą. Przebywanie ze sobą, interakcja zmienia ludzi, wymaga od nich, żeby się dopasowywali, uczyli trudnej, ale cennej sztuki kompromisu, szukania tego, co łączy lub może połączyć – podkreślają małżonkowie. I choć – jak mówi anegdota – prawdziwe życie zaczyna się wtedy, kiedy dzieci wyjdą z domu, Kinga i Krzysztof wolą przeżywać każdy etap swojego małżeńskiego, rodzinnego życia, przyjmując wszystko, co ono będzie niosło, i radości, i smutki. A tych, którzy chcieliby rozwinąć swoje kompetencje rodzicielskie, zachęcają do lektury książek i multimediów Tomasza Zielińskiego, prof. Marka Kaczmarzyka, Josha McDowella, Izy Antosiewicz i o. Adama Szustaka.

Domowy kościół

W trudnym procesie wychowania nastolatków może pomóc przynależność do małej grupy w parafii, np. do kręgu rodzin Domowego Kościoła. Prelekcji Kingi i Krzysztofa słuchali z zaciekawieniem Kasia i Piotrek, w małżeństwie od 16 lat. – Nasza najstarsza córka ma 13 lat, więc problemy związane z wychowaniem młodego, dorastającego człowieka zaczynają i nas dotyczyć. Od Kingi i Krzyśka dowiedzieliśmy się sporo interesujących rzeczy. Poznaną wiedzę musimy teraz przemyśleć i przefiltrować przez nasze doświadczenie. Wychowujemy dzieci, przenosząc kalki zachowań naszych rodziców. Jesteśmy z trochę innych domów, ja i Kasia, więc każdy z nas wnosi w małżeństwo i w rodzinę inne spojrzenie na to, jak wychowywać dzieci. Ja bardziej naśladuję mojego tatę, ale dostrzegam, że to nie działa – przyznaje Piotrek. W czym może im pomóc Domowy Kościół? – W pracy nad sobą, nad naszymi relacjami. Ważne, żeby w tym ostatnim obszarze skupić się paradoksalnie na budowaniu dobrych relacji małżeńskich, ponieważ to obserwują, podpatrują najpierw dzieci, a później naśladują. Owszem, my możemy mówić, nakazywać, ale słowa muszą wypływać z przykładu. W Domowym Kościele, w naszym kręgu rodzin, mamy małżeństwa z różnym stażem, z dziećmi w różnym wieku, dlatego możemy dzielić się doświadczeniami w ich wychowaniu i w ten sposób wzajemnie się wspierać – dodaje Kasia.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.