Jak było naprawdę?

gb

|

Gość Tarnowski 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

„Szanuj przeszłość, przyszłość oddaj Bogu. Uczciwie pracuj na rodzinnym progu” – głosi motto Włodzimierza Kaczorowskiego.

Konrad Wiatr, licealista, pomysłodawca i organizator sesji o wypędzeniu ziemian i dziedzicu Kaczorowskim Konrad Wiatr, licealista, pomysłodawca i organizator sesji o wypędzeniu ziemian i dziedzicu Kaczorowskim
Grzegorz Brożek /Foto Gość

Konrad Wiatr, siedemnastoletni uczeń liceum w Jodłowej, rok temu znalazł książkę z 1905 roku z podpisem Henryka Kaczorowskiego, dziedzica pobliskiej Przeczycy, który kupił wieś w 1889 roku i wybudował w niej dwór. – Moja prababcia wiele godzin spędziła w przeczyckim dworze. Zawsze w niedziele po kościele Danusia i Krysia, córki Włodzimierza Kaczorowskiego (syna Henryka), wołały ją do dworu. Wiele otrzymywała, m.in. buty, ubrania, choć była obcą, wiejską dziewczynką. Ze swą żoną Olgą Włodzimierz Kaczorowski opiekował się także osieroconym chłopskim dzieckiem – Hanią, którą traktowali na równi ze swoimi córkami. W mojej rodzinie przekazuje się, że to był człowiek, o którym warto i trzeba pamiętać – tłumaczy Konrad pozytywne zamieszanie, którego był inicjatorem. W Jodłowej 13 marca odbyła się sesja naukowa poświęcona roli ziemian w II RP i rodzinie Kaczorowskich. Cytowane wcześniej słowa były mottem Włodzimierza i znajdowały się nad wejściem do szkoły w Przeczycy, którą po II wojnie zlokalizowano we dworze.

Komuniści po II wojnie światowej skutecznie obrzydzili społeczeństwu ziemian. − O Włodzimierzu Kaczorowskim pisano jeszcze w latach 80. XX wieku, kiedy inwentaryzowano park, że był „dorobkiewiczem prowadzącym właściwy dla takich ludzi styl życia” – przypomina Konrad Wiatr.

W II RP ludzi przedsiębiorczych, wizjonerów także zanadto nie ceniono, zarzucając im, że chodzi tylko o pieniądze. Dr Łukasz Chrobak z IPN w Rzeszowie opowiadał o księciu Andrzeju Lubomirskim z Przeworska, który stawiał Polskę na nogi, inwestując w biznesy, fabryki, przedsięwzięcia gospodarcze. Jego dziełem była sławna cukrownia w Przeworsku. − Kpił z niego choćby Wincenty Witos, mówiąc, że Lubomirski myśli, że cukrem wywalczy wolność – mówił Chrobak. Tymczasem przedsiębiorczość dawała miejsca pracy, rozwój, zwykłym ludziom nadzieję na lepszą przyszłość, budziła aspiracje. Z tego mogła się rodzić potrzeba wolności. Podobnie czynili ziemianie. Przed II wojną „odkułaczone” i rozparcelowane kilka lat później gospodarstwa dawały aż 75 proc. polskiej produkcji rolnej. – Decyzją z września 1944 roku komunistyczne władze zdecydowały o zagrabieniu ziemi, dworów, parków, majątku w dworach. Byłym właścicielom zabroniono zbliżać się na mniej niż 30 km do swej dawnej własności. Nierzadko ziemianie musieli w kilka chwil spakować swoje życie do jednej walizki i przekręcić klucz w drzwiach, zamykając w kulturze polskiej całą epokę – mówił ks. dr Sebastian Musiał, wicedyrektor Muzeum Diecezjalnego w Tarnowie, który opowiadał o wypędzeniu ziemian. „Wyszłam z domu ostatni raz przez sionkę koło starej lipy. Zamknęłam drzwi i pocałowałam je z takim uszanowaniem i żalem, jak całuje się ręce umierających rodziców” – pisała we wspomnieniach o wypędzeniu Anna Rey Potocka, właścicielka Przecławia.

Kaczorowskich też wygnano. Po wypędzeniu z majątku w Przeczycy Włodzimierz zamieszkał u zięcia, dr. Edwarda Lei, i córki w Jodłowej. Żyli tu kilka lat i przenieśli się do Jasła. Tam w kwietniu 1952 roku zmarł Włodzimierz Kaczorowski i został pochowany w Przeczycy.

W sesji w Jodłowej wzięła udział Maria Agata Kaczorowska-Kamińska. Jej ojcem był Bogdan, syn Bronisława, który był bratem Włodzimierza. Bogdan był doktorem prawa i filozofii, żołnierzem. Przed II wojną światową był starostą w Wieluniu, a potem w Pułtusku. Osiadł w Warszawie. – Zmarł w 1969 roku. Nie chciał spocząć na Powązkach. Mówił do mnie i siostry: „Pochowajcie mnie w Przeczycy, będziecie wtedy miały kontakt z tym miejscem i ze swymi przodkami, a to w życiu bardzo ważne. To tradycja” – opowiadała Maria. Andrzej Lubomirski po wygnaniu nie wrócił do Polski. Sędziwy pytał władze w Polsce, czy znalazłby się dla niego choć mały pokoik w pałacu w Przeworsku, żeby mógł dokonać żywota. Nie pozwolili mu wrócić. – Dlatego tu jesteśmy, by opowiedzieć, jak było naprawdę – tłumaczy Konrad Wiatr. – Reaguję emocjonalnie, kiedy czytam i uświadamiam sobie, jak wielkiej krzywdy doznali ziemianie po wojnie – przyznaje ks. Musiał. Na dodatek ta ich ofiara nic dobrego nie dała. „Ludzie bali się brać ziemie hrabiego. To był dziedzic, ale ludzie biedy nie mieli, żyli dobrze, ugoru nie było, pracowali, ale chleba potąd mieli. Bolszewik przyszedł, drzewka ze szkółek porozcinał, rozkradł, zamordował wszystko” – pisała dawna dworska służąca Sitkowa z Maciejowa.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.