Droga do przebaczenia

Gość Tarnowski 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

Członkowie Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar szukali jej podczas rekolekcji i warsztatów w Ciężkowicach.

Mirosława Pakur prowadziła zajęcia o wybaczeniu. Mirosława Pakur prowadziła zajęcia o wybaczeniu.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Poprzednim razem, podczas warsztatów w Piwnicznej Zdroju, mówiono o zranionej miłości, a tym razem sami małżonkowie poprosili, by tematem spotkania było przebaczenie. – Dla par, które chcą się pojednać, a także dla małżonków żyjących samotnie w oczekiwaniu na powrót drugiej połówki, noszących w sobie ciężar nieprzebaczenia, ten temat jest bardzo ważny – podkreśla Mirosława Pakur z gdańskiego ogniska Sychar, która prowadziła zajęcia. – Ten problem był ważny dla mnie samej, bo miałam kłopot z przebaczeniem, dlatego chciałam najpierw zrozumieć to, czym jest przebaczenie. Sięgnęłam w pierwszej kolejności po słownikowe znaczenie tego słowa, później pojawiły się książki z różnych dziedzin. Dzięki temu powstał przemyślany i przeżyty materiał, którym dzielę się podczas warsztatów – mówi prowadząca.

Pierwszym etapem, który prowadzi do przebaczenia, jest nazwanie rzeczy po imieniu, zwłaszcza złych emocji. – Potrafimy mówić o krzywdach, ale już mniej, a czasem w ogóle o emocjach, które one wywołały, ale jeśli tego nie zrobimy, one zagłuszą rozum, zaciemnią wewnętrzny ogląd sprawy i będą przeszkadzać w drodze do przebaczenia. Rozumiem je dwutorowo. Najpierw potrzebne jest wybaczenie, które jest procesem wewnętrznym, współpracą z Duchem Świętym, miejscem zmagania się ze sobą samym, aż pojawi się wolitywna chęć przebaczenia, aż będę przynajmniej chciała chcieć wybaczyć.

Kolejnym krokiem staje się przebaczenie, kiedy konfrontuję siebie z krzywdzicielem. Nie jest to już jednak praca jednej osoby nad problemem, ale dwojga. Podczas zajęć z obojgiem małżonków, którzy chcieliby wejść na drogę przebaczenia, proponuję im najpierw, by stworzyli listę krzywd, bo w życiu nie jest tak, że tylko jedna strona krzywdzi, a druga jest niewinna. Spisanie listy to jak rachunek sumienia w spowiedzi. Nie zawsze małżonkowie są gotowi, by poznać, co druga strona napisała, bo emocje, które przywołały spisane krzywdy, są ogromne. Muszą opaść podczas osobistej refleksji, modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, w rozmowie z osobą prowadzącą warsztaty. Dopiero kiedy małżonkowie zaczynają siebie słuchać, można skonfrontować ich listy i prowadzić ich dalej, aż do pojednania – mówi pani Mirka.

Etap konfrontacji ma smak wyznania grzechów (znów podobieństwo do spowiedzi). Nie jest ono jednak jednorazowym wyliczeniem i wypowiedzeniem krzywd. Tu też pojawiają się złe emocje i potrzeba czasu, by po ich opadnięciu znów powrócić do dialogu. Etapem prowadzącym ku przebaczeniu jest też żal i przeproszenie za wyrządzone krzywdy. Często bywa, że zwykłe „przepraszam” nie wystarczy, że znów trzeba nazwać rzeczy po imieniu. Kolejnym krokiem są postanowienie poprawy, praca nad sobą. – I wreszcie musi pojawić się zadośćuczynienie, czyli jak ja mogę wynagrodzić współmałżonkowi doznane cierpienie. Wtedy można mówić nie tylko o przebaczeniu, ale i pojednaniu – podkreśla pani Mirka.

Zmienić jakoś w jakość

Maria i Aleksander są małżeństwem blisko 30 lat. Przyjeżdżają na comiesięczne spotkania ogniska Sychar w Nowym Sączu, przyjechali też na rekolekcje i warsztaty do Ciężkowic. Dlaczego są we Wspólnocie Trudnych Małżeństw Sychar? Odpowiedź stanowi całe ich wspólne życie. – Sądzę, że naszym największym problemem jest brak komunikacji. Ale tak było z nami już od początku, od przygotowania do małżeństwa, które było oparte raczej na ludzkich uczuciach, marzeniach i planach, niż na współpracy z Panem Bogiem. Później rodziły się dzieci, na które przelałam swoją miłość, zapominając o mężu… Po 25 latach małżeństwa zauważyłam, że coś jest nie tak z naszym związkiem. Zero rozmowy, nerwy, kłótnie. Widziałam, że sprawy idą w złym kierunku, choć mąż zaprzeczał, że coś się dzieje. Jednak czułam, że to nieprawda – opowiada pani Maria.

– Żona była bardzo młoda, ja niewiele od niej starszy. Zaraz po ślubie zaczęliśmy budować dom, więc rozpoczął się cały kołowrót związany z budową. Wszystkiego było za dużo i za szybko – mówi pan Aleksander. Kiedy Maria zauważyła, że ich małżeństwo słabnie, zaczęła szukać pomocy. – Mąż dalej uważał, że nic się nie dzieje i żadne zabiegi nie są konieczne, ale ja nie odpuszczałam. Zaczęłam jeździć na spotkania wspólnoty charyzmatycznej, z których wracałam bardzo uduchowiona, z poczuciem, że Bóg jest kimś realnym w moim życiu. Nauczyłam się modlić, lepiej uczestniczyć we Mszy św., ale zauważyłam, że to wszystko nie przekłada się na dom. Dalej byłam złośliwa, kłótliwa, nerwowa. Raz nawet ktoś mi powiedział, że żadne rekolekcje i grupy mi nie pomogą. Czułam, że jestem antyświadectwem – przyznaje pani Maria. Ale nie odpuszczała. Na spotkania zaczął też jeździć jej mąż, choć bez wielkiego entuzjazmu. Raz wybrali się na weekendowy dzień skupienia dla małżonków w Gródku nad Dunajcem, ale ta forma nie przypadła im do gustu. – Bo to było takie jednorazowe, a myśmy potrzebowali pracy nad sobą, widzieliśmy, że po uniesieniach związanych ze spotkaniami wracamy do starych schematów. I w końcu usłyszałam o wspólnocie Sychar – mówi pani Maria. Z początku przyjeżdżała na spotkania sama, odkrywając prawdę, że najpierw musi zacząć od siebie. – Wcześniej myślałam, że to mąż jest problemem, że to jego muszę nawrócić, zmienić, a tu się okazało, że najpierw jestem ja, że ja też potrzebuję zmiany – podkreśla uczestniczka rekolekcji.

Przeszła drogę warsztatów 12-krokowych. Aleksander już nie. Owszem, jeździ na spotkania wspólnoty, ale ma jeszcze do nich dystans. – Wiem, że mąż jest na innym etapie niż ja, ale nie zmuszam go do zrobienia czegoś, do czego jest nieprzekonany. Ma inny zegar. Jesteśmy na warsztatach o przebaczeniu, ale do tej pory nawet nie rozmawialiśmy o tym. Kiedyś usłyszałam, że samo „przepraszam” nie wystarczy, że trzeba ponazywać doznane i wyrządzone drugiemu krzywdy. Dzisiaj jesteśmy razem, mieszkamy w jednym domu, ale w dalszym ciągu nie rozmawiamy ze sobą, nie modlimy się też razem, nie planujemy tego, co możemy wspólnie robić – zwierza się pani Maria, uznając jednak za sukces to, że wreszcie mogła to komuś powiedzieć. – Jakoś trwamy, choć mogłoby być lepiej – dodaje pan Aleksander.

Ewangelizujcie!

Z małżonkami w Ciężkowicach spotkał się bp Artur Ważny. Podczas Mszy św. skupił uwagę słuchaczy na wizji uschłych kości, jaką miał prorok Ezechiel. Pod wpływem modlitwy proroka kości zaczęły się do siebie zbliżać, tworzyć szkielety dzięki ścięgnom, obrastać ciałem, oblekać w skórę, by na końcu otrzymać ducha – Boskie tchnienie dające życie. – Zbliżanie się kości do siebie to symbol przyznania, że nie my jesteśmy źródłem miłości, ale jest nim Bóg. O to chodzi też w małżeństwie, w trudnym małżeństwie, żeby na początku drogi do jego odnowienia, ożywienia doszło do wyznania grzechów i prośby o przebaczenie – mówił biskup. Ścięgna łączą kości ze sobą, służą komunikacji między nimi. – Małżeństwa nie da się pojąć i przeżywać bez słów, bez komunikacji, bez mówienia o sobie i o nas – podkreślał bp Ważny. Połączone ścięgnami kości w wizji Ezechiela oblekły się w ciało. – W małżeństwie chodzi o wierność przymierzu miłości i ponawianie go każdego dnia. Paradoksalnie przypomina się tutaj postać Judasza, który w Ogrodzie Oliwnym mówi piękne słowa, czyni piękne gesty (pozdrawia, całuje w policzek), ale w gruncie rzeczy – zdradza. A Jezus, wiedząc o tym, mówi do niego: „Przyjacielu”. On nie wycofuje swojej miłości. Wie, co robi Jego uczeń, a mimo to kocha go. W trudnych małżeństwach też o taką wierność chodzi i można nauczyć się jej tylko od Jezusa, gdyż po ludzku to nie jest możliwe – mówił biskup. Skóra to wreszcie symbol bliskości, która jest jednocześnie ochroną dla ciała. Budowanie międzyosobowej komunii stale wzmacnia jedność małżonków, chroni ich miłość, jak skóra chroni ciało. W wizji Ezechiela pojawia się w końcu prośba o ducha, który ożywia ciała. – Małżonkowie, dwoje w jednym ciele, otrzymują na zakończenie obrzędu sakramentu małżeństwa i Mszy św. błogosławieństwo. Zostają posłani, aby być świadkami miłości w świecie. Doświadczacie we wspólnocie Sychar wiele dobra. Starajcie się nim dzielić, niech wasza grupa będzie nie tylko wspierająca, ale i ewangelizująca, bo tylko wtedy będzie się rozwijać i przyciągać innych, którzy do tej pory nie wiedzą, jak żyć, będąc w trudnych związkach małżeńskich – mówił bp Ważny. Ogniska Sychar istnieją przy parafiach bł. Karoliny w Tarnowie oraz Ducha Świętego w Nowym Sączu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.