Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Kozieniec. Do Jezusa jest pod górę, jak na Kalwarię

Obrazy i figury, niegdyś czczone i uważane za cudowne, dziś są jakby na emeryturze. Z pewnością teraz jest czas, by sobie o nich przypomnieć.

Kozieniec jest miejscem wyjątkowym z kilku powodów. Najbardziej z religijnego, z racji rozwijającego się kultu Pana Jezusa Miłosiernego.

Z Rynku w Czchowie na Kozieniec jest parę kilometrów. Pod górę. Trochę jak na Kalwarię, które to porównanie w tym wypadku ma głębszy sens. Na miejscu z prawej strony stoi Dom Formacji Misyjnej im. ks. Jana Czuby, z lewej mała kapliczka, a za nią kościół z łaskami słynącym obrazem Pana Jezusa Miłosiernego. Wokół zaś nieprawdopodobne widoki Pogórza.

- Ta mała kapliczka to było pierwsze miejsce, w którym był obraz - pokazuje ks. prał. Józef Pamuła, emerytowany proboszcz czchowski. Jest sobota, późne popołudnie. Wokół świątyni krząta się kilka osób, przygotowując ją do niedzielnej celebry. - Stale, nie tylko my, miejscowi, ale ludzie z okolic przyjeżdżają tu, na tę górę, zwłaszcza na niedzielne Msze św. Polubili to miejsce, ten kościół, naszego Pana Jezusa - mówi sprzątająca świątynię kobieta.

Pierwsze pielgrzymki na Kozieniec, o których dziś wiadomo, zaczęły się przed II wojną światową. Do małej kapliczki wystawionej tu przez Zabrzańskich, w której umieszczono obraz Pana Jezusa Miłosiernego. - Obraz jest o wymiarach 100 cm na 70. Pochodzi jak podają źródła z 1670 roku. Przedstawia zaś Pana Jezusa dźwigającego krzyż, w koronie cierniowej, ze sznurem na szyi - pokazuje obraz ks. Józef Pamuła. Tyle, że nikt nie wie, w jaki sposób ten wizerunek znalazł się w małej, przydrożnej kapliczce. Ludzie upodobali sobie to miejsce, do którego schodzili tłumnie z całej okolicy. Składali też właścicielce ofiary na utrzymanie kapliczki. Ta przed śmiercią zapisała w testamencie parcelę pod wybudowanie większej. Stało się to w 1946 roku, a wynikało m.in. z tego, że pielgrzymi przybywający na Kozieniec pragnęli uczestniczyć w Mszy św. Nowa kaplica nie była duża, zaledwie 5 na 7 metrów. Zaprojektował ją inż. Karol Tchórzewski, który pracował przy budowie zapory w Czchowie. Na poświecenie kaplicy ks. Stanisław Bulanda, ówczesny wikariusz kapitulny, rodak czchowski, sprawił dla obrazu złote ramy. Poświęcenie kaplicy odbyło się 4 maja 1947 roku. Dziś kaplica stanowi przedsionek kościoła, którego budowę prowadził ks. Józef Pamuła. - Świątynia jest wykończona. Troszczą się o nią mieszkający na Kozieńcu czchowscy parafianie. Obraz jest w centralnym miejscu ściany ołtarzowej, wokół zaś gabloty z wotami, które ludzie nadal tu przynoszą w podziękowaniu za łaski - mówi ks. Józef. Konsekracja kościoła odbyła się nie tak dawno, w 2004 roku.

Kozieniec jest małym sanktuarium pasyjnym. Niemniej jednak odpust przeżywają tu wierni w pierwszą niedzielę maja, kiedy obchodzimy uroczystość Znalezienia Krzyża Świętego. - Pobożność ludowa odczytuje w twarzy i oczach Chrystusa z Kozieńca nie tylko dobroć i miłość, ale przede wszystkim miłosierdzie, które jest pojęciem szerszym od wspomnianych przymiotów. Dlatego miejscowa ludność nadała mu imię Pana Jezusa Miłosiernego - tłumaczy ks. Pamuła. Istotnie kunszt artysty sprawił, że cały czas stojąc w kościele ma się wrażenie, że Jezus patrzy wprost na nas. - Choćby nawet kto był daleko od Boga, a stanął przez Jezusem Miłosiernym zaczyna uczestniczyć w misterium. Po chwili kontemplacji wychodzi człowiek odnowiony, czasem zmieniony - wspominał kiedyś ks. Franciszek Kolebok, niegdysiejszy katecheta w Czchowie. W umęczonej twarzy Jezusa Kozienieckiego ludzie znajdują pokój.

Tekst ukazał się w "Gościu Tarnowskim" w 2013 roku.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy