Wymodlony, wyczekany, lekarze mówili, że się urodzi wątły i chory, jeśli w ogóle doczeka narodzin. Chłopak jest zdrowy jak rydz, niebawem skończy 2 lata.
- To nasze pierwsze, wymodlone, wyczekane dziecko. Długo nie mogliśmy mieć dzieci, a kiedy się już udało, zaczęłam tak bardzo wymiotować, że w ciągu miesiąca schudłam 20 kg. Mogłam nic nie jeść, a wymioty i tak nie ustawały. Zagrożone było życie i jego, i moje - opowiada Ania, wskazując na małego Kacperka, którego tata trzyma na rękach.
Przyjechali razem z mamą Ani na wielkopostny dzień skupienia dla członków grup modlitewnych o. Pio do bazyliki św. Małgorzaty. Chcieli podziękować ks. Andrzejowi Liszce, opiekunowi grup modlitwy o. Pio w diecezji tarnowskiej, że w trudnym dla nich momencie przyjechał do Ani do szpitala ze wsparciem. Przywiózł ze sobą relikwię o. Pio. - Wreszcie mogę księdza zobaczyć - mówi do ks. Liszki Ania, patrząc wzrokiem wdzięczności. Dwa lata temu miała tak silne zawroty głowy i oczopląs, że obraz, który widziała, non stop wirował i skakał.
Z powodu niepowściągliwych wymiotów doszło nie tylko do tego, że Ania schudła, ale wypłukanie organizmu ze wszystkich mikroelementów, głównie witaminy B1, doprowadziło do trwałych zmian w mózgu. Jej stan był tak ciężki, że lekarze twierdzili, że umrze razem z dzieckiem albo je poroni. A jeśli się dziecko w ogóle urodzi, to z pewnością niepełnosprawne. To, że matka w takim stanie nie może urodzić zdrowego dziecka, było dla lekarzy oczywiste.
- My nastawieni byliśmy na to, że nawet jeśli dziecko urodzi się chore, to i tak je wychowamy, grunt, żeby żyło - mówi Ania. Właśnie wtedy zaczęli się modlić do o. Pio. Przez ponad dwa tygodnie relikwie świętego były z nimi. - Czułam fizyczną obecność o. Pio przy mnie. To uczucie, które dziś trudno opisać, ale na samą myśl wraca wzruszenie i łzy cisną się do oczu. Był dla mnie niesamowitym wsparciem. Mogłam nawet przytulić do siebie jego relikwie. Wiem, że Kacperek jest zdrowy dzięki Bogu, ale czuję, że to o. Pio za tym stoi. Wtedy to jemu mogłam się zwierzyć, z nim porozmawiać - wspomina Ania.
Kacperek urodził się dokładnie w dniu urodzin swojej mamy - 20 marca. Ważył nie 2300, jak dawali mu lekarze, ale 3 kg. - Taki prezent dostałam od Pana Boga na urodziny - cieszy się Ania, która po porodzie mogła rozpocząć swoje leczenie. Przez rok od porodu poruszała się za pomocą balkonika. Dziś chodzi sama, a oczopląs ustaje. Może też samodzielnie zająć się Kacperkiem.
Czytaj także: