Poszła z pośpiechem do Elżbiety (Łk 1,39-56)

Do Ain Karem od wieków przybywali pątnicy, by medytować tam o pobycie Maryi i tajemnicy narodzin Jana Chrzciciela.

ks. Piotr Łabuda

|

GOSC.PL

dodane 30.10.2023 10:19

Poszła pospiesznie

Nowe Życie, które poczęło się w Maryi i dało początek Jej nowemu życiu, stoi także u początku kolejnych wydarzeń. Maryja wyrusza do swojej krewnej Elżbiety. Elżbieta bowiem nosi w sobie ciężar trwającego dwa tysiące lat oczekiwania. Maryja zaś nosi w sobie oczekiwanego przez wszystkich Odwiecznego. Kiedy się spotykają, dochodzi do symbolicznego spotkania Starego i Nowego Testamentu. Dochodzi do spotkania obietnicy i jej wypełnienia. Spotkanie ma miejsce z inicjatywy Tej, która jest błogosławiona, ponieważ uwierzyła w spełnienie się słowa Pana. Można powiedzieć, iż Nowy Testament idzie, aby rozpoznać dar ukryty w Starym Testamencie.

Można się zastanawiać, dlaczego Maryja poszła do Elżbiety. Czy nie powinna zostać i zastanowić się, co czynić, jak się zachować w tej nowej i trudnej sytuacji? Może rozsądniej byłoby zostać z Józefem, czy też poczekać aż przybędzie do Nazaretu – by wszystko spokojnie przemyśleć, by się w zaciszu nazaretańskiego domu zastanowić nad tym wszystkim, co się wydarzyło? Czy zadbanie o siebie, o własne sprawy w tej sytuacji nie było uzasadnione?

Być może Maryja nawet nie czekała na ostateczną decyzję Józefa, czy też na jego przyjście do Nazaretu? Łukasz wydaje się wskazywać, iż Maryja po scenie zwiastowania wstała i wyruszyła do swojej krewnej Elżbiety.

W czasach Maryi, ze względu na czyhające w drodze niebezpieczeństwa, unikano samotnych wędrówek. Stąd też wydaje się, iż Maryja, będąc młodą dziewczyną, dołączyła do grupy pielgrzymów zdążających do Jerozolimy. Ze względu na nieprzychylne nastawienie Samarytan do Żydów, szczególnie do tych zmierzających do świątyni, najprawdopodobniej wędrowali oni drogą wzdłuż Jordanu. W Jerychu skręcili na zachód, ku Jerozolimie. Z Jerozolimy Maryja udała się do pobliskiej miejscowości Ain Kerem.

Maryja udała się do Elżbiety zaraz po zwiastowaniu. Uczyniła to „meta spudes”, co można przetłumaczyć z greckiego jako „pospiesznie”. Jednak warto mieć na uwadze, iż wyrażenie to w nowotestamentalnych listach oznacza gorliwość wierzących bądź też żarliwe zatroskanie o kogoś[4]. A zatem można powiedzieć, iż Maryja udała się do Elżbiety pospiesznie, z gorliwością, z zatroskania, by ją wesprzeć, by wspomagać krewną w trudnym dla niej czasie. Elżbieta zapewne miała wielu sąsiadów i krewnych (zob. Łk 1,58), a zatem nie potrzebowała pomocny od młodej krewnej, która na dodatek mieszkała przecież  w innej krainie. Maryja jednak nie patrzy na innych – ona pragnie iść i służyć.

Maryja nie idzie do Elżbiety, by sprawdzić prawdziwość słów – znaku danego przez anioła Gabriela (zob. Łk 1,36). Ona nie potrzebowała potwierdzenia swej wiary. Pośpieszna podróż Maryi do Elżbiety nie wynikała z niepewności czy z ciekawości, ale z radości i zatroskania. Maryja uwierzyła w to, co zostało Jej powiedziane o Jej krewnej i pospieszyła do niej chcąc okazać jej swoją przyjaźń i pomoc. Chce ją wesprzeć w trudnym czasie. Nie zdaje się z tym na innych – bliskich i życzliwych Elżbiecie. W pewnej mierze nie troszczy sie także o siebie, o swoje sprawy. Ona po prostu chciała być blisko tej, która może potrzebować wsparcia i pomocy[5].

Postawa Maryi jest niezwykła. To Ona bowiem została wybrana na Bożą Matkę. Przybywający do Niej Boży posłaniec, z całą wyrazistością objaśnił Jej zadanie, którym obdarzył Ją Bóg. Ona uznała i przyjęła zaszczytny wybór Boży. I kiedy stała się Bożą Matką, kiedy Odwieczne Słowo zamieszkało pod Jej sercem, staje się prawdziwie pokorną służebnicą Pańską.

Scena zwiastowania kończy się słowami Maryi: „Oto ja służebnica Pańska” (Łk 1,38). Wypowiada je, gdyż jest w pełni gotowa do posłusznego wypełniania woli Boga. Jest gotowa, by uczynić w sobie miejsce dla Słowa; by pozwolić Mu żyć i wzrastać w sobie, aż Słowo to wypełni całe Jej życie. Gotowość Maryi, służebnicy Pańskiej, jest odpowiedzią na gotowość Boga, który od samego początku okazuje się być prawdziwym „sługą człowieka”. Gdy człowiek bowiem otwiera się na Boga, Ów mówi „Oto jestem” (por. Ap 3,20). Bóg zawsze przychodzi do tego, kto Go zaprasza i oczekuje. On jest bowiem Miłością i miłością pragnie obdarowywać tych, którzy Go zapraszają, którzy Go przyjmują.

Ale Maryja nie tylko jest gotowa na przyjęcie Słowa, które jest Bogiem. Gdy mocą Słowa zostaje Nim napełniona, pragnie ten Dar – Słowo, nieść innym. Maryja staje się służebnicą Pańską. Oddając się Bogu, równocześnie oddaje się drugiemu człowiekowi. Przyjąwszy do siebie Boże Słowo, zaczyna służbę. Przyjęcie Słowa sprawia w Niej wielkie rzeczy – pośród których jedną jest pragnienie służenia drugim, pragnienie bycia dla drugich.

3 / 6
oceń artykuł Pobieranie..